Sierpień dosłownie mignął mi przed oczami. Nie wiem kiedy i jak zleciał i po prostu się skończył. Zdecydowanie pochłonęły mnie w sierpniu imprezy i przygotowania do nich. Najważniejszą był roczek Zoi, z którego migawki mogliście zobaczyć na moim Instagramie oraz w zestawieniu w poprzednim poście, a także wesele znajomych. Na szczęście wrzesień wita nas nadal ciepłą pogodą i trwającym latem, więc szoku związanego z końcem wakacji i nadchodzącą jesienią nie dane mi było doznać. Oby tak dalej:)
Przed Wami dziś ulubieńcy sierpnia. Jest tu kilka znanych mi już kosmetyków, które pojawiały się na blogu, ale które są nadal godne polecenia i które są w ciągłym użyciu i codziennie pokazują, jak są rewelacyjne. To co, zaczynamy?
PIELĘGNACJA
Kiehls' Creme de Corps balsam do ciała, który pojawił się już w ulubieńcach. Mogę śmiało powiedzieć, że pojawi się on na pewno w ulubieńcach roku, oraz nazwać go królem balsamów. Nie jest to balsam w stu procentach naturalny i chociaż preferują takkie kosmetyki, to tu nie mogę po prostu się do niczego przyczepić. Balsam jest dość bogaty, ale konsystencja szybko i łatwo rozprowadza się na skórze, oraz błyskawicznie wchłania, pozostawiając jednak ochronną warstwę na skórze, która absolutnie nie jest tłusta i nie przeszkadza we wskoczeniu w ubrania. Doskonale nawilża skórę, sprawia, że jest niesamowicie gładka, pięknie rozświetlona i zregenerowana. Do tego jest bezzapachowy, co w ostatnim czasie bardzo mi pasuje i nie koliduje z perfumami. Dla mnie hit. Kolejna butelka w użyciu.
John Masters Organics i duet szampon Scalp oraz odżywka z gorzką pomarańczą. Nowość w pielęgnacji moich włosów, ale po ponad dwóch tygodniach stosowania mogę powiedzieć, że moje włosy uwielbiają to duo i wyglądają naprawdę dobrze. Szampon przeznaczony jest do włosów osłabionych z tendencją do wypadania i wrażliwej skóry głowy. Obłędnie odświeża podczas mycia, a wszystko to za sprawą olejku z mięty, co też objawia się w orzeźwiającym zapachu szamponu. Dla mnie bomba, włosy są lekkie, dobrze oczyszczone, a zapach po umyciu włosów czuć w całym mieszkaniu! Odżywka przeznaczona jest do każdych włosów, nawet tych cienkich i delikatnych. Sprawia, że włosy świetnie się po niej rozczesują, są błyszczące i gładkie. Trzeba natomiast uważać z ilością nałożoną na włosy, bo zbyt duża może je obciążyć i sprawić, że wizualnie jest ich mniej. Niemniej to nadal plus, oznacza to, że odżywka będzie szalenie wydajna.
Skin and Tonic i ich kultowy balsam do ust znam od jakiegoś czasu, wcześniej miałam wersję neutralną, bezzapchową, teraz wybrałam tą o zapachu mięty pieprzowej. Balsam jest w stu procentach organiczny, bezpieczny dla każdego. Wygodny sztyft pozwala na szybką aplikację balsamu, a sam kosmetyk świetnie nawilża usta, regeneruje je i odżywia, sprawia, że są gładkie i miękkie. Do tego zapach jest strzałem w dziesiątkę (wspominałam już, że uwielbiam miętowe kosmetyki?). Ogromny ulubieniec, choć na noc nakładam grubą warstwę miodowego balsamu Nuxe, o tyle w dzień ten jest po prostu niezawodny.
MAKIJAŻ
Maybelline Color Tattoo cień w kremie w kolorze On and On Bronze. Jestem więcej niż pewna, że ten cień jest już produktem kultowym na całym świecie, a kolor uwielbiają miliony kobiet. Nic dziwnego, jest genialny. Pojawiał się już na blogu kilkakrotnie, pojawia się i dziś. Dlaczego? Dlatego, że kolor idealnie pasuje do każdego ubioru czy każdego makijażu, można wyczarować nim delikatny dzienny makijaż, lub wieczorowy smokey eye. Jest mega trwały, a już z bazą pod cienie pozwolił mi się cieszyć nieskazitelnym makijażem przy całonocnej zabawie na weselu znajomych. Dla mnie ideał i to za niską cenę. Znacie?
Chanel i Essie wypuściły dwie piękne, koralowe czerwienie, które na zmianę gościły na moich paznokciach w sierpniu. Mowa o Chanel w kolorze Espadrilles oraz Essie z kolekcji wiosna 2016 w kolorze Sunshine State of Mind. Ten pierwszy to taka strażacka czerwień w najlepszym wydaniu i choć sama konsystencja nie jest najlepszą przy aplikacji, a trwałość jest po prostu ok, to sam kolor podbija serce natychmiast i sprawia, że każdy zwróci uwagę na nasze dłonie. Drugi, Essie to cudowny koral w czystej postaci, obłędnie prezentuje się przy opalonych dłoniach i przywodzi na myśl letnie zachody słońca. Piękny kolor, którego ja wcześniej w Essie nie znalazłam. Tu konsystencja jak to przy Essie, jest doskonała, a sama aplikacja i trwałość nie pozostawiają wiele do życzenia.
I to wszystkie kosmetyki, które w sierpniu nie zawiodły mnie i sprawdziły się przy każdej okazji.
Jak było u Was? Jaki kosmetyk sierpnia możecie mi polecić?
Piękne te lakiery, lubię koral na paznokciach. On and on bronze to moje ponowne odkrycie tego lata. Kolor, pigmentacja i trwałość - wszystko na plus.
OdpowiedzUsuńJMO wymienimy się wrażeniami :) Jeszcze raz sto lat dla Małej <3
OdpowiedzUsuńEssie ma piękny kolor. On and On Bronze też bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych produktów ;)
OdpowiedzUsuńTen duet JMO będzie mój!
OdpowiedzUsuńZ balsamów do ciała nie do końca naturalnych cudnie służy mi Biotherm Lait Corporel, znasz? Naprawdę jest wyborny!
słodkie, małe rączki, kiedyś sięgnę po Kiehls
OdpowiedzUsuńMoja ukochana odżywka do włosów:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobaja mi sie lakiery!!! Cudowne!
OdpowiedzUsuńJuż wcześniej czytałam Twoją pozytywną opinię na temat kosmetyków JMO, co skłoniło mnie do zakupu kilku mini produktów na próbę ;)
OdpowiedzUsuńOn and On Bronze to genialny odcień, nie mogłoby go zabraknąć w mojej kosmetyczce :)
OdpowiedzUsuńNie powiem zachciało mi się balsamu Khiel's. U mnie szampon JMO sprawdza się średnio niestety :)
OdpowiedzUsuńPlanuję kupić ten cień od co najmniej 2 lat i wciąż go nie nabyłam, muszę to nadrobić! Ciekawi mnie też balsam Kiehl's, chyba podkradnę go siostrze żeby wypróbować choć ze względu na skład raczej nie skuszę się na całe opakowanie. A duet JMO oraz pomadkę Skin&Tonic również bardzo polubiłam :)
OdpowiedzUsuńLakier Chanel skradł moje serce :)
OdpowiedzUsuńO jak ja lubię te zdjęcia z łapkami:)
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja nie lubię tego balsamu Kiehl's ? Co innego masło do ciała, miałaś?
Pachnie wanilią i budyniem <3
Szampon marki John Masters sama używam i jest moim ulubionym na tą chwilę przed nim stosowałam ten od Rahua ale uważam że o wiele lepszy jest szampon serii Scalp :) Tak jak pisałaś świetnie oczyszcza i odświeża skóre a w swoim składzie nie ma SLS-ów :) Balsam do ust jest moim ulubionym torebkowym balsamem i zawsze jest ze mną. Tylko trzy składniki a tak dobrze działa :)
OdpowiedzUsuńSzampon JMO kusi mnie bardzo, z tego co piszesz powinien się u mnie super sprawdzić więc leci na wishlistę ;D
OdpowiedzUsuńPiękne są te kolory lakierów do paznokci <3
OdpowiedzUsuńBalsam skin&tonic jak dla mnie świetny, sama juz uzywam od jakiegos czasu ;) A do moich ulubieńców w sierpniu który moge ci polecić to kolorek biscuit semilaca, przepiękny, pasujący do każdej stylizacji ;)
OdpowiedzUsuńDo włosów i skóry stosuję kosmetyki ale zadbałam o to co styka się najczęściej zarówno ze skórą jak i włosami czyli wodę. Uzdatniłam ją filtrem prysznicowym z systemem kdf - teraz kosmetyki są wydajniejsze i bardziej efektywne w działaniu a skóra i włosy odczuwają zmianę na lepsze.
OdpowiedzUsuńPiękny ten lakier od Chanel!
OdpowiedzUsuń