Prawdziwe lato w końcu zdecydowało się do nas przyjść! Już od kilku dni jest ciepło, ale nadchodzące dni w Polsce zwiastują falę tropików, więc będzie gorąco, słonecznie i zaiste wakacyjnie. Super, tylko jak się przygotować na odsłonięcia ciała, które po zimie nie zdążyło jeszcze złapać tych kilku promieni słonecznych, które do tej pory się pojawiły i co zrobić aby wyglądać przyzwoicie w nowej, białej sukience? Dziś mam dla Was kilka produktów, które u mnie sprawdzają się genialnie i które może i Wam pomogą przetrwać te pierwsze dni lata w trochę zdrowszych kolorach!
Clarins Liquid Bronze Self Tanning to jak dotąd najlepszy samoopalacz do twarzy, jakiego dane mi było używać. Od kilku lat absolutny ulubieniec, który nie zrobi krzywdy nawet tym, którzy mają najjaśniejszą i najwrażliwszą cerę, a także dla laików, którzy w nakładaniu samoopalaczy nie mają zupełnie doświadczenia. Samoopalacz ma postać białego mleczka, które dość przyjemnie pachnie i nawet po aplikacji zapach nie jest uciążliwy i nie przeszkadza nam typowy dla samoopalaczy smrodek. Mleczko nakładamy na twarz palcami, bądź przy pomocy wacika, przecierając nim twarz. Efekt? Odświeżona, nawilżona cera, która po kilku godzinach nabiera bardzo subtelnego, naturalnego blasku i koloru. Ja nakładam go na noc, rano bez żadnych plam, nachalnych efektów cieszę się delikatną opalenizną. W celu podtrzymania, nakładam go co kilka dni, ale efekt dobrze utrzymuje się na twarzy, równomiernie schodzi, a samo mleczko nie zapycha skóry i nie powoduje żadnych przykrych niespodzianek. Bardzo polecam!
Kolastyna Brązujący Balsam do Ciała to nowość w mojej łazience, poleciła mi ten balsam moja kuzynka, która zachwycona jego efektem przekonała mnie do zakupu. Balsam nie jest typowym samoopalaczem, jest od niego delikatniejszy, do uzyskania optymalnej opalenizny należy go nałożyć kilka dni z rzędu. Posiadam wersję do ciemnej karnacji i tą mogę polecić każdemu, bo efekt jest naprawdę rewelacyjny i subtelny! Mleczko ma bardzo komfortową formułę, która genialnie rozprowadza się na ciele, pozostawiając je naprawdę nawilżone. Zapach ma delikatny, kakaowy, jednak niestety, po kilku godzinach wychodzi z niego typowa dla samoopalaczy woń. Nie jest jednak na tyle uciążliwa, aby zniechęcić nas do używania tego produktu. U mnie wystarczą dwie, trzy aplikacje z rzędu, aby ciało nabrało pięknego koloru! Żadnej pomarańczy, żadnych smug czy plam! Naturalna, delikatna opalenizna, która stopniowo i równomiernie schodzi z ciała, nie przesusza go i nie podrażnia. Produkt Kolastyny mogę śmiało porównać do samoopalaczy czy balsamów brązujących marek selektywnych, różnica jest taka, że to mleczko nie kosztuje więcej niż 12 złotych!
Sally Hansen Airbrush Legs myślę, że znany jest każdemu. Ten produkt od trzech lat jest u mnie po prostu niezbędny przy pierwszych upalnych dniach. Rajstopy w sprayu, które pięknie pokrywają nogi subtelnym kolorem, kryjąc przy tym widoczne na nich ewentualne niedoskonałości, trwają na nogach do kilkunastu godzin bez żadnego uszczerbku, są całkowicie wodoodporne, zmyje je dopiero woda z mydłem, najlepiej wspomóc się do tego gąbką. Dla mnie to produkt hit, nie ma bez niego lata! Nogi wyglądają na bardzo zadbane, dostają zastrzyk blasku i naturalnej opalenizny. Szorty i sukienki gotowe na już!
Sephora Sun Disk jeżeli nie możecie przekonać się do aplikacji samoopalacza na twarz, zawsze możecie sięgnąć po puder brązujący. Każda marka posiada w swoim asortymencie taki produkt, do tego co sezon pojawiają się jakieś cudowne edycje limitowane, które przykuwają nie tylko oko, ale także pięknie prezentują się na twarzy. Ja od kilku lat w swojej kosmetyczce zawsze mam brązujący dysk z Sephory w kolorze 02 medium. Występuje on w dwóch odcieniach, 01 będzie odpowiedni dla prawdziwych bladziochów. Puder jest naprawdę ogromny, zapakowany w pudełko z dużym i praktycznym lusterkiem. Nie posiada żadnych drobinek, więc zimą świetnie sprawdza się do konturowania twarzy, a latem twarz omieciona dużym pędzlem zanurzonym w słonecznym dysku zyskuje zdrowy koloryt i delikatną opaleniznę. Puder przepięknie pachnie, jeśli jeszcze go nie miałyście, polecam, jest w stałej ofercie Sephory!
Nuxe suchy olejek do ciała to produkt chyba tak kultowy, że nie ma osoby, która by o nim nie słyszała. Ja wybieram na lato wersję ze złotymi drobinkami, która zaaplikowana na skórę delikatnie ją ociepla i ozłaca w subtelny sposób, bez ciężkiego brokatu czy tandetnej poświaty. Olejek jest praktycznie naturalny, prócz tego że rozświela skórę, pielęgnuje ją i odżywia, może być stosowany i na twarz i na włosy. Jest mega wydajny! I naprawdę jest suchy, po wmasowaniu w ciało nie zostawia żadnej tłustej czy lepiącej warstwy.Nie nada skórze żadnego koloru, ale dzięki złotym, bardzo dobrze zmielonym drobinkom, ociepla skórę i sprawia, że pięknie lśni zdrowym blaskiem. Uwaga! Zapach uzależnia!!
Pat&Rub Koloryzujący i Upiększający Balsam do Ciała, to słoneczna propozycja od naszej rodzimej marki, która tworzy tylko i wyłącznie w stu procentach naturalne kosmetyki. To coś pomiędzy olejkiem Nuxe, bo też zawiera delikatne, rozświetlające drobinki, a rajstopami w sprayu z SH, bo nadaje skórze bardzo subtelny kolor. Nie jest to samoopalacz, to po prostu balsam z kolorem, który po aplikacji dodaje skórze delikatnego koloru, sprawia, że nabiera ona zdrowego kolorytu, rozświetla ją, a wieczorem pod prysznicem po prostu go zmywamy wodą z mydłem. Balsam zawiera w sobie składniki pielęgnujące skórę, ma bardzo deliktany zapach, na skórze praktycznie jest niewyczuwalny, możemy stosować go na całe ciało.Co bardzo ważne, tak jak rajstopy SH nie brudzi ubrń, chwilę po aplikacji możemy wskakiwać w nawet w białe i jasne ciuchy. Rewelacyjny! Dostępny w dwóch pojemnościach, u mnie wersja mniejsza, którą możecie nosić nawet w torebce:)
Wszystkie te produkty to moje niezbędniki na to lato. Jestem ciekawa, czy znacie te produkty i co najbardziej przykuło Waszą uwagę. Co jest na Waszej letniej liście?