Po przeczytaniu książki Joanny Glogazy "Slow Fashion. Modowa Rewolucja", bardzo zmieniłam moje nastawienie do zakupów, czy do posiadania rzeczy. I mimo, że książka mówi o modzie, przekaz jest szerszy i tyczyć się może każdej innej sfery życia, konsumpcji, czy zbędnych i ponadprogramowych zakupów. Gruntownie przejrzałam swoją szafę, z której pozbyłam się trzech wielkich toreb ciuchów, swoją rewolucję przeniosłam też do łazienki, z której wyzbyłam się kosmetyków, które stały nieużywane lub w zapasach, wiedząc, że nie będą mi one niezbędne, lub nim je otworzę, minie ich data przydatności, a bliskie mi osoby ucieszą się z opakowania nowego kremu czy tuszu. Zostawiłam tylko kilka butelek i opakowań tych produktów, których naprawdę regularnie używam i które wiem, że dla mojej skóry są dobre. Obiecałam sobie, że nie będę kumulować zapasów, a kupować będę tylko to, co najpierw wykończę i co będzie mi faktycznie potrzebne. I tak dotrwałam do pustych opakowań i z czystą głową, sumieniem i półkami mogłam uzupełnić w ostatnim czasie kilka produktów, którymi dziś podzielę się z Wami na blogu. Większość z tych kosmetyków jest dla mnie całkowicie nowa, większość też jest już w użyciu, praktycznie wszystkie zapowiadają się naprawdę fajnie. Zerknijcie co zasiliło moją pielęgnację i makijaż w ostatnich dniach!
Dzięki uprzejmości Agaty z bloga BeautyIcon, z Warszawy przyleciał do mnie krem pod oczy z awokado firmy Kiehl's oraz nawilżająca maseczka na noc Origins. Krem to moje drugie opakowanie, jest tak genialny, silnie nawilżający i regenerujący okolicę oczu, że chętnie nabyłam go ponownie. Maseczka nawilżająca Origins natomiast jest dla mnie całkiem nowa, ale od długiego czasu po wielu pozytywnych recenzjach które czytałam na jej temat, miałam ochotę ją wypróbować. Póki co użyłam jej tylko raz, ale ten jeden wystarczył abym się nią zachwyciła i wszystko, co słyszałam na jej temat okazuje się być prawdą. Obłędnie pachnie, genialnie nawilża skórę i napina ją, dodatkowo ogromny plus za skład. Na pewno za jakiś czas wrócę z jej szerszą recenzją. O kremie Kiehl's możecie poczytać TU.
Uwielbiam nowe produkty do włosów, natomiast bardzo selektywnie podchodzę do ich wyboru. Co tu dużo mówić, po prostu bardzo lubię dobre szampony do włosów, jeszcze lepiej, jeśli faktycznie widać po nich efekty na moich kosmykach. Ze sklepu Hair2Go przyjechał do mnie szampon firmy Living Proof Perfect Hair Day. Szampon przeznaczony jest do każdego typu włosów, ma przedłużać ich świeżość, regenerować je i nawilżać jednocześnie, dbając także o ich gęstość i połysk. Czyli wszystko w jednym, okraszone obłędnie pięknym zapachem. Marka kusiła mnie już od jakiegoś czasu, więc tym bardziej cieszę się, że mogę ją wypróbować. Po kilku pierwszych myciach mogę powiedzieć, że szampon jest bardzo fajny, potrzebuję jednak jeszcze trochę czasu aby poobserwować reakcję moich włosów i skóry głowy po nim, a wtedy też napiszę szerzej o nim na blogu. Do szamponu ze sklepu przyleciała również pianka zwiększająca objętość włosów firmy Kevin Murphy. Użyłam jej tylko raz, tym na co zwróciłam jako pierwsze uwagę, jest jej świetny zapach. Rezultaty powiększenia czupryny również w krótce na blogu.
Powrót do latach zaliczył balsam do ciała Rejuvenate Aesop. Jego fantastyczny zapach jest idealny na tę porę roku, a działanie zadowoli nawet wybredne fanki nawilżania skóry. Dostać możecie go w perfumerii Galilu, a jego recenzję będziecie mogły przeczytać u mnie na blogu już niebawem. Firma Himalaya to marka, która produkuje naturalne kosmetyki oraz genialne naturalne pasty do zębów. Sparkling White od dawna należy do moich ulubionych, ale tym razem postawiłam na wersję Dental Cream i naprawdę uwierzcie, żadna pasta nie daje takiego odświeżenia i delikatnego wybielenia zębów niż ta. Hit!
Ze sklepu online MAC przyjechał do mnie rozświetlający korektor w pisaku Prep and Prime Light Boost. Od jakiegoś już czasu chciałam go wypróbować, a nocne wstawanie do córki i krótkie noce idealnie wpisały się w potrzeby wypróbowania tego korektora właśnie teraz. Jest już w stałym użyciu i jest dosłownie fantastyczny, wrócę z nim niedługo na bloga. Również z Maca jest kredka do ust w kolorze Go for Girlie, cudowny, cukierkowy i bardzo dziewczęcy róż, który będzie pasował do każdej karnacji. Przepiękny, doda świeżości makijażowi w te ciemne, posępne zimowe dni.
Olejek Prodigieux aptecznej firmy Nuxe jest moim ogromnym ulubieńcem od lat. Uwielbiam go nie tylko za wspaniałe odżywcze właściwości, ale przede wszystkim jestem uzależniona od jego zapachu. Dlatego gdy zobaczyłam, że firma wypuściła na rynek żel pod prysznic ze złotymi drobinkami z tej serii, obiecując, że zapach żelu jest identyczny jak w kultowym już olejku, skusiłam się i kupiłam go, chociaż od długiego już czasu pod prysznicem stosuję tylko naturalne mydła w kostce. Niestety, ten zakup to był błąd, żel zupełnie nie pachnie jak olejek, jest mało wydajny i nie nawilża skóry. Na szczęście szybko się kończy, więc jego żywot niedługo dobiegnie końca.
Internetowy sklep Organicall zachwycił mnie dostępnośćią kosmetyków, które w Polsce są nowością, a na świecie od długiego już czasu zachwycają nie tylko przeciętnych ale świadomych konsumentów, ale także gwiazdy. Z szerokiego asortymentu naturalnych i organicznych kosmetyków, w moje ręce wpadło serum amerykańskiej firmy Suki, które jest bombą witaminową dla skóry i dba o to, aby dodać blasku naszej cerze, nawilżyć ją , odmłodzić, zredukować drobne linie i zmarszczki, dodać jej wigoru, różany tonik brytyjskiej firmy Skin&Tonic, której filozofia opiera się na użyciu maksymalnie siedmiu składników w swoich kosmetykach oraz regenerujący szampon i odżywka z lipą austriackiej firmy Less is More, której hasłem przewodnim jest Funkcjonalność.Czystość.Organiczność. Wszystkie kosmetyki są w użyciu i każdym jestem już zachwycona, ale na szczególną uwagę zasługuje serum Suki, które dosłownie zachwyciło mnie i moją skórę na tyle, że nie mam ochoty na żadne inne serum w mojej pielęgnacji! Na pewno recenzje tych kosmetyków z czasem pojawią się na blogu, Wam polecam odwiedziny w tym genialnym sklepie internetowym.
Również za sprawą Agaty z bloga BeautyIcon, która na swoim blogu zachwalała micele Mixa zdecydowałam się na zakup micelarnego płynu do skóry wrażliwej tej firmy. Płyn przepięknie pachnie różami, jest ultra łagodny dla mojej suchej i wrażliwej cery i bardzo dobrze oczyszcza skórę. Jestem bardzo na tak i chętnie wypróbuję pozostałe płyny micelarne tej marki.
Zdecydowałam się także na wypróbowanie kawowego scrubu firmy Body Boom, który w ostatnim czasie robi furorę na Instagramie i blogach. Nic dziwnego, scrub jest ge nial ny! Jeżeli jeszcze go nie mniałyście, koniecznie musicie to nadrobić. Kapitalnie wygładza skórę, ujędrnia ją a zapach...nie umiem tego nawet opisać, bajka! Na plus zasługuje również to, że jest to nasza rodzima firma, a wszystkie składniki peelingu są naturalne.
I to wszystkie nowości, które ostatnio się u mnie pojawiły. Coś szczególnie przykuło Waszą uwagę? O którymś kosmetyku szczególnie chcielibyście przeczytać na blogu? A może już znacie i lubicie te kosmetyki?