Nie lubię zmian.. Ciężko mi zrezygnować z czegoś co bardzo lubię, do czego się przyzwyczaiłam i co do tej pory się świetnie sprawdzało.. Ale czasami, wiadomo jak to jest, coś podkusi..
Tuszu Helena Rubinstein Lash Queen, używam od dawien dawna.. Jest to chyba najlepszy tusz jaki miałam.
Zadanie tego tuszu, to dodanie objętości, wydłużenie. Faktycznie, szczoteczka świetnie rozczesuje rzęsy, nie skleja ich, fantastycznie je zagęszcza, wydłuża. Po przyzwyczajeniu się do tej szczoteczki i wprawnym posługiwaniu się nią, można otrzymać naprawdę spektakularny efekt. Zaznaczam, że moje rzęsy ani nie grzeszą długością ani naturalnie nie są gęste, więc po zastosowaniu tej maskary wyglądają na prawdę fajnie.
Tusz do tego nie osypuje się po całym dniu, nie kruszy, bardzo długo jest mokry, nie wysycha po miesiącu czy dwóch w opakowaniu. Opakowanie jest złote, bardzo eleganckie, dość ciężkie.
Po takim efekcie, który mam już od kilku lat, zachciało mi się zmiany... W międzyczasie oczywiście testowałam różne inne tusze, ale żaden nie dorównywał HR Lash Queen. Kiedy więc miesiąc temu udałam się do Sephory po zakup kolejnego opakowania, podkusił mnie inny tusz, z tej samej marki, który na rynku jest już kawałek czasu.
Lash Queen Fatal Blacks, bo o nim tu mowa, to tusz, który kupiłam. Nie mogę powiedzieć, że tusz jest zły. Ale niestety, trochę się zawiodłam.. Powinien wydłużać i podkręcać rzęsy.. Efekt podkręcenia niestety widoczny nie jest, do tego wydłużać owszem wydłuża, ale przy Lash Queen efekt jest u mnie mizerny. Niestety, z zagęszczaniem rzęs również dość słabo sobie radzi :-(
Tusz oczywiście ma piękny zapach, nadal jest mokry, nie skleja rzęs, nie kruszy się i nie osypuje, efekt jednak odbiega od złotego poprzednika.
Zmiany pewnie często wychodzą na lepsze, niestety, u mnie nie tym razem.
Kolejnego Fatal Blacks już nie kupię. Przygodę z Lash Queen za to, pociągnę jeszcze przez jakiś czas :-)
Czy polecacie jakieś konkretne tusze? Wiem, że YSL są bardzo fajne, jednak dość szybko wysychają, to samo tyczy się Chanel. Jak jest u Was?
polecam YSL Faux Cils Effet, mi nie wysechł, używałam przez 7 miesięcy. ewentualnie DiorShow
OdpowiedzUsuńDiorshow,wiem,że jest świetny,ale niestety nie na moje rzęsy,za duża szczoteczka:( a jeśli chodzi o YSL,mi jakoś szybko wysechł,ale może jakiś ferelny mi się trafił?
UsuńJa musze w końcu wypróbować Helenę :) Z wypróbowanych mogę polecić Advanced Volume Shiseido, Mega Volume Collagen Loreal'a. Ostatnio chciałam zaoszczędziś i kupiłam nowy wydłużający tusz Astor, totalna porażka, zanim dobrze wyschnie po nałożeniu, nadaje mojemu oku "pandę" :)
OdpowiedzUsuńLoreala znam,lubię:-) na Astora w takim układzie się nie pokuszę,ale shiseido chyba wypróbuję:-)
Usuńniezastąpiona HR :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, niezastąpiona :-)
UsuńHR jest najlepszy, ja również lubię Lancome Hypnose Drama - ten to dopiero daje efekt, troszkę teatralny, ale jednak naturalny :)
OdpowiedzUsuńJakoś właśnie Lancome mi nie służy:( ale HR dokładnie rewelacja:)
OdpowiedzUsuńo jejku, a ja Pytona uwielbiam! to jeden z lepszych tuszy jakie miałam przyjemność używać.. a sporo ich przez moje łapki już przeszło :) jak Ci się chce zerknij u mnie na blogu na jego recenzję i zobacz co zrobił na moich rzęsach :) ja byłam zachwycona :D
OdpowiedzUsuńz uwielbiam jeszcze Armaniego Eyes To Kill.. teraz go właśnie używam i jest naprawdę rewelacyjny! lubię też YSL Faux Cils, ale rzeczywiście dość szybko gęstnieje i zasycha.. lubiłam też bardzo Lancome Doll Eyes.. ponoć They'r Real Benefitu jest super.. ale jeszcze go nie używałam, więc nie umiem powiedzieć na ile to prawda.. zresztą, jak widać choćby na przykładzie Pytonka, dużo zależy też od rzęs ;) na pewno nie polecam YSL Shocking ani Lancoem Hypnose! okropieństwa!
Widzisz, rzęsy rzęsą nierówne, u mnie niestety efekt jest marny :( Jeśli chodzi o Hypnose Lancome, nie lubię, Armaniego właśnie chcę przetestować:-) Zerknę również na Benefit!
UsuńJa uwielbiam obydwie od bardzo dawna:)))
OdpowiedzUsuń