Po pierwszej mojej tak długiej przerwie w blogowaniu, wracam dziś do Was z nowym wpisem i trochę spóźnionymi, ale jednak godnymi uwagi ulubieńcami sierpnia. Tak jak pisałam na moim
Twitterze oraz
FB, przerwa spowodowana była przeprowadzką, remontem, i ciągiem wszelkich innych zdarzeń, które uniemożliwiły mi pisanie na blogu, ale wszystko wróciło już do normy i dzisiejszym wpisem witam się i zapraszam do lektury :)
Chciałam jeszcze raz serdecznie podziękować za wszystkie maile, pytania od Was, o to, co u mnie i kiedy pojawią się nowe wpisy, bardzo fajnie, że tu jesteście!
PIELĘGNACJA
Bioderma Hydrabio Mask to kosmetyk, do którego wracam raz na jakiś czas, bo jest sprawdzony, bezpieczny i naprawdę działa. Kremowa maska przeznaczona do skóry suchej, odwodnionej, wymagającej regeneracji doprowadziła w kilka dni moją przesuszoną skórę po opalaniu do należytego poziomu nawilżenia. Ponieważ maska nie wymaga spłukiwania, zostawiałam ją na twarzy całą noc, a efekt z rana był naprawdę widoczny gołym okiem. Skóra nie jest ściągnięta, jest elastyczna, nawilżona, wszystkie drobne linie czy suche skórki znikają, a jej delikatny i bardzo przyjemny zapach umila tylko jej regularne stosowanie. Maska nie zapycha, nie powoduje wzmożonego przetłuszczania skóry po odstawieniu, nie podrażnia mojej wrażliwej skóry. Polecam każdemu. Do kupienia w aptece.
Bumble and Bumble Hairdresser's Invisible Oil Primer ok, nazwa trochę przydługa, ale efekt jaki uzyskuję po tym produkcie może zaskoczyć i to dość mocno. Śmiało mogę powiedzieć już teraz, że będzie to jedno z moich odkryć kosmetycznych tego roku. Produkt to wielozadaniowy, działa jak odżywka, a także spray ochronny przed wysoką temperaturą i wspomagacz w rozczesywaniu. W każdej z tych ról spełnia się genialnie, włosy są miękkie, błyszczące, świetnie się układają, a zapach potrafi uzależnić. Wkrótce poświęcę mu osobną notkę na blogu i wtedy szerzej opiszę jego spektakularne działanie.
Bumble and Bumble Does It All Hairspray to kolejny produkt, do którego wracam regularnie. To niezwykły zwykły lakier do włosów, który jak sama nazwa wskazuje, robi wszystko. Pomaga w stylizacji włosów na gorąco, przedłuża trwałość każdej fryzury pozostawiając przy tym włosy elastyczne, nieposklejane i naturalne. Lubię go właśnie za to, że nie można z nim przesadzić, nieważne czy upinamy weselnego koka, czy chcemy tylko delikatnie utrwalić fale, spisuje się rewelacyjnie. Plus za duże opakowanie i wydajność, minus za okropną cenę.
Dior Huile Abricot czyli nowa wersja kultowego już kremu do skórek Diora, w nowym wydaniu. Mam mieszane uczucia co do jego zmienionej formy, no bo niby ma specjalny pędzelek aplikator, który pomaga precyzyjnie zaaplikować produkt na skórki wokół paznokcia, olejek nie jest tłusty i nadal pięknie pachnie brzoskwiniami, ale jednak krem był w większym opakowaniu i zdaje mi się, że był bardziej wydajny. Co do działania nie mogę się przyczepić, działa jak jego stara formuła, szybko i genialnie nawilża skórki, likwiduje szorstkość i zadziory, regularnie stosowany idealnie je zmiękcza.
MAKIJAŻ
Essie Urban Jungle w tym miesiącu nie pojawiła się w moim makijażu żadna nowość, która zaskoczyłaby mnie swoim efektem, prócz lakieru od Essie (stare, poczciwe Essie) w kolorze Urban Jungle. Dla mnie to kolor hit, który mogłabym nosić na paznokciach non stop, gdyby nie to, że po remoncie połamane i w opłakanym stanie nie nadają się w tej chwili do malowania. Kolor to rozbielona szarość, która na paznokciach przypomina efekt, jaki uzyskujemy z Fiji. Bajeczny, elegancki, casualowy i jaki tylko zechcecie. Jeden z fajniejszych lakierów jakie kiedykolwiek miałam, żałuję, że to wersja limitowana.
To wszyscy moi ulubieńcy sierpnia. Jestem ciekawa, czy któryś z tych produktów Was zaciekawił, a może już je znacie?