Większość osób wychodzi zapewne z założenia, że blogerka urodowa posiada masę kosmetyków i co chwilę nabywa nowe produkty. Owszem, bardzo lubię próbować nowinki, odkrywać perełki, których do tej pory nie znałam, ale przy okazji zakończenia roku 2013, zrobiłam sobie mały bilans i podsumowałam, ile przez ostatnie 12 miesięcy wynosiły moje wydatki na same kosmetyki. Okazało się, że sporo kosmetyków się powtórzyło, większość moich ulubieńców nie zmieniła się od poprzedniego roku. Stąd też mój pomysł na nowy cykl postów, który otwieram dzisiejszym wpisem. Co jakiś czas będę pokazywała Wam kosmetyki, które regularnie uzupełniam w swoim zbiorze, które naprawdę uwielbiam, nie zawodzą mnie i które są po prosty moim must have.
BBB Pat&Rub to moje drugie opakowanie tego upiększającego balsamu, dodatkowo udało mi się go upolować w Sephorze w świetnej promocji. Balsam spełnia wszystkie obietnice producenta, pięknie wyrównuje koloryt twarzy, kryje drobne niedoskonałości, nawilża, ale bez efektu świecenia się w połowie dnia, a jego w pełni naturalny skład działa leczniczo na skórę. Na twarzy wygląda genialnie, nieskazitelnie. Opakowanie wystarczy nam na 6 miesięcy stosowania, po tym czasie z racji swojego organicznego składu traci ważność. Dostępny jest w dwóch kolorach, jaśniejszym oraz ciemniejszym. Bardzo ładnie dopasowuje się do karnacji. Cena na stronie producenta to ok.160 zł. Gorąco polecam.
Effaclar Duo La Roche Posay na co dzień nie borykam się z problemami skórnymi, ale nie wyobrażam sobie, aby tego kremu zabrakło na mojej półce w łazience. Bo jeśli już jakaś przykra niespodzianka się pojawi, jest niezastąpiony. Lekki krem żel, radzi sobie doskonale z każdą, najbardziej bolesną zmianą! Nakładany na całą twarz (stosuję na noc) potrafi zmniejszyć zaskórniki, sprawia, że twarz jest jakby oczyszczona. Najczęściej jednak stosuję go punktowo i tu radzi sobie genialnie, największa grudka znika już po jednym, dwóch zastosowaniach.
Sugarbomb Benefit bezapelacyjnie mój ulubiony róż! Gdyby kazano mi wybrać tylko jeden róż, to byłby właśnie Sugarbomb. Uwielbiam w nim absolutnie wszystko, od idealnego koloru, który uzyskujemy dzięki mozaice z 4 różnych odcieni, po bezproblemową aplikację, idealną trwałość i świetne opakowanie. Mój hit.
Coconut Shake L'Oreal to mój najbardziej uniwersalny cień, który swoją kremowo pudrową formułą bije na głowę każdy cień w podobnym odcieniu. A odcień jest na tyle praktyczny, że może służyć jako baza dla ciemniejszych cieni, pięknie uzupełnia mocny makijaż oka nałożony pod łukiem brwiowym, a solo na powiece pięknie otwiera oko i daje efekt wypoczętego spojrzenia. Lubię go.
Airy Fairy Rimmel to moja ulubiona pomadka nude. Idealne połączenie cielistego różu i beżu, pasuje na każdą okazję i do każdego makijażu. Konsystencja jest kremowa, bardzo ładnie trzyma się na ustach, w torebce zawsze pod ręką, jest niezastąpiona.
A jakie są Wasze kosmetyki, które regularnie uzupełniacie?
piękny cień!
OdpowiedzUsuńja również zrobiłam sobie noworoczny bilans i denkuję na potęgę pootwierane od dawna kosmetyki, część powyrzucałam lub porozdawałam :) czuję przeładowanie, chciałabym się od tego uwolnić
OdpowiedzUsuńZnam to, mam jedne postanowienie noworoczne- ograniczyć kosmetyki do minimum:)
UsuńMuszę kiedyś wypróbować Effaclar :)
OdpowiedzUsuńDo moich powtarzających się ulubieńców należy maryśkowy krem do stóp The Body Shop i gruboziarnisty peeling do twarzy DAX Perfecta; jeśli chodzi o kolorówkę, to nawet nie wiem, bo chyba nigdy jeszcze nie zużyłam żadnego produktu absolutnie do końca :D
Kurcze, Airy Fairy byla zawsze tak chwalona i tak wychwalana. Kupilam na ostatniej promocji Rossmannowej i co? Lipa. Zle sie czuje w tym niby uniwersalnym kolorze, a w dodatku po rac kolejny szminki Rimmela popisaly sie koszmarnie chemicznym zapachem :(
OdpowiedzUsuńKurczę, szkoda, że Ci nie podpasowala. Ja problemu z jej zapachem nie mam.
Usuńairy fairy uwielbiam! a po effeclara zamierzam w końcu sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńJa również jestem uzależniona od efaclar duo;)
OdpowiedzUsuńTen cień z Loreala ma ładny kolorek :) Szminka rownież bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak Ty mam kosmetyki, po które regularnie sięgam i uzupełniam w kosmetyczce... Może też je zaprezentuję u siebie? :-)
OdpowiedzUsuńJa np regularnie używam balsamu neutrogena:)
OdpowiedzUsuńFantastyczny blog, na pewno będę zaglądać częściej ;) Zastanawiam się nad zakupem Effaclar Duo, naprawdę słyszałam o nim same pozytywy.
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło:))
UsuńEffaclar Duo odkryłam jakieś pół roku temu i również jest ze mną cały czas :) Co do stałych bywalców mojej łazienki to jest co Carmex w słoiczku, stał się nim też Reve de Miel (za Twoją sprawą), maska do włosów wypadających Biovax. Aha, co do masek, odpaliłam dziś maskę regenerującą z Phenome - to istne cudeńko! :)
OdpowiedzUsuńMam pytanie odnośnie kremu BBB z P&R - którego odcienia używasz?
Cieszę się bardzo, że Reve de Miel oraz maska Phenome się u Ciebie sprawdzają:)) jeśli chodzi o Biovax, też uwielbiam tą maskę do włosów wypadających!
UsuńBBB mam w odcieniu ciemniejszym:)
Dzięki za info :)
UsuńNie wyobrażam sobie życia bez serii Effaclar. Niektórym stwierdzenie to może się wydawać przesadzone, ale zaręczam - trądzik naprawdę uprzykrza życie i obniża samoocenę. Mi pryszcze towarzyszą nieprzerwanie od 12 roku życia i, choć 20ste urodziny mam już dawno za sobą, nie odpuszczają. Zmieniły tylko swe "oblicze" - w okresie pokwitania były to liczne, typowe krosty w wiecznie tłustej strefie T, na studiach moim problemem zaczęły być bolesne, podskórne gule ulokowane po bokach twarzy plus zaskórniki na brodzie i nosie. Przez długie lata znajdowałam się pod kontrolą różnych dermatologów. Próbowałam w tym czasie antybiotyków i retinoidów - efekty były świetne, ale krótkotrwałe. Piękną cerę mogłam cieszyć się co najwyżej przez pół roku, potem problem powracał ze zdwojoną siłą. Od nieco ponad roku sięgam po produkty LPR - w przeciwieństwie do leków na receptę można je stosować długimi seriami bez ryzyka efektów ubocznych w postaci np. uszkodzenia wątroby czy stanów depresyjnych. I to ich podstawowa zaleta, poza tym są skuteczne na tyle, że przestałam marzyć o kominiarce. Jasne, nadal daleko mojej cerze do ideału, ale teraz nawet bez makijażu wygląda normalnie. Co makijażu to moim największym odkryciem jest podkład Lily Lolo - wygląda naturalnie, kryje, co ma kryć i w dodatku nie zapycha. Zawsze będę też sięgam po krem 'z Marysią' TBS - ten śmierdziel działa na tyle genialnie, że nie mam już ochoty na eksperymenty. Pozdrawiam, Ola
OdpowiedzUsuńOla, nigdy nie borykalam się z trądzikiem, ale wielu moich bliskich znajomych miało/ma ten problem, więc rozumiem jakie to jest ogromne obciążenie. Cieszę się, że dzięki tej serii od LRP jest taka poprawa!!
UsuńJa również lubię effeclair duo oraz ten cień z loreal.
OdpowiedzUsuńU mnie stałymi ulubieńcami są olejki do ciała Hipp i TBS i kremy do rąk z Isany :).
OdpowiedzUsuńKocham HiPP:)
UsuńCień Coconut Shake jest przepiękny... Muszę go zakupić przy okazji zakupów!! :-)
OdpowiedzUsuńAiry Fairy lubię :) Zainspirowałaś mnie, chyba zrobię sobie podobny rachunek kosmetycznego sumienia i znajdę moje must have od lat :)
OdpowiedzUsuńEffaclar Duo jest naprawdę świetnym kremem. Przy mojej tłustej i niekiedy problematycznej cerze sprawdza się idealnie. Przy pierwszym zakupie odstraszyła mnie cena, ale przy tej wydajności jest odpowiednia. Sięgnę po niego ponownie! :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad zakupem Airy Fairy od Rimmela. Słyszałam, że ma w sobie drobinki brokatu. To prawda?
Nie jest to na pewno brokat, ani żadne drobinki, raczej taki mielony pyłek, ktory nie jest wyczuwalny na ustach, a efekt to taka lśniącą delikatna tafla, po prostu na ustach nie ma płaskiego matu.
Usuńja niedawno ponownie kupiłam swój ulubiony korektor Collection. wracam też do olejków myjących z BU, szamponów i odżywek Alterry, oliwki Babydream, kremów do rąk Bielendy i Isany... no, trochę tego jest ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, sporo sprawdzonych produktów jest jakimś punktem zaczepienia:)
UsuńAiry Fairy bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie ten krem BBB Pat&Rub, może kiedyś go dorwę :)
Jak dla mnie Airy Fairy Rimmel to klasyk. Jak nie wiem jaka pomadka będzie pasować to sięgam wlaśnie po nią.
OdpowiedzUsuńDokładnie:)
UsuńJuciy Beige, masz w sobie coś wyjątkowego co sprawia, że uwielbiam Twojego bloga. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Temat dzisiejszej notki skłania do przemyśleń. Ale jestem zbyt zmęczona, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie co jest moim kosmetycznym bumerangiem. Hmm ... szybka burza mózgów. Olejek tamanu, podkład Lingerie do peau, pianki B&BW ...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za te miłe słowa, nie wiesz, jak mnie to cieszy!!
UsuńOlejek tamanu jest genialny, potwierdzam!
Ja juz prawie od roku ograniczylam kupowanie kosmetykow do maxymalnego minimum. Moja cera w koncu odzyla, bo dalam jej szanse na regeneracje bez uzycia tony produktow. Oczywiscie moj portfel tez skorzystal.
OdpowiedzUsuńO tak,mniej często znaczy lepiej:)
Usuńpostanowienie noworoczne jest, teraz tylko konsekwencja ;)
OdpowiedzUsuńtak jest:)
UsuńNie słyszałam nigdy o tym BBB z Pat&Rub, muszę koniecznie przyjrzeć się mu bliżej! Już jakiś czas planuję zakup któregoś z różów Benefitu, ale nie wiem na jaki kolor się zdecydować :) A jeśli chodzi o cienie z L'oreala to zamówiłam sobie ostatnio, zachęcona mnogością pozytywnych opinii na ich temat, 3 kolory, ale akurat tego nie wybrałam ;)
OdpowiedzUsuńSugarbomb jest naprawdę uniwersalny:)
UsuńFajny post :) Już czekam na kolejne odcinki :)
OdpowiedzUsuńLubię powroty do sprawdzonych kosmetyków, ale nowinkom czasami tak ciężko się oprzeć, więc jak tu żyć ?:D
;*
UsuńTeż jak trafię na produkt, który mi odpowiada to się go trzymam:) Np. od lat już nie testowałam nowego tuszu rzęs (używam Max Factor False Lash Effect), czy podkładu (nawilżający z Pharmaceris sprawdza się idealnie).
OdpowiedzUsuńO tak, ja też lubię sprawdzone tusze i trzymam się ich od lat:)
UsuńCiekawy pomysł na notki :) Ja z ww. kosmetyków znam tylko Effaclar Duo, ale akurat u mnie się nie sprawdził...
OdpowiedzUsuńJestem zdania, że mniej znaczy więcej. Od kilku miesięcy kupuję tylko to co uznam za niezbędne, nie czuję się przeładowana ilością kosmetyków, nic się u mnie nie marnuje i zdecydowanie mi z tym lepiej :)
Effaclar Duo uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Airy Fairy :)
Effaclar Duo też gościł kilkakrotnie w moje kosmetyczce, jest niezastąpiony :) Staram się powoli minimalizować ilość kosmetyków w moich zapasach i posiadać minimum, które daje maksymalne rezultaty ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie takim kosmetykiem jest podkład Dior Nude i tusz do rzęs Helena Rubinstein Lash Queen, tego u mnie zabraknąć nie może :)
OdpowiedzUsuńO tak, u mnie tak samo. Podklad Dior Nude to ideał. Po żadnym innym kosmetyku nie ma takieg efektu i delikatnego, ale zarazem odpowiedniego krycia.
Usuńsuper pomysł na serię! i szczerze zazdroszczę umiejetności wybrania ukochanych produktów.. ja kocham ich dużo więcej :D
OdpowiedzUsuńDla mnie niestety ten bb był za ciemny:/ ale ja to blada jak córka młynarza jestem
OdpowiedzUsuńZ DUO już się nie rozstanę! Dostałam nauczkę ;)
OdpowiedzUsuńHeej :) mogę się spytać jaki masz rozmiar kożuszka z Mango?
OdpowiedzUsuńXS
UsuńMuszę w kńcu kupič Sugarbomb :-)
OdpowiedzUsuń