30 września 2014

Nice is Nice | Essie


Nie przepadam za fioletami na paznokciach, ale jest w mojej kolekcji jeden egzemplarz, dla którego robię wyjątek. Nice is Nice firmy Essie, to zgaszony, pastelowy fiolet, wymieszany z kroplą szarości, który teraz, w jesienną szarugę, idealnie wpisuje się w klimat i subtelnie ozdabia paznokcie. Kremowy, bez krzty drobinek, cudnie lśni i trwa nieprzetrwanie na paznokciach do pięciu dni. Do pełnego krycia potrzebne są dwie warstwy, ale aplikacja jest bezproblemowa, lakier nie smuży, nie ciągnie, a dostępna wersja z szerokim pędzelkiem zdecydowanie ułatwia jego nakładanie.

Co o nim sądzicie? Lubicie fiolety na paznokciach?

28 września 2014

Sunday | Bumble and Bumble




























Czy dzisiejszy dzień nie jest idealny na to, aby napisać aśnie o tym kosmetyku? Chyba zgodzicie się ze mną, że zdecydowanie tak. Niedzielny szampon firmy Bumble and Bumble to jeden z moich ulubionych i sprawdzonych kosmetyków, do których wracam od lat. Właśnie kilka dni temu przyjechała do mnie nowa butelka prosto z perfumerii Galilu, więc myślę, że to czas, aby w końcu wspomnieć o nim na blogu. A zdecydowanie warto, bo ten niedzielny, oczyszczający szampon jest jednym słowem genialny.

Nie wiem jak Wy, ale ja, mimo to, iż nie stosuję w tygodniu dużo kosmetyków do stylizacji włosów, raz w tygodniu mam ochotę oczyścić włosy i skórę głowy czymś specjalnie do tego przeznaczonym, czymś, co ściągnie i zmyje z głowy resztki ewentualnych produktów do stylizacji, oleje, odświeży włosy, sprawi, że są tak czyste, że aż skrzypią. Sunday właśnie tak działa. Gęsty i przezroczysty żel, który jest tak wydajny, że już przy pierwszym myciu świetnie się pieni i oczyszcza, wzbogacony jest o wyciąg z żeń-szenia, rozmarynu i szałwii, które działają gojąco, rewitalizująco, oczyszczająco i stymulująco na nasze włosy. Pachnie bardzo delikatnie i nienachalnie, dla mnie tak, jak linia Thickening z tej samej firmy, więc dla osób, które ją znają, wiecie o czym mówię. Cała ta mieszanka pomaga oczyścić włosy i pomóc nam rozpocząć cotygodniowy rytuał domowego SPA, bo nałożona na tak dobrze oczyszczone włosy maska, działa zdecydowanie lepiej. Włosy po umyciu są lekkie, odzyskują wigor, wszelkie osady, tłuszcz są usunięte, włosy są puszyste i zdecydowanie na dłużej zachowują swoją świeżość. Przetłuszczające się włosy go pokochają! Co jeszcze bardzo mi pasuje, to to, że szampon nie przesusza włosów i wiem, że nawet jeśli użyję go częściej niż raz w tygodniu, nie zrobi mi krzywdy. Niestety, nie jest on dla każdego. Włosy, które są traktowane chemią i świeżo po koloryzacji nie powinny mieć z nim do czynienia, co innego tuż przed koloryzacją, tu jest bardzo wskazany. Szampon nie jest tani, bo za butelkę musimy zapłacić 75 zł, ale pamiętajmy, żę jest to kosmetyk, którego używamy raz w tygodniu w niedzielę (lub też każdy inny dzień), a także, że jest bardzo gęsty i bardzo wydajny, więc myślę, żę warto w niego zainwestować, bo nasze włosy to poczują i będą czekały na każdą kolejną niedzielę.

Czy Wy też oczyszczacie włosy raz w tygodniu, czy raczej korzystacie cały czas z jednego szamponu? Znacie Sunday?

24 września 2014

Too Too Hot | Essie



























Czerwień na paznokciach to dla mnie klasyka, najlepiej jak jest strażacka i pięknie lśniąca, w żadnym wypadku z drobinkami. Mam do niej słabość i właściwie nie wiem dlaczego przez całe wakacje nie miałam jej ani razu na paznokciach (może dlatego, że zakochana bez pamięci byłam w bieli?), więc dzisiaj, jako, że czuję (i widzę za oknem) już pierwsze podrygi jesieni, a aura szara i posępna nadaje się tylko do tego, aby pod kocem zaszyć się z ulubionym serialem (Orange is The New Black, dlaczego czekałam tak długo, żeby Cię obejrzeć!), postanowiłam wpuścić trochę koloru do tego smutnego dnia i na paznokcie nałożyłam mój ostatni nabytek od Essie, czyli Too Too Hot. Kremowa czerwień kryje płytkę już po pierwszej warstwie, choć ja dla pełnej satysfakcji kładę dwie. Posiadam wersję z szerokim pędzelkiem, więc aplikacja tej idealnej konsystencji to bajka. Kolor spodoba się każdej fance czerwieni, a odcień pasuje zdecydowanie do każdej karnacji. Przypomina mi trochę moją ulubioną Fifth Avenue tego samego producenta, ale przecież każdy kolor od Essie jest inny i każdy okazuje się być niezbędny, kiedy stoimy wpatrzone w szafę z tymi lakierami:)

Znacie Too Too Hot? Czerwień u Was to klasyka, czy trzymacie ją na specjalne okazje?

21 września 2014

Snapshots of the Week 59


































1. Jarosławiec i lato. 2. Dzień dobry. 3. Pan Łosoś. 4. Duet co pięknie pachnie.

































5. Clinique i Dior. 6. Miłość-Essie Urban Jungle. 7. Berlin I like you. 8. Banoffee Pie.


































9. Jesienne zakupy. 10. Palma. 11. Babeczki w plenerze. 12. Szmaragdowe.


































13. Zestaw idealny. 14. Zioła! 15. Public. 16. Jeszcze ciepło.

17 września 2014

Urban Jungle | Essie




























Lakiery Essie uwielbiam, za formułę, konsystencję i oczywiście ogromny wybór kolorów. Ale kolor Urban Jungle z letniej kolekcji Haute in the Heat całkowicie zawładnął moim sercem i paznokciami, gdybym miała pozbyć się teraz wszystkich swoich lakierów i zostawić tylko jeden kolor, zdecydowanie byłby to właśnie ten. W kolekcji Urban Jungle określany jest jako alabastrowa orchidea. Kremowy, rozbielony beż, wymieszany z szarością, czasami przypominający bardzo jasną kawę z mlekiem, ja nazywam ten kolor kością słoniową. Jakiego określenia na niego byście nie użyli, to po prostu piękny, klasyczny kolor, który moim zdaniem pasuje do wszystkiego. Niektórym przypomina kultowe już Fiji, które też uwielbiam, ale dla mnie poza wykończeniem, to zupełnie inna bajka kolorystyczna. Posiadam wersję profesjonalną, z cienkim pędzelkiem. Aplikacja jest raczej bezproblemowa, ale jak to przy mlecznym wykończeniu bywa, trzeba się trochę przyłożyć i zrobić to dość starannie, bo w innym przypadku lubi delikatnie smużyć. Kryje po dwóch warstwach, pozostawiając piękny połysk. Trwałością nie odbiega od standardu Essie, trzyma się na paznokciach bez uszczerbku do kilku dni. Na dłoniach prezentuje się naprawdę pięknie. I mogę nie być obiektywna, bo fanką mlecznych wykończeń jestem ogromną, ale Urban Jungle zdecydowanie uwielbiam!
Znacie ten kolor? Podobają się Wam mleczne i kremowe wykończenia lakierów?




14 września 2014

Hairdresser's Invisible Oil Heat/UV Protective Primer | Bumble and Bumble





























Ja i moje włosy to temat rzeka. Są okresy, kiedy jestem z nich naprawdę zadowolona i żyjemy sobie w symbiozie, spokoju i blasku słońca, upinając, prostując, kręcąc, a są czasy takie jak ostatnio, kiedy niestety nie do końca się dogadujemy, winiąc za nasz konflikt słońce, słoną morską wodę i przyjście jesieni. No cóż, nie zawsze jest łatwo, więc szukając pomocy i rozwiązania, czytając opinie i recenzje, postanowiłam pomóc naszej relacji kosmetykiem, który zdecydowanie pomaga mi i moim włosom dojść do porozumienia :)
Jak już nie raz wspominałam, ciepło suszarki i wysokie temperatury prostownicy nie są mi obce, dlatego moje włosy, mimo to, iż cienkie i delikatne, potrzebujące zdecydowanie efektu OOOMP u nasady,  wymagają też odżywienia na końcach, co zna na pewno wiele z Was i wiecie, że dobranie takich produktów do włosów, które nawilżają końcówki nie obciążając przy tym włosów to nie lada wyzwanie. Włosy myję niezmiennie szamponem naturalnym Pat&Rub z serii zielonej, który działa bardzo oczyszczająco, dodaje moim włosom objętości i utrzymuje je świeże przez 2 dni. Po umyciu nakładam odżywkę, lub ostatnimi czasy, sięgam po kosmetyk wielofunkcyjny, który świetnie odżywkę zastępuje, jakim jest primer z serii Hairdresser's Invisible Oil firmy Bumble and Bumble. Produkt pochodzi z serii, na którą składają się cztery produkty: szampon, odżywka (którą rónież posiadam i jest świetna), primer oraz lekki olejek. Każdy kosmetyk z serii wzbogacony jest sześcioma lekkimi olejkami, które mają za zadanie wygładzić, odżywić i zdyscyplinować szorstkie, suche i zniszczone włosy. Te sześć olejków, to nic innego jak olej kokosowy, arganowy, macadamia, olejek ze słodkich migdałów oraz z pestek winogron. Przyznam, że bałam się, iż tak bogaty skład obciąży moje podatne na to włosy, które już i tak są wystarczające delikatne, ale nic takiego się nie stało i produkt sprawdził się nawet na tak wymagających kosmykach. Primer możemy zastosować na dwa sposoby, po umyciu na osuszone ręcznikiem włosy, lub na sucho przed ich stylizacją. Ja stosuję go w pierwszej wersji, a to dlatego, że jego pierwszą funkcją jest wspomaganie w rozczesywaniu włosów. Trzeba uważać z ilością, którą aplikujemy na włosy, choć atomizer, który świetnie i równomiernie zrasza włosy delikatną mgiełką nie pozwala nam na to, aby popełnić błąd. Po nałożeniu kosmetyku na włosy, pierwsze co czujemy, to przepiękny zapach, który utrzymuje się na włosach długie godziny i który osobiście uwielbiam. Rozczesywanie z tym produktem idzie naprawdę gładko i po tej czynności przystępuję do suszenia włosów suszarką wiedząc, że podczas suszenia primer spełnia swoją kolejną funkcję, mianowicie chroniąc i zabezpieczając włosy przed gorącym powietrzem suszarki. Po wysuszeniu włosy są niesamowicie miękkie, lejące, nie są obciążone, posklejane, wręcz przeciwnie, puszyste i lekkie. Genialnie współpracują z jakąkolwiek dalszą stylizacją, utrzymując delikatny zapach. Przyznaję, że po pierwszym użyciu tego produktu byłam zachwycona tym, jak moje włosy wyglądają i w jak dobrej są kondycji. Jeśli używacie prostownicy, primer ułatwia sunięcie po włosach płytek i przyśpiesza ich prostowanie. Pomaga także utrzymać włosy w ryzach przy jakiejkolwiek wilgotności, co dla mnie jest ogromnym plusem, ponieważ mam włosy podatne na puszenie się. Moje włosy naprawdę polubiły ten produkt i jedyny minus to jego cena, bo za butelkę w Sephorze musimy zapłacić 109 zł, choć pojemność jest naprawdę spora, 250 ml, a i wydajność ogromna, bo kosmetyk nakładamy naprawdę rozsądnie i z uwagą. 
Jeżeli więc potrzebujecie produktu, który nawilży, zmiękczy Wasze włosy i ochroni je przed jakąkolwiek stylizacją i zniszczeniami z nią związanymi, polecam, wypróbujcie ten spray i dajcie swoim włosom szansę na lepszy dzień:)
Znacie już może ten kosmetyk ? Jakich kosmetyków używacie do ochrony Waszych włosów?

11 września 2014

August Beauty Favourites




























Po pierwszej mojej tak długiej przerwie w blogowaniu, wracam dziś do Was z nowym wpisem i trochę spóźnionymi, ale jednak godnymi uwagi ulubieńcami sierpnia. Tak jak pisałam na moim Twitterze oraz FB, przerwa spowodowana była przeprowadzką, remontem,  i ciągiem wszelkich innych zdarzeń, które uniemożliwiły mi pisanie na blogu, ale wszystko wróciło już do normy i dzisiejszym wpisem witam się i zapraszam do lektury :)
Chciałam jeszcze raz serdecznie podziękować za wszystkie maile, pytania od Was, o to, co u mnie i kiedy pojawią się nowe wpisy, bardzo fajnie, że tu jesteście!

PIELĘGNACJA

Bioderma Hydrabio Mask to kosmetyk, do którego wracam raz na jakiś czas, bo jest sprawdzony, bezpieczny i naprawdę działa. Kremowa maska przeznaczona do skóry suchej, odwodnionej, wymagającej regeneracji doprowadziła w kilka dni moją przesuszoną skórę po opalaniu do należytego poziomu nawilżenia. Ponieważ maska nie wymaga spłukiwania, zostawiałam ją na twarzy całą noc, a efekt z rana był naprawdę widoczny gołym okiem. Skóra nie jest ściągnięta, jest elastyczna, nawilżona, wszystkie drobne linie czy suche skórki znikają, a jej delikatny i bardzo przyjemny zapach umila tylko jej regularne stosowanie. Maska nie zapycha, nie powoduje wzmożonego przetłuszczania skóry po odstawieniu, nie podrażnia mojej wrażliwej skóry. Polecam każdemu. Do kupienia w aptece.

Bumble and Bumble Hairdresser's Invisible Oil Primer ok, nazwa trochę przydługa, ale efekt jaki uzyskuję po tym produkcie może zaskoczyć i to dość mocno. Śmiało mogę powiedzieć już teraz, że będzie to jedno z moich odkryć kosmetycznych tego roku. Produkt to wielozadaniowy, działa jak odżywka, a także spray ochronny przed wysoką temperaturą i wspomagacz w rozczesywaniu. W każdej z tych ról spełnia się genialnie, włosy są miękkie, błyszczące, świetnie się układają, a zapach potrafi uzależnić. Wkrótce poświęcę mu osobną notkę na blogu i wtedy szerzej opiszę jego spektakularne działanie.

Bumble and Bumble Does It All Hairspray to kolejny produkt, do którego wracam regularnie. To niezwykły zwykły lakier do włosów, który jak sama nazwa wskazuje, robi wszystko. Pomaga w stylizacji włosów na gorąco, przedłuża trwałość każdej fryzury pozostawiając przy tym włosy elastyczne, nieposklejane i naturalne. Lubię go właśnie za to, że nie można z nim przesadzić, nieważne czy upinamy weselnego koka, czy chcemy tylko delikatnie utrwalić fale, spisuje się rewelacyjnie. Plus za duże opakowanie i wydajność, minus za okropną cenę. 

Dior Huile Abricot czyli nowa wersja kultowego już kremu do skórek Diora, w nowym wydaniu. Mam mieszane uczucia co do jego zmienionej formy, no bo niby ma specjalny pędzelek aplikator, który pomaga precyzyjnie zaaplikować produkt na skórki wokół paznokcia, olejek nie jest tłusty i nadal pięknie pachnie brzoskwiniami, ale jednak krem był w większym opakowaniu i zdaje mi się, że był bardziej wydajny. Co do działania nie mogę się przyczepić, działa jak jego stara formuła, szybko i genialnie nawilża skórki, likwiduje szorstkość i zadziory, regularnie stosowany idealnie je zmiękcza. 

MAKIJAŻ

Essie Urban Jungle w tym miesiącu nie pojawiła się w moim makijażu żadna nowość, która zaskoczyłaby mnie swoim efektem, prócz lakieru od Essie (stare, poczciwe Essie) w kolorze Urban Jungle. Dla mnie to kolor hit, który mogłabym nosić na paznokciach non stop, gdyby nie to, że po remoncie połamane i w opłakanym stanie nie nadają się w tej chwili do malowania. Kolor to rozbielona szarość, która na paznokciach przypomina efekt, jaki uzyskujemy z Fiji. Bajeczny, elegancki, casualowy i jaki tylko zechcecie. Jeden z fajniejszych lakierów jakie kiedykolwiek miałam, żałuję, że to wersja limitowana.

To wszyscy moi ulubieńcy sierpnia. Jestem ciekawa, czy któryś z tych produktów Was zaciekawił, a może już je znacie?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...