Jak co roku o tej porze, gdy wiosna już rozgości się u nas na dobre, a lato można powiedzieć, że jest praktycznie za rogiem, produkty samoopalające w mojej pielęgnacji stają się taką samą podstawą jak krem nawilżający. Przetestowałam ich już ogrom i zawsze informuję Was na blogu, gdy znajdę coś godnego uwagi. Nie inaczej jest w tym sezonie, ale tym razem napiszę Wam o produktach wyjątkowych, prawie idealnych. Jestem przekonana, że ta dwójka będzie często gościła w mojej łazience. Po tym poście, myślę, że zagości też i u Was:) Jeśli po zimie Wasza skóra jest blada, wygląda na zmęczoną, chcecie aby Wasze ciało było jak muśnięte słońcem jeszcze przed wakacjami, zapraszam do czytania!
Clarins jakiś czas temu wypuścił na rynek samoopalacz, jakiego na rynku jeszcze nie było. To koncentrat, w postaci olejku, który dodajemy do naszego obecnie używanego kremu do twarzy lub balsamu do ciała. Dwie wersje, jedna do twarzy, druga do ciała, obie zdecydowanie potrzebne, obie dające piękny efekt. Radiance Plus Golden Glow Booster, bo taką nosi nazwę, zapakowany jest w buteleczkę, o prostym i moim zdaniem bardzo estetycznym wyglądzie. Mniejsza wersja do twarzy i większa do ciała, zaprojektowane są tak samo, aby jak najwygodniej aplikować produkt. Zakończone precyzyjnym dozownikiem i bardzo sprytnym aplikatorem (wystarczy na dnie butelki nacisnąć dowolną ilość razy, aby wycisnąć odpowiednią ilość kropelek, genialne!) pozwalają na szybkie i łatwe wydobycie produktu. A jak go stosować? Jeżeli chodzi o wersję do twarzy, dodajemy jedną, dwie kropelki do naszego codziennego kremu do twarzy. Kropelki nie obciążają skóry, nie zapychają jej, nadają się i do kremu na noc i do tego na dzień, świetnie sprawdzają się nawet pod makijaż, nie powodują rolowania się podkładu, jego ścierania w ciągu dnia czy innych przykrych niespodzianek. Już po jednej aplikacji skóra jest pięknie rozświetlona oraz delikatnie opalona. Nie ma mowy o żadnych smugach, zaciekach czy pomarańczowych plamach. Efekt jest bardzo naturalny i delikatny, jeżeli chcemy zintensyfikować efekt, stosujemy samoopalacz co dwa dni. ja osobiście używam go dwa razy w tygodniu i efekt jest naprawdę subtelny, acz widoczny. Schodzi równomiernie, no i co najważniejsze, wersja do twarzy jest całkowicie bezzapachowa, nie doświadczymy tu charakterystycznego dla samoopalaczy smrodku, który często po prostu powoduje to, iż wiele osób nie sięga po produkty samoopalające.
Jeżeli chodzi o wersję do ciała, sprawa ma się trochę inaczej. Samoopalacz dodajemy do naszego ulubionego balsamu do ciała, oczywiście dowolnego. Na jedną partię ciała, dodajemy około 4-6 kropelek. I tak np na dwie pompki balsamu dodaję cztery kropelki Radiance Boostera, co wystarcza, aby skóra nabrała naprawdę pięknego wyglądu. Efekt zauważamy po kilku godzinach, skóra jest delikatnie opalona, o zdrowym odcieniu opalenizny, tu również ciężko zrobić sobie krzywdę. Produkt odpowiednio roztarty na ciele wraz z balsamem nie powoduje plam, zacieków czy brzydkich smug. Podobnie jak w przypadku produktu do twarzy, stosuję go dwa razy w tygodniu, pozwala mi to zachować zdrową opaleniznę przez ponad tydzień. Niestety, w przypadku wersji do ciała, pojawia się po aplikacji znany nam zapach samoopalacza. Mimo wszystko efekt, jaki daje nam zastosowanie Radiance-Plus Golden Glow Booster jest wart, aby minimum sześć godzin wytrzymać z tym zapachem. Ciało jest delikatnie opalone, w naturalnym odcieniu ciepłego karmelu, bez nuty pomarańczy, wygląda naprawdę zdrowo, odzyskuje zdrowy blask. Dodatkowym plusem produktów Clarins jest to, że nie przesuszają skóry, dzięki temu, że stosujemy je wraz z naszą nawilżającą kuracją, co przy produktach samoopalających jest rzadkością, dobrze wiemy, że samoopalacze potrafią wysuszyć naszą skórę nie mniej niż słońce. Kropelki Clarins zatem pozwalają cieszyć nam się opalenizną przez cały rok, nie powodując przy tym żadnych skutków ubocznych. Warto wspomnieć też o wydajności produktu. Dzięki temu, że do pokrycia całego ciała wystarczy tylko kilka kropelek, nie wspominając już o twarzy, produkty są bardzo wydajne, wystarczą nam spokojnie na jeden sezon stosowania.
Jeżeli lubicie jak Wasze ciało jest delikatnie muśnięte opalenizną w naturalnym kolorze, a męczy Was stosowanie samoopalaczy w tradycyjnej ich formie, koniecznie wypróbujcie Radiance-Plus Golden Glow Booster. Gwarantuję Wam, że efekt Was oczaruje a łatwość aplikacji przekona!
Zdrowa opalenizna w kropelkach-to musi się udać:)
Znacie te produkty Clarins? Stosujecie samoopalacze, może macie swój ulubiony? Chętnie się dowiem, zostawcie swoje typy w komentarzach:)
Fajna opcja z tym dodawaniem do codziennych preparatów!
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo kusząco :) Ciekawią mnie jeszcze kropelki do twarzy z Collistar, teraz będę miała trudny orzech do zgryzienia :)
OdpowiedzUsuńrozważam wypróbowanie jakiegoś koncentratu, ale chyba najpierw Bielenda, żeby sprawdzić, czy taka forma kosmetyku w ogóle mi odpowiada :)
OdpowiedzUsuńMiałam go kupić w tamtym roku ale wybrałam podobny produkt z Collistar :)
OdpowiedzUsuńJestem fanką Vita Liberata i kropelek Collistara, więc trudno tu skusić mnie na coś nowego, choć lubię markę Clarins.
OdpowiedzUsuńJa od lat jestem wierna ich emulsji Liquid Bronze Self Tanning :)
OdpowiedzUsuńMam te do ciała, ale mam wrażenie, że więcej ich zużywam...tzn tak było w zeszłym roku, bo chwilę przeleżały ;) Może w tym roku spróbuję inaczej ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, przypomniałaś mi, muszę się rozejrzeć za jakimś fajnym samoopalaczem, wersja do twarzy wydaje mi się bardzo kusząca, na pewno nad nią pomyślę :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten duecik :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3
OdpowiedzUsuńHi ja uwielbiam kosmetyki clarins,uzywam od lat nawilzajacego kremu na dzien i na noc.
OdpowiedzUsuń