Mimo to, iż w nowym roku planuję minimalizm i ograniczenie kupowania wielu kosmetyków na rzecz kilku, ale dobrej jakości, w ostatnim czasie, głównie ze względu na święta rzecz jasna, wpadło do mojego zbioru kilka nowości. Są to w większości kosmetyki, których jeszcze nie miałam okazji używać, więc cieszę się, bo możliwe, że kilka z nich okaże się prawdziwymi perełkami i zostanie w moim zbiorze na stałe.
Essie Festive Fingertips z bliska możecie obejrzeć to pudełko TU, gdyż pokazywałam je już na blogu. Cudowna edycja limitowana, zawierająca cztery lakiery Essie, które kolorem idealnie wpisują się w mój gust. Przyjechały do mnie z Londynu, z tego co wiem, niestety to pudełko nie było dostępne w Polsce.
Bumble and Bumble Thickening Dryspun Finish firmę Bumble and Bumble uwielbiam, chyba nie trafił mi się jeszcze produkt z tej firmy, z którego byłabym niezadowolona. Ten lakier -spray chciałam przetestować, od kiedy zobaczyłam go na brytyjskich blogach i mimo to, że chwilę później pojawił się w Polsce, wiedziałam, że dostanę go w okolicy świąt, że przyjedzie do mnie z UK. Spray działa trochę jak lakier, trochę jak suchy szampon. Pogrubia włosy, daje ten efekt uniesienia i lekkiego nieładu na głowie, a dodatkowo delikatnie utrwala fryzurę i obłędnie pachnie. Na drugi dzień po myciu włosów równie dobrze utrwalicie nim fryzurę jak i odświeżycie. Bajka.
Una Brennan Intense Moisture Mask nawilżająca, różana maseczka przeznaczona do cery suchej, wrażliwej. Ta firma nie była mi dotąd znana, widziałam ją również na kilku brytyjskich blogach i tam zbiera bardzo pozytywne opinie, więc jestem jej bardzo ciekawa. Póki co maseczka spisuje się bardzo fajnie, więcej napiszę na jej temat za jakiś czas.
Una Brennan Calming Creamy Cleanser to kremowe mleczko do mycia twarzy, które pochodzi z tej samej różanej serii co maseczka. Nie otwierałam jeszcze tego produktu, gdyż kończę swoją różaną pianką do mycia z Phenome, ale mam zamiar używać tego mleczka do porannego oczyszczania twarzy.
Baies Diptyque jedna z moich ulubionych świeczek. Uwielbiam ten zapach, kwiatowy z domieszką czarnej porzeczki. Pachnie idealnie, pali się długie godziny i wypala się do samiutkiego końca. Wiem, że cena tych świeczek trochę odstrasza, ale uwierzcie, jeśli lubicie niespotykane zapachy, warto w nią zainwestować. Moja przyjechała do mnie z perfumerii Galilu.
Aesop Parsley Seed Mask również z Galilu, w przepięknie pachnącej paczce, przyjechała do mnie maseczka z nasion pietruszki firmy Aesop. Firmę Aesop uwielbiam i mimo to, że nie zawsze wszystkie zapachy w ich kosmetykach mi pasują, to działanie zawsze wynagradza mi wszystko. Ta maseczka ma za zadanie oczyścić twarz, odświeżyć ją, rozjaśnić. To moje pierwsze spotkanie z pietruszkową serią, więc spodziewajcie się obszernej recenzji za jakiś czas.
Lirene maska do stóp co do tego kremu maski, który zawiera aż 30% mocznika, pokładałam wielkie nadzieje. W końcu mój ukochany krem do stóp Propodii miał 28% mocznika i sprawował się wyśmienicie, tu mamy go trochę więcej. Niestety, po pierwszych testach muszę przyznać, że czuję się trochę zawiedziona, ale dam mu jeszcze szansę, wrócę do mojej opinii za jakiś czas.
Rimmel Blush w kolorze Santa Rose, róż, który ujął mnie swoim pięknym odcieniem delikatnego różu, na twarzy wygląda jak świeży, naturalny rumieniec. Nie wiem dlaczego, w Polsce nie mogę nigdzie spotkać róży Rimmel, widziałam tylko brązery oraz róże mozaiki. A szkoda, bo te produkty są tanie i naprawdę fajnej jakości. A może Wy wiecie, gdzie można kupić te róże u nas?
Organique scrub firmę Organique absolutnie uwielbiam, ich peelingi do ciała również. Tu małe pudełeczko ich cudownego scrubu do ciała o zapachu kawy. Uwielbiam za konsystencję, działanie i cudowny, naturalny zapach.
To wszystkie nowości, które zagościły u mnie w ostatnim czasie. Każdy z wymienionych produktów, na pewno pojawi się w niedługim czasie na blogu w szerszej recenzji. Może macie jakieś typy, który kosmetyk powinien pojawić się tu jako pierwszy?