Muszę przyznać, że jestem przerażona. Przerażona tym, jak szybko czas leci i jak szybko dzień mija za dniem, a miesiąc za miesiącem. Wrzesień minął mi tak błyskawicznie, że patrząc dziś w kalendarz, musiałam dwa razy przetworzyć sobie w głowie to, że dziś jest drugi dzień października, nie dowierzając, jak to w ogóle jest możliwe, bo przecież dopiero było lato, dopiero leżałam na plaży korzystając ze słońca i kąpieli w morzu. Nie do wiary! Absolutnie.
Dziś zapraszam na moich ulubieńców września, skoro już naprawdę mamy początek października:)
W ubiegłym miesiącu praktycznie w ogóle się nie malowałam, z racji tego nie pojawiło się u mnie nic nowego z kolorówki i tylko jeden produkt do makijażu dziś chcę Wam pokazać, reszta miesiąca minęła pod znakiem pielęgnacji.
PIELĘGNACJA
Biovax i intensywnie regenerująca maska do włosów słabych, to mój sprawdzony hit od wielu lat. Przyznaję, że innych masek tej firmy nie miałam, to jedyna do której co jakiś czas wracam, ale nie szukam nic innego, bo ta jest po prostu sprawdzona. Wzbogacona o aloes, hennę i olejek ze słodkich migdałów, pomaga zregenerować włosy, a także zapobiega wypadaniu włosów i wzmacnia cebulki włosa. Po żadnej masce nie mam tak gęstych, zdrowych włosów, jako jedyna gwarantuje mi to, że nawet po wmasowaniu w skórę głowy, nie zostawi mojej czupryny oklapniętej czy obciążonej, systematycznie stosowana (w moim przypadku co 5 dni) poprawia kondycję i wygląd włosów i naprawdę działa wspomagająco przy problemie wypadania. Sprawdzona, po raz kolejny we wrześniu pokazała, że zawsze mogę na nią liczyć. Minusem dla mnie jest jej zapach, o ile w słoiku mi nie przeszkadza, na włosach utrzymuje się stanowczo za długo.
Tea Tree Creamy Wash The Body Shop kupiłam z myślą o porannym myciu twarzy, skuszona tym, że zawiera olejek z drzewa herbacianego oraz miętę i licząc na to, że co rano pomoże mi się rozbudzić. Wszystko się sprawdziło. Mimo to, iż krem jest przeznaczony raczej do skóry mieszanej, na mojej wrażliwej i suchej sprawdza się naprawdę nieźle. Nie podrażnia, nie przesusza, po zmyciu pozostawia na twarzy delikatny efekt chłodzący, co genialnie odświeża z rana, a zapach mięty idealnie pobudza. Z tej serii dostępna jest także wersja żelu myjącego, ale ten jest już przeznaczony do skór typowo przetłuszczających się, z trądzikiem. Polecam naprawdę każdemu, stawia na nogi!
Almond Body Butter The Body Shop to kolejna pozycja z TBS, która trafiła do mnie na koniec wakacji. Osobiście bardzo lubię masła tej firmy, więc po tym, jak powąchałam wersję migdałową, wiedziałam, że działaniem na pewno także przypadnie mi do gustu. Gęsta i treściwa konsystencja, pozostawia na ciele ochronną, wyczuwalną warstwę i mimo to, że masło przeznaczone jest do skóry normalnej i suchej, zdecydowanie bardziej sprawdzi się u osób z suchą skórą. Genialnie nawilża, regeneruje i uelastycznia ciało, zapach w tym przypadku jest dla mnie ogromnym atutem.Ja jestem na tak.
Take The Day Off Clinique wróciłam do niego po latach, za sprawą szumu, jaki ostatnio na jego temat powstał w blogosferze. Pamiętam, że kilka lat temu, gdy go kupowałam, stał na półkach tonami, nikt nie chciał tłustej mazi do demakijażu i nie wierzył na słowo, jak fantastyczny to produkt. Po przygodzie z mydłem do twarzy L'Occitane, wracam do Clinique i po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że to dobry wybór. Genialnie usuwa makijaż z twarzy i oczu (choć do oczu wolę używać wody micelarnej, Clinique zostawia po sobie mgłę), nie podrażnia nawet bardzo wrażliwej skóry, pod wpływem ciepła dłoni zamienia się w olejek, który pięknie rozpuszcza wszystko to, co chcemy po całym dniu usunąć. Bezzapachowy, wydajny i skuteczny. Jeśli ktokolwiek jeszcze po tych wszystkich recenzjach w internecie nie skusił się, aby go wypróbować, naprawdę do tego zachęcam.
MAKIJAŻ
Redness Solution Clinique to puder, bez którego, dosłownie, nie wyobrażam sobie teraz funkcjonować. Ponieważ moja skóra ma tendencje do zaczerwienień pod wpływem emocji, zmiany temperatury, czy po zjedzeniu super ostrych potraw, czasami w ciągu dnia potrzebuję czegoś co ją ukoi i zniweluje tą reakcję na mojej twarzy. Mineralny puder Clinique, o specjalnym przeznaczeniu właśnie do skóry nadreaktywnej idealnie sprawdza się w takich sytuacjach, nałożony bezpośrednio na pielęgnację lub na makijaż w ciągu dnia, natychmiastowo kryje wszystkie zaczerwienienia, jest bezzapachowy, niewidoczny na skórze, nie zapycha jej, wręcz działa leczniczo za sprawą swojego składu. Poświęcę mu osobną notkę na blogu, bo zdecydowanie jest o czym pisać. Mój hit.
To wszyscy moi ulubieńcy września. Jestem ciekawa, czy znacie te produkty i czy któryś w szczególności przykuł Waszą uwagę?
wszyscy zachwalają ten Take The Day Off - muszę w końcu zobaczyć czy faktycznie jest taki świetny ;)
OdpowiedzUsuńJa również bardzo lubię maski do włosów Biovax :-)
OdpowiedzUsuńJa kocham serię z drzewem herbacianym z TBS. Tego kremu myjącego jeszcze nie miałam, ale czuję się zachęcona :) Jestem tylko ciekawa, czy to bardziej emulsja, która niespecjalnie się pieni, czy typowy żel?
OdpowiedzUsuńTo typowy krem do mycia, gęsta kremowa konsystencja:)
Usuńta maska do włosów cały czas mnie kusi a ja zawsze mam co innego do kupienia ale chyba muszę się zmobilizować i ją zakupić ;)
OdpowiedzUsuńjutro idę kupić krem z tbs i take the day off, juz zuzylam krem z alterry i koncze krem myjacy z phenome, takze wyprobuje teraz Twoich ulubiencow:) mam pytanie: polecasz jakies serum na dzien poza ampulki pat&rub?
OdpowiedzUsuńNie stosuję obecnie żadnego serum, więc nie mam nic godnego polecenia.
UsuńMigdałowy zapach z TBS jest moim ulubionym z ich całego asortymentu :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo go lubię:)
UsuńTea Tree z TBS brzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńMazidło do mycia twarzy Clinique muszę koniecznie wypróbować :)
OdpowiedzUsuńMam ten krem z TBS, bardzo fajny jest :)
OdpowiedzUsuńOstatnio słyszałam same dobre opinie o tym pudrze :)
OdpowiedzUsuńbędę wypatrywać pudrowej notki :)
OdpowiedzUsuńNa pewno się pojawi:)
UsuńTen puder od czasu do czasu mógłby mi się przydać. Pomyślę nad nim :-)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto:)
UsuńJa również bardzo lubię to masło migdałowe, świetnie nawilżało moją skórę, a zapach fajnie się na niej utrzymywał. Doszły mnie kiedyś słuchy, że ta wersja została wycofana ze stałej sprzedaży, nie mam stacjonarnego dostępu do TBS, więc nie wiem, jak jest faktycznie, ale szkoda by go było :)
OdpowiedzUsuńNie znam za to balsamu Clinique, lecz zdążyłam już narobić sobie na niego chęci ;) Odstraszyła mnie tylko Twoja uwaga o zostawianiu mgły na oczach, bardzo tego nie lubię, a jednak pierwszą warstwę makijażu oczu również zmywam takimi tłuścioszkami...
Masło z tego co kojarzę, pojawia się jako wersja limitowana raz na jakiś czas.
UsuńJeśli chodzi o balsam z Clinique, mgłę można raz dwa usunąć wodą micelarną:)
Obecnie również używam masła migdałowego z TBS, piękny zapach :)
OdpowiedzUsuńTo prawda:)
UsuńNie miałam jeszcze tej wersji maseczki Biovax, ale chętnie ją wypróbuję. Mam natomiast balsam z Clinique i jestem nim zachwycona :)
OdpowiedzUsuńz masek Biovax sprawdzają się: wersja z olejami i do włosów suchych i zniszczonych
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się marzy ten Clinique, może skuszę się w przypływie chciejstwa no i gotówki.
OdpowiedzUsuńBiovax w tej wersji znam i wracam co jakiś czas. Na migdałowe masło TBS i balsam Clinique mam chrapkę od dawna :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie wypróbuj:)
UsuńRównież lubię maskę Biovax ale tę do włosów ciemnych ;)
OdpowiedzUsuńDobry ten krem z Clinique ? tzn.czy wystarczająco nawilża ?
OdpowiedzUsuńTylko to nie jest krem a balsam do demakijażu:)
UsuńLubię masła z TBS, wersji migdałowej nigdy nie miałam, ale czuję, że przypadłaby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię masła TBS, ale jak dotąd nie zdecydowałam się na zakup migdałowego. Najwyższa pora to zmienić. Moimi ulubieńcami w minionym miesiącu okazały się perfumy "Love story" Chloe (mam obsesję na punkcie zapachów tej marki) i serum z kwasami (m.in. z migdałowym) Bielendy. W życiu bym nie przypuszczała, że tak tania, drogeryjna marka wypuści kiedykolwiek kosmetyk o tak świetnym składzie i skutecznym działaniu. Pozdrawiam, Ola
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że Bielenda daje radę:) Jeśli chodzi o zapachy Chloe, również jestem ich ogromną fanką, ale Love Story jakoś mnie nie przekonuje.
UsuńKocham żółty puder Clinique! Łączę się więc z Tobą w uwielbieniu :)
OdpowiedzUsuńJest genialny:)
UsuńProdukty Clinique chce wypróbować:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tego kremu myjącego z TBS. :)
OdpowiedzUsuńMaskę z Biovax osobiście bardzo lubię. Z TBS już dawno mam na oku kultowe masełko do ciała, choć chyba skłaniam się ku kokosowemu, albo arganowemu. Natomiast wiele dobrego słyszałam na temat tej serii tea tree i może też kiedyś ją wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńMam podkład z tej seri redness solution i niestety nie jestem za bardzo zadowolona... moja twarz świeci się po nim przeokropnie... chciałam też ten puder do kompletu ale Pani na stoisku powiedziała że absolutnie nie, bo mnie przesuszy... fakt mam miejscami mega suchą skórę, ale myślę że akurat na ten konkretny podkład to by się mógł całkiem nieźle spisać... a almond body butter też mam i pachnie obłędnie ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o podkład nie wypowiem się, bo nie miałam, ale puder jest naprawdę genialny. Puder w nadmiarze może przesuszyć skórę, to prawda, chociaż ja na mojej suchej skórze jeszcze tego nie doświadczyłam, zwłaszcza, że nie stosuję go cały czas, a tylko wtedy, kiedy jest naprawdę taka potrzeba.
UsuńCzas leci zdecydowanie za szybko, też mnie to przeraża :-(
OdpowiedzUsuńTę wersję maski Biovax używałam lata temu i chyba pora do niej wrócić, dla mnie to też jeden z najlepszych produktów do włosów i świetnie się u mnie sprawdzała. Do tego przyspiesza porost włosów. Jedynie teraz boję się nieco, jak się sprawdzą produkty z henną na rozjaśnione włosy, ubzdurałam sobie, że mogą powodować rude refleksy i na razie unikam.
O kremie do demakijażu z Clinique faktycznie zrobiło się nagle bardzo głośno, jednak do mnie taka forma zdecydowanie nie przemawia, zwłaszcza że wychodzi na to, że trzeba używać w duecie czegoś innego do demakijażu oczu.
Kiedyś miałam próbki tego pudru z Clinique i również byłam zachwycona jego działaniem, długo był na szczycie mojej kosmetycznej wish listy i nie pamiętam, czemu w końcu z niego zrezygnowałam, jednak teraz mam znacznie mniejszy problem z zaczerwienieniami i chyba już go nie potrzebuję.
Uwielbiam odżywki Wax i BioVax - włosy są po nich niesamowite! A masła z TBS są boskie na jesień i zimę.
OdpowiedzUsuńLubie maski Biovax,szczególnie tę mleczną.Obserwuję i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuń