1. The Odder Side, jest genialnie. 2. Nowa Lunaby. 3. I cudowna przesyłka z Bunny The Star.
4. Najwygodniejszy tshirt The Odder Side.
5. No selfie. 6. Think Pink. 7. Top Knot Day. 8. Nowości Fridge.
9. Comfort Food-domowe frytki. 10. Naleśniki, no przecież zawsze. 11. Pizza też! 12. Śniadaniowo.
13. Takie przedpołudnie. 14. I takie popołudnie. 15. Owsianka czasami też musi być.
16. Najlepsze krepy w mieście!
17. Designletters od Decorolki, love! 18. Nowa naturalna marka na naszym rynku! 19. Lato trwaj! 20. Syrop klonowy z plackami:)
21. Leżę i pachnę. 22. 9 miesiąc trwa.
26 lipca 2015
22 lipca 2015
Szampon, który pokochają każde włosy | Kiehl's Amino Acid
Wakacje to czas, kiedy powinniśmy dać odpocząć naszym włosom od stylizacji, nadmiaru produktów i cieszyć się każdą chwilą letniej pogody, a nie tracić czasu na misterne upięcia, czy silić się na ekstremalnie pracochłonne fryzury. Od jakiegoś czasu już staram się moje włosy traktować naturalną pielęgnacją, robiąc oczywiście przerwy i używając mniej lub bardziej inwazyjnych produktów, ale jednak wracam pokornie do tej delikatnej i nienaruszającej struktury włosów kąpieli i odżywienia.
Od jakiegoś czasu myję moje włosy szamponem z aminokwasami i olejkiem kokosowym firmy Kiehl's. I uważam, że każdy tego szamponu powinien spróbować, naprawdę, choć raz, bo wierzę, że każde włosy go po prostu pokochają.
Szampon przeznaczony jest do każdego typu włosów. Sprawdzi się u osób z przesuszonymi włosami, podrażnioną i wrażliwą skórą głowy, z włosami delikatnymi i cienkimi bez energii i witalności, dobrze oczyści też włosy, które mają tendencję do przetłuszczania, ale nie pozostawi ich przesuszonych czy tępych. Skład szamponu jest bardzo przyzwoity, nie zawiera on super drażniących substancji oczyszczających, a wzbogacony jest o trzy główne składniki, które mają szczególnie zadbać o nasze włosy: delikatne aminokwasy, które działają amfoterycznie, co za tym idzie mają delikatne, acz dokładne działanie oczyszczające włosy, olejek kokosowy, który zmiękcza włosy i potęguje powstawanie nieziemsko delikatnej piany, a także proteiny pszenicy, które przywracają włosom nawilżenie, zmiękczają je i wygładzają, a dodatek skrobii z pszenicy dodaje im objętości i puszystości. Cały ten koktajl to przezroczysta i lekka formuła szamponu, która pachnie tak bajecznie, pięknie i naturalnie, że ma się ochotę masować mokre włosy i skórę głowy bez końca. Nie jest to sztuczny zapach kokosu, który mdli, potrafi drażnić nawet najbardziej delikatne nosy, to po prostu kokosowa bajka, która na włosach utrzymuje się delikatnie do kolejnego mycia, nie męcząc nas i nie przytłaczając. Szampon nie podrażnia mojej skóry głowy, dobrze oczyszcza włosy (nieważne jakim szamponem, zawsze myję włosy dwa razy!), jest mega wydajny. Zapakowany w prostą, plastikową butelkę z typową etykietą dla marki, posiada wygodny dozownik, który bez problemu zaapalikuje idealną ilość szamponu. Po umyciu włosy nie potrzebują nakładania odżywki, bo idealnie się rozczesują, są sypkie, delikatne i miękkie, dosłownie jak włosy u dzieci. Może to być oczywiście dla niektórych minusem, warto wtedy po prostu sięgnąc po produkt, który nada tekstury naszym włosom. Włosy dobrze się układają, są zdyscyplinowane, wygładzone, nie są w żaden sposób obciążone, wręcz przeciwnie, są lekkie i puszyste. Gotowe, aby po wychnięciu przyodziać je tylko w letnią opaskę i cieszyć się latem:)
Szampon ma 250 ml pojemności, jak już wspomniałam jego wydajność jest na bardzo przyzwoitym poziomie, kupicie go w salonach marki za 72 zł. Z tego co kojarzę jest też dostępna większa pojemność tego kosmetyku.
Jestem nim oczarowana i na pewno będzie stale gościć u mnie w łazience, abym nawet na przemian z inną pielęgnacją mogła sobie czasami zafundować taką kokosową kąpiel!
Znacie ten szampon? Jaki jest Wasz patent na włosy latem?
15 lipca 2015
Podręczna kosmetyczka
W mojej torebce nigdy nie noszę tony kosmetyków. Po raz, za ciężko mi, po dwa, robi się wtedy bałagan, a tego nie znoszę, po trzy tak naprawdę połowy z nich w ciągu dnia nie używam. Dlatego mam ze sobą zawsze sprawdzony zestaw, który zmienia się w zależności od tego jakich kosmetyków danej firmy akurat używam, zapakowany w małą wygodną kosmetyczkę, aby wszystko było na swoim miejscu i w razie potrzeby było gotowe do użycia. Co teraz znaleźć można w mojej kosmetyczce torebkowej?
Clinique Redness Solution Puder to kosmetyk, który niezmiennie i absolutnie zawsze jest ze mną. Ratuje mnie w sytuacjach, kiedy moja skóra jest nadreaktywna, czerwieni się, czy to w zwiążku ze zmianą atmosferyczyną, stresem czy na przykład pikantnym jedzeniem. Puder kupiłam dokładnie rok temu, nie widać w nim nawet denka, a uwierzcie, używam go bardzo regularnie. Jest mega wydajny. Pudełko posiada lusterko, pod pudrem jest antybakteryjny pędzelek, który rewelacyjnie sprawdza się do poprawek w ciągu dnia. Dla mnie jest to hit, nie przesusza mojej skóry, ładnie się na niej blenduje i faktycznie genialnie działa.
Clarins Lip Perfector kolor 03 to kolejny produkt, który z mojej kosmetyczki nigdy nie wychodzi:) Posiadam kilka kolorów Lip Perfector, ale to 03 jest moim zdecydowanym ulubieńcem i jest namiętnie przeze mnie uzupełniany. Myślę, że jest to już produkt kultowy, którego nie trzeba przedstawiać, jego idealnie odżywcza formuła gładko sunie po ustach, zapach uzależnia, a efekt, jaki powstaje na ustach to dla mnie efekt idealny, w sumie gdybym miała wybrać tylko jeden produkt do ust, to byłby właśnie Lip Perfector. Do tego rewelacyjny aplikator z gąbeczką, który jest tu kropką nad i w jego doskonałości. Absolutnie uwielbiam.
Kiehl's Lip Balm gości u mnie od kilku tygodni. Na noc na moje usta nakładam zawsze Nuxe Reve de Miel, ale nie lubię w ciągu dnia nosić ze sobą balsamu w słoiczku (względy higieniczne i wygoda ponad wszystko), dlatego w kosmetyczce zawsze gości ze mną pomadka ochronna w sztyfcie, bądź tubce, którą mogę reaplikować w ciągu dnia do woli prosto z opakowania. Kiehl's sprawdza się naprawdę wybornie. Dobrze nawilża usta, łagodzi je, a balsam wyjątkowo długo się na nich trzyma. Rewelacyjny produkt pielęgnacyjny a także jako baza pod pomadkę. Mam wersję Mango, pachnie owocowo, idealny wybór na lato.
Chanel Rougo Coco kolor Adrienne to dobry kolor dla fanek makijażu nude. Delikatny, brzoskwiniony kolor z domieszką różku, pięknie lśni na ustach, nie wysusza ich, kolor jest na tyle bezpieczny, że wprawioną ręką możemy nakładać go w ciągu dnia nawet bez lusterka. Bardzo lubię na Adrienne nakładać wyżej wspomniany Lip Perfector, duo doskonałe, a efekt na ustach może zaskoczyć!
Evree Max Repair serum do rąk gości w mojej kosmetyczce po raz pierwszy. No i cóż mogę powiedzieć, zdecydowanie też po raz ostatni. Jego zaletą jest mała tubka i dość skoncentrowana formuła, która jakby się uprzeć faktycznie działa, wygładza dłonie, nawilża je. Ale efekt niewidocznych rękawiczek, który zostawia na dłoniach sprawiając wrażenie dosłownie brudnych rąk i fatalny zapach, całkowicie go u mnie dyskwalifikują, Niedługo zamienię go na inną, sprawdzoną tubkę tego specyfiku.
Compeed i plastry na otarcia. Moje nogi mają wyjątkowe humory i nigdy nie wiem kiedy buty porządnie zdecydują się je obetrzeć. Dlatego zawsze noszę kilka tych żelowych plastrów ze mną, bo nauczona nieszczęśliwymi wypadkami, zwłaszcza przy nowych butach, wolę się zabezpieczać za wczasu. Plastry są praktycznie niewidoczne na skórze, idealnie do niej przylegają i trzymają się nawet do trzech dni, dobrze chronią przed otarciami i ranami, pomagają ukoić już te powstałe.
Wsuwki do włosów to kolejny niezmienny punkt w mojej kosmetyczce. Nie zliczę ich funkcji, bo przydają mi się naprawdę w wielu sytuacjach. Do podpięcia niesfornych włosów, podczepienia rękawów bluzki, czy spięcia notatek:) Po prostu muszę je mieć.
Chanel Chance Eau Fraiche to mój ukochany zapach, dla mnie zdecydowanie całoroczny. Świeży, kwiatowy, bardzo dziewczęcy, nie znam nikogo, kto przeszedłby koło tych perfum obojętnie. W domu mam klasyczną buteleczkę tego zapachu, w kosmetyczce jego wersję torebkową. Wystarczy wymienić wkład i gotowe, możemy cieszyć się naszym ulubionym zapachem gdziekolwiek jesteśmy:) Mój numer jeden wśród zapachów Chanel.
I to już cały zbiór moich podręcznych kosmetyków. Znacie któryś z tych produktów, lubicie? Co Wy nosicie ze sobą w torebkowej kosmetyczce, czego u Was nie może zabraknąć po wyjściu z domu?
9 lipca 2015
Serum legenda | Kiehl's Midnight Recovery Concentrate
Od jakiegoś czasu kosmetyki marki Kiehl's można zakupić stacjonarnie w ich salonie firmowym w Warszawie. Niestety, marka nie otworzyła póki co sklepu online, więc mimo wszystko dostęp jest zdecydowanie ograniczony dla osób z pozostałej części Polski, ale dzięki Agacie z bloga BeautyIcon od marca mam przyjemność używać kosmetyku, mogę śmiało powiedzieć kultowego już, Midnight Recovery Concentrate. O tym skoncentrowanym serum czytałam i słyszałam już od kilku lat same pozytywne recenzje, więc bardzo się ucieszyłam, że będę mogła na własnej skórze przekonać się w czym tkwi jego fenomen. Po praktycznie czterech miesiącach stosowania, mogę dziś napisać o nim kilka zdań i podzielić się z Wami moją opinią o nim.
Zacznijmy od tego, że nazwa serum chyba średnio do niego pasuje, bo kosmetyk to nic innego jak koncentrat różnych olejków eterycznych, których zadaniem jest zregenerować skórę podczas snu. Sam kosmetyk ma właśnie konsystencję olejku, który po nałożeniu na twarz jest na tyle lekki, że nie pozostawia bardzo tłustej warstwy i dość szybko się wchłania. Skład kosmetyku prezentuje się naprawdę dobrze, bo 99% składników jest pochodzenia naturalnego. Znajdziemy w nim między innymi olej z dzikiej róży, olejek z wiesiołka, olej jojoba, olej z nasion kolendry, olej lawendowy, witaminę E, olej geraniowy, olejek z liści rozmarynu, wyciąg z ogórka, olej różany, ekstrakt z jaśminu i olej słonecznikowy. Wszystko to ma sprawić, że serum nałożone na oczyszczoną skórę, przez noc odnawia cerę, wygładza ją, rozświetla, koi i leczy ewentualne zmiany trądzikowe, a koloryt cery ma zostać ujednolicony. Jako posiadaczka skóry suchej obawiałam się, że olejek nie będzie dostatecznie nawilżał mojej cery i będę musiała wspomagać się dodatkowo kremem na noc. Nic bardziej mylnego! Serum spisuje się w tej roli genialnie i po tych kilku miesiącach mogę śmiało powiedzieć, że dawno moja skóra nie była w tak dobrej kondycji, rano nie jest ściągnięta a efekt ten utrzymuje się nawet po porannym oczyszczeniu twarzy.
Bardzo ważne jest, aby nie przesadzić z ilością nakładanego olejku, a ponieważ butelka jest spora, a jego wydajność jeszcze większa (używam od czterech miesięcy, a ubytek jest znikomy) bardzo o to łatwo. Naprawdę, uwierzcie, wystarczą trzy-cztery kropelki, aby pokryć nim całą twarz i pozwolić mu działać. Sprawna pipetka ułatwia nam taką precyzyjną aplikację, więc trzymajmy się tej ilości, a nasza skóra naprawdę podziękuje nam za stosowanie tego cudownego kosmetyku. Bo faktycznie, jest to kosmetyk cudowny! Nakładany codziennie na noc powoduje, że budzę się z gładką i miękką cerą, koloryt cery jest zdrowy, wszystkie zaczerwienia z którymi borykałam się w dniu poprzednim są ukojone i niewidoczne i dosłownie, odkąd go używam, nie pojawiają się praktycznie wcale niespodzianki w postaci pryszczy, krost czy innych zanieczyszczeń na mojej cerze! Tak jak wspomniałam wcześniej, olejek genialnie radzi sobie z nawilżeniem mojej cery, a przeznaczony jest dla każdego rodzaju skóry, z tego co czytałam i słyszałam, sprawdza się rewelacyjnie także przy cerach mieszanych i tłustych. Mimo swojej oleistej konsystencji serum nie zapycha skóry, w żaden sposób nie zadziałał u mnie komedogennie, za co ma kolejny ogromny plus, Plusem jest też jego zapach, ziołowy, relaksujący, z nutką lawendy, wieczorna aplikacja dzięki niemu staje się ogromną przyjemnością i relaksem. Olejek jest całkowicie bezbarwny, nie brudzi pościeli, skóra bardzo ładnie go absorbuje, dobrze współgra także z kremem pod oczy tej samej firmy KLIK.
Podsumowując, kosmetyk naprawdę działa, sprawia, że skóra jest elastyczna, gładka, miękka, nabiera zdrowego blasku, koloryt jest ujednolicony, a przykre niespodzianki praktycznie w ogóle się nie pojawiają, a jeśli nawet, to pomaga on je wyleczyć i przyspieszyć proces gojenia. Buteleczka zawiera 30 ml, produkt po otwarciu ważny jest 18 miesięcy, myślę, że przy jego niesamowitej wydajności wystaczy mi na naprawdę długi okres. W salonie marki w Arkadii zapłacimy za niego 166zł. Jest wart każdej wydanej złotówki i póki co nie planuję zmian w mojej wieczornej pielęgnacji. Moja skóra dosłownie uwielbia Midnight Recovery Concentrate.
Wiem, że sporo z Was już go zna, jakie są Wasze doświadczenia z tym kosmetykiem? A dla osób, które jeszcze go nie poznały, czy recenzja Wam się przydała i zamierzacie wypróbować serum?
4 lipca 2015
Nails Inc Victoria Beckham | Bamboo White
Poprzedni wpis KLIK o pierwszym z dwóch lakierów Victorii Beckham dla Nails Inc cieszył się ogromną popularnością i sporo z Was pisało w komentarzach oraz na Instagramie, że czerwień bardzo Wam się podoba, ale chcecie zobaczyć drugi kolor z kolekcji, czyli Bamboo White. Więc dziś przybywam z postem i mam nadzieję, że przypadnie on Wam do gustu podobnie jak ten o Judo Red:)
Bamboo White jak widzicie na zdjęciach, zapakowany jest dla odmiany w czarną buteleczkę. Ponownie, jakość wykonania butelki ze szkła weneckiego i cały dizajn, podobnie jak w przypadku czerwieni, jest moim zdaniem obłędny i bardzo elegancki. Kontrastowe opakowania w bieli i czerni, moim zdaniem, to świetny pomysł, w końcu minimalizm jest teraz w cenie, a jakość wykonania naprawdę przebija dostępne na rynku lakiery.
Sama konsystencja lakieru jednak odrobinę różni się od czerwieni. Nadal jest bardzo komfortowa, nie rozlewa się na skórki, nie smuży, ale jest jakby nieco gęstsza i wymaga dwóch warstw aby pokryć w pełni paznokcie kolorem. W żadnym wypadku natomiast nie jest toporna czy problemowa, przy czerwieni jednak miałam wrażenie, jakby ta konsystencja była lżejsza. Pędzelek jest identyczny jak w przypadku Judo Red, idealnie wyprofilowany, szeroki, cudownie dopasowuje się do kształtu paznokci, nic dodać nic ująć, genialny.
Sam kolor jest moim zdaniem mega klasyczny i bardzo elegancki. To taki mleczny kolor z kroplą pudrowego różu. Jeśli miałabym go porównać do któregoś z kolorów, które już mam, to chyba najbliżej mu do Essie Urban Jungle, chociaż i tu jest to tylko drobne podobieństwo, bo Bamboo White jest zdecydowanie bardziej mleczny i delikatniejszy na paznokciach. Myślę, że pasuje każdemu i do każdego stroju czy sytuacji, przepięknie wygląda na paznokciach, które dają wrażenie świeżego, wypielęgnowanego manicure. Na paznokciach trwa do kilku dni, po czym zaczynają się ścierać końcówki. Schnie równie szybko jak jego poprzednik, błyszczy sam w sobie bardzo ładnie, choć ja na zdjęciach mam jeszcze cienką warstwę Good to Go, aby przedłużyć też o ile się da jego trwałość.
W tych dwóch lakierach jestem absolutnie zakochana, uważam, że oba kolory są ponadczasową klasyką, jakość idzie w parze z ceną, a opakowanie to tylko wisieńka na torcie, która bardzo cieszy nasze oko.
Jeżeli macie ochote na te lakiery, są dostępne w Sephorze. Jest to edycja limitowana, więc jeżeli rozważacie ich zakup, polecam się pospieszyć :)
I jak Wam się podoba Bamboo White? Który z tej dwójki przypadł Wam bardziej do gustu?
2 lipca 2015
Snapshots of the Week 74
1. Szaszłykowelove. 2. Szparag pizza. 3. Letnie kanapeczki. 4.Ciacho z truskawkami, no bo sezon.
5. Letnie obiady. 6. I letnie śniadania, Nutella i truskawki na racuszkach. 7. Coffee o'clock.
8. Piżamowe.
9. Wyprawka in progress. 10. Volume2. 11. Niezbędniki dnia zabieganego. 12. OOTD.
13. New In. 14. Aptekowo. 15. Najlepsze cudo! 16. Nowa obsesja!
17. Judo Red love! 18. Ministerstwo Dobrego Mydła nigdy nie zawodzi. 19. OOTD. 20. Nowe
Phenome.
21. BadHairDay, opaska ratuje zawsze. 22. Summer relax. 23. Jestem na NIE. 24. Najwygodniejsze buty świata, bez dwóch zdań.
5. Letnie obiady. 6. I letnie śniadania, Nutella i truskawki na racuszkach. 7. Coffee o'clock.
8. Piżamowe.
9. Wyprawka in progress. 10. Volume2. 11. Niezbędniki dnia zabieganego. 12. OOTD.
13. New In. 14. Aptekowo. 15. Najlepsze cudo! 16. Nowa obsesja!
17. Judo Red love! 18. Ministerstwo Dobrego Mydła nigdy nie zawodzi. 19. OOTD. 20. Nowe
Phenome.
21. BadHairDay, opaska ratuje zawsze. 22. Summer relax. 23. Jestem na NIE. 24. Najwygodniejsze buty świata, bez dwóch zdań.