31 stycznia 2016

Ulubieńcy stycznia

































Kończę styczeń z dobrym samopoczuciem. No bo przecież z typowo zimowych miesięcy przed nami już tylko luty, który jest krótki. A po nim już marzec, a w marcu to już dzieją się różne rzeczy, w marcu, to już nawet może pojawić się wiosna. A ja na nią czekam. Bardzo. 

Kilka kosmetyków, pod każdym mogę się w tej chwili podpisać. Zobaczcie perełki minionego miesiąca.

PIELĘGNACJA

Pharmaceris H-Stimupurin szampon wzmacniający włosy osłabione, przeciwdziałający wypadaniu i stymulujący wzrost nowych. Sięgam po niego drugi raz, bo ostatnio w podobnym problemie mi bardzo pomógł. Te z Was, które urodziły dzieci wiedzą, że wypadanie włosów kilka miesięcy po porodzie to standard, ale też niestety okropna zmora. No cóż, przejść musi to każda z nas, ale wspomóc się należy. Prócz suplementów endogennych, sięgam zatem po ten szampon. Różnicę widać po około miesiącu używania tego szamponu. Włosy faktycznie wychodzą w mniejszej ilości, zaczynają pojawiać się nowe włosy, a po każdym umyciu mamy wrażenie, jakby włosy były gęstsze. Mojej skóry głowy on nie podrażnia, natomiast ma dwa małe minusy. Pachnie dość intensywnie i jak dla mnie jest to trochę męski zapach (szampon polecany jest także dla Panów, więc można określić ten zapach jako unisex), a po drugie troszeczkę obciąża moje delikatne i cienkie włosy. Natomiast do żadnego z tych minusów się specjalnie nie czepiam, bo zadanie swoje spełnia i przy takich wyjątkowych sytuacjach wiem, że pomaga. Cały styczeń moje włosy traktowane były tym oto specyfikiem i na tą chwilę mogę powiedzieć, że jest zdecydowanie lepiej.

Iwostin Propodia Aktywny krem na zrogowacenia stóp, jest moim ulubieńcem od lat. Naprawdę, dla mnie nie ma lepszego preparatu do stóp i sama nie wiem, czemu przez jakiś czas w ogóle go nie kupowałam. Teraz do niego wróciłam i trzymam sie tej decyzji, bo po raz kolejny pokazał, że nie ma dla niego zastępcy. Idealnie nawilża stopy, zmiękcza je, regeneruje, wszystko to za sprawą mocznika, kwasu salicylowego i masła shea w składzie. Radzi sobie z każdym problemem, z jakimi nasze stopy mogą się spotkać. Gęsty, kremowy, najlepiej zostawić go na całą noc, a rano nasze stopy są gładkie i zadbane. Do tego bardzo przyjemnie pachnie i niewiele kosztuje. Ogromnie polecam. 

Lulu&Boo migdałowo różany krem do cery suchej i wrażliwej, to nowość w mojej pielęgnacji. Stosuję go od początku stycznia i póki co wypadł bardzo poztywnie. Organiczny, w pełni naturalny skład, bezpieczny dla największych wrażliwców. Za sprawą olejku z migdałów i róży idealnie nawilża suchą skórę, koi tą napiętą i przesuszoną, regeneruje i naprawia. Świetnie nadaje się pod makijaż, jest bardzo wydajny. Czego chcieć więcej? Wkrótce na blogu pokuszę się o jego pełną recenzję!

MAKIJAŻ

MAC Prep + Prime Highlighter w kolorze Light Boost to taki korektor rozwświetlający, który pomoże ożywić naszą twarz, dodać jej blasku w miejscach, w których tego potrzebuje i sprawić, że twarz wygląda na bardziej wypoczętą i świeżą. Ja stosuję go głównie pod oczy, bo sprawia, że spojrzenie jest odświeżone, wypoczęte, a delikatne cienie wynikające ze zmęczenia dobrze ukryte. Formuła jest kremowa i dość lekka, nie wchodzi w załamania skóry, nie roluje się i nie przesusza. Żółty kolor idealnie się wtapia w karnację i sprawia, że rozświetlenie widoczne jest natychmiast po użyciu. Jestem z niego bardzo zadowolona!

Clinique Pop w kolorze Sweet Pop, to naprawdę moje odkrycie. Wspominałam już o tych pomadkach w ulubieńcach roku, bo zdecydowanie do takich należą, nie przypominam sobie, aby jakaś pomadka tak pozytywnie mnie zaskoczyła. Idealna, kremowa formuła, świetna trwałość no i te kolory! Sweet Pop to taki cukierkowy róż, ale na ustach nabiera naprawdę szlachetnego wyglądu, pasuje niemal do każdej stylizacji, ożywia zmęczoną twarz i bajecznie poprawia humor! Postawcie na kolor, zwłaszcza na nadchodzącą wiosnę:)

I to wszyscy moi ulubieńcy kończącego się właśnie miesiąca. Czy któryś kosmetyk przykuł szczególnie Waszą uwagę? O którymś chcecie przeczytać więcej? 





23 stycznia 2016

Prawdziwa bomba witaminowa do twarzy, czyli serum Radical Results Youth Suki
































Jakiś czas temu miałam przyjemność poznać nowy u nas sklep internetowy z naturalnymi kosmetykami. Pomyślicie teraz pewnie, phi, nowy sklep z kosmetykami online, kolejny już na rynku, też coś. Ale wiedzcie, że jest to sklep inny niż wszystkie dostępne na naszym rynku. Dlaczego? A dlatego, że dostępne są w nim marki kosmetyków, które dotąd praktycznie dostępne na polskim rynku nie były. Do tego cechują się genialnymi składami, świetną filozofią i są mega przyjazne dla środowiska. Marki te znane są praktycznie na całym świecie, mają rzesze fanów nie tylko wśród nas, zwykłych obywateli, ale także w świecie gwiazd muzyki, filmu, czy polityki. Nic dziwnego, w końcu większość z nas świadomiej wybiera to, co wrzuca do koszyka, a już na pewno to, co nakłada na twarz i ciało. Mówię tu o sklepie Organicall, więc jeżeli jeszcze nie mieliście okazji go poznać, serdecznie Was namawiam, abyście tam zajrzeli, ale wcześniej przeczytajcie moją opinię na temat jednego z dostępnych tam kosmetyków, bo uwierzcie, warto!

Mowa o serum odmładzającym firmy Suki. Suki to amerykańska marka założona przez Suki Kramer. Cechuje ją to, że wszystkie produkty są naturalne, bezpieczne, składniki użyte w kosmetykach marki pozyskiwane są ze źródeł Fair Trade, są kompletnie bezpieczne nawet dla kobiet w ciąży, karmiących, dla wszystkich tych, którzy mają bardzo wrażliwą skórę, a nawet dla niemowląt i dzieci. Żaden kosmetyk marki nie jest testowany na zwierzętach, większość kosmetyków jest przyjazna dla wegan. Tu nawet opakowania produkowane są z roślin! Jak widać filozofia marki to natura pełną parą! Do grona fanek marki należą między innymi Julia Roberts, Salma Hayek czy Tom Hanks, a fanką serum o którym dziś piszę, jest także Jennifer Lawrence! Myślę, że takie rekomendacje by Wam wystarczyły, aby wypróbować pielęgnację Suki, ale pozwolę sobie jeszcze dodać swój skromny głos w tej loży prasowej:)

W malutkiej butelce, której prostota natychmiast przyciągneła mój wzrok i zyskała sympatię, znajdziemy 15 ml lekkiego żelu, o lekko żółtawym zabarwieniu. Pojemność tego kosmetyku jest niewielka, to fakt, ale uwierzcie, na twarz i szyję wystarczą trzy kropelki tego cuda, aby pokryć skórę całkowicie i przygotować pod kolejną pielęgnację. Serum jest bardzo wydajne. Pipetka, która aplikuje idealną dozę specyfiku, jest genialnie zaprojektowana, nie zacina się, działa bez zarzutu, a w aplikatorze nigdy nie zostaje zbędna ilość kosmetyku, który później miałby się zmarnować, tego szczerze w pipetach nie lubię, tu akurat tego problemu nie doświadczymy. Zapach jest ziołowy, dość mocno wyczuwalny przy aplikacji, szybko za to ulatnia się na skórze. Ja ten zapach bardzo lubię, dla mnie jest taki prawdziwy, zielony, a faktem jest, że zapach pochodzi w stu procentach z olejków tłoczonych na zimno, użytych w serum, nie ma tu żadnych sztucznych aromatów. Serum nazywane jest bombą witaminową dla skóry, za zadanie ma odmłodzić skórę, dodać jej blasku, wygładzić drobne linie i drobne zmarszczki, silnie ją nawilżyć i zregenerować. Przeznaczone jest do każdego typu skóry. Walczy z przedwczesnym starzeniem się skóry, dodaje jej energii i przywraca zdrowy koloryt cery, dosłownie ją naprawia. 
W składzie serum znajdziemy wyciąg z róży stulistnej, ekstrakt z nasion Vigna Aconitifolia, alkohol z organicznego cukru trzcinowego z olejkiem z lawendy, ekstrakty z kwiatu nagietka i rumianku, oraz witaminy A, C, a także koenzym Q10 i retinol. Wszystkie te składniki mają za zadanie zwiększyć produkcję kolagenu i elastyny w skórze, nawilżyć ją, stymulować odnowę, poprawić koloryt skóry, zwalczać utlenianie wolnych rodników, ujędrniać i napinać skórę. Stosuję serum od dwóch miesięcy i tak jak wspominałam Wam już na blogu, myślę, że to serum mogę już zaliczyć do odkrycia roku! Efekty widzę z dnia na dzień, są po prostu realne. Formuła lekkiego żelu natychmiast wchłania się w skórę, pozostawiając ją delikatnie lepką, co w przeciągu dosłownie kilku sekund znika i mogę nałożyć już stosowany aktualnie krem. Podkład nakładany na skórę z serum Suki nie roluje się, nie ściera, wszystko jest pod kontrolą. Po nałożeniu można odczuć, że skóra jest delikatnie napięta i nie ma to związku z jakimkolwiek przesuszeniem, dosłownie czuć, że serum delikatnie napina i wygładza skórę. Przy regularnym stosowaniu jeden raz dziennie rano, po kilku dniach mogłam już zobaczyć, jak genialnie serum wspomaga kurację nawilżającą mojej suchej skóry, nawet bez kremu po umyciu nie czuję, aby była przesuszona czy ściągnięta, a zwłaszcza zimą taki problem u mnie pojawia się praktycznie zawsze. Ale bez obaw, Ci z Was, którzy posiadają skórę mieszaną, czy tłustą, bez obaw mogą sięgnąć po ten kosmetyk, bo nie wzmoży on na pewno niezdrowego przetłuszczania skóry dzięki swojej lekkiej formule. Moja skóra twarzy jest naprawdę w świetnej kondycji, ma zdrowy kolor, nie pojawiają się na niej przykre niespodzianki, jest gładka, wypoczęta, nie straszne jej nocne pobudki z moją córką;) Jestem pod ogromnym wrażeniem tego kosmetyku, bo po prostu zauważyłam kolosnalną zmianę w wyglądzie mojej cery. Serum nie drażni mojej bardzo wrażliwej skóry, nie działa komedogennie. 
Jeżeli regularnie stosujecie serum do twarzy, koniecznie musicie wypróbować Radical Results Youth serum, jeżeli nie stosujecie tego typu produktu na codzień, ale macie ochotę naprawić, zregenerować zmęczoną cerę i dodać jej witamin, blasku, koniecznie zróbcie sobie choćby jednorazową kurację tym genialnym kosmetykiem. Ja jestem nim absolutnie zachwycona!

Spotkałyście się z firmą Suki już wcześniej? Jaki jest Wasz sposób na dodanie skórze energii? 

4 stycznia 2016

Kosmetyczni ulubieńcy roku 2015!




































No i mamy nowy rok. Witam wszystkich w czwarty dzień 2016 roku i mam nadzieję, że dla wszystkich nas będzie on naprawdę udany, życzę tego sobie i Wam:) Poprzedni rok był dla mnie rokiem ogromnych zmian. Właściwie w każdej sferze mojego życia. Zmiany zaszły także w podejściu do zakupów, tych codziennych, najmniejszych, tych większych ubraniowych, a także tych kosmetycznych. Mam wrażenie, że kupuję zdecydowanie mniej, ale konkretniej, selektywnie wybierając tylko potrzebne mi rzeczy, ogromną uwagę przykładając do składów, materiałów, proporcji. Wszystko samo się przy tym układa tak, że nie czuję się przytłoczona nadmiarem rzeczy, jest konkretnie, jest czysto i jest naprawdę dobrze. Minimalizm w moich kosmetykach bardzo mnie cieszy..w końcu ileż tego można na siebie nałożyć, wszystko ma swój czas, swoją kolejność i swoje przeznaczenie. Obecnie w swojej łazience posiadam praktycznie same perełki, kosmetyki, które dosłownie świetnie działają, idealnie oddziałowują na moją skórę, które z czystym sumieniem mogę Wam polecić tu na blogu. Wybierając kosmetyki do ulubieńców minionego roku w głowie pojawiało mi się sporo pomysłów, bo przecież wiele kosmetyków które miałam okazję w tym minionym roku używać było naprawdę doskonałych. Ale udało wybrać mi się te, które są tak genialne, że zasługują zdecydowanie na to, aby je tu wyróżnić. Jeżeli któryś z tych kosmetyków jest też Waszym ulubieńcem, to już wiecie o czym mówię, jeżeli jeszcze ich nie znacie-polecam każdy, bez wyjątku. Poczytajcie:) 

PIELĘGNACJA TWARZY

Kiehl's Midnight Recovery Concentrate to kosmetyk, który całkowicie zmienił moją nocną pielęgnację. Cóż to jest za cudowny preparat! Postać olejku, która bardzo szybko się wchłania, nie obciążając nawet tej mieszanej czy tłustej cery, a suchą koi i nawilża jak najlepszy balsam. Do tego wszechstronne działanie, które zawdzięcza swojemu składowi, w 99% naturalnemu, z najlepszych, wyselekcjonowanych olejków. Pomaga złagodzić podrażnienia, nawilży, obkurczy rozszerzone pory, pomoże pozbyć się przykrych niespodzianek, ale wygładzi też zmarszczki i przy okazji sprawi, że obudzimy się z cerą rozjaśnioną, świeżą i wypoczętą. Niemożliwe? A jednak. Do tego relaksujący zapach lawendy i każda noc jest pretekstem do tej magicznej pielęgnacji. Więcej możecie o nim przeczytać TU

Kiehl's Creamy Eye Treatment with Avocado to kolejny kosmetyk amerykańskiej marki, który całkowicie podbił moją pielęgnację w 2015 roku. Obłędnie regenerujący, silnie nawilżający i wygładzający krem pod oczy, który najbardziej zmęczone spojrzenie przywróci do życia. Przy tym wygładza drobne linie i zmarszczki, uelastycznia skórę i pozwala pozbyć się opuchnięć, jest ultra delikatny i sprawdzi się nawet przy mega wrażliwych oczach. Jego wydajność również nie zna granic! Jedno opakowanie przy stosowaniu dwa razy dziennie wystarcza na pół roku. U mnie kolejny słoiczek, bardzo Wam go polecam! Więcej TU.

Origins Drink Up Intensive wpadła do mojego zbioru w drugiej części zeszłego roku, ale zdobyła moje serce (i twarz) praktycznie natychmiast. To silnie nawilżająca maseczka, do suchej skóry, którą nakładamy na całą noc, aby rano i jeszcze przez kilka dni cieszyć się elastyczną, odżywioną, napiętą i gładką cerą. Praktycznie same naturalne składniki, obłędny owocowy zapach i kremowa konsystencja. Nie podrażnia, nie zapycha, nie uczula. Z tego co wiem, to kosmetyki marki Origins dostępne są od jakiegoś czasu w Sephorze, więc produkty nie są już tylko dla wybranych mieszkających w stolicy, gdzie znajduje się salon marki. Ogromnie polecam, sama mam ochotę wypróbować coś jeszcze z tej firmy.

PIELĘGNACJA CIAŁA

Pat&Rub Balsam dla Mamy pierwsza połowa roku nie była łatwa w mojej pielęgnacji ciała. Ze względu na ciążę, musiałam jeszcze dokładniej sprawdzać składy kosmetyków do ciała, dokładnie i wnikliwie wybierać takie preparaty, które nie zaszkodzą maluszkowi, ale będą pięlęgnowały ciało, które w tym okresie przecież tak szczególnie potrzebuje intensywnej troski. Balsam na rozstępy naszej rodzimej firmy Pat&Rub stanął na wysokości zadania. Stosowałam go praktycznie od pierwszego miesiąca ciąży, do samego końca, wklepując go jeszcze w uda, brzuch, pośladki po porodzie. Genialny! Skóra w ciąży była ładnie napięta, nawilżona, nie pojawił się u mnie ani jeden rozstęp, cellulit nie miał tu miejsca bytu. Jedyne co w nim mi przeszkadzało, to zapach, natomiast jak wszyscy wiemy, ciężarne mają dość wymagające nosy:) Jeżeli akurat jesteście w ciąży, lub borykacie się z mało elastyczną skórą ciała, chcecie poprawić jej kondycję, ten balsam mogę polecić Wam w stu procentach!

Phenome Deeply Firming Breast Relief to mój kolejny ciążowy hit, który polecam Wam nie tylko w tym wyjątkowym okresie. Sprawdzi się naprawdę u każdej z Was, bo pielęgnuje piersi na najwyższym poziomie! Genialnie ujędrnia delikatną skórę biustu, uelastycznia ją, nawilża i wygładza. Działa łagodząco i niweluje drażliwość piersi czy to w ciąży, czy przed okresem. Delikatna konsystencja żel kremu bardzo szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustej czy lepkiej wartswy, a do tego obłędnie pachnie! Skład jak w przypadku firmy Phenome, idealny. Firma wraca na rynek z wielkim impetem, więc jeżeli macie ochotę nabyć coś z ich oferty, polecam, postawcie na ten rewelacyjny produkt! 
O mojej całej pielęgnacji ciała w ciąży możecie przeczytać TUTAJ

Fridge Ostra Szczotka to już chyba produkt kultowy roku 2015:) Pojawiał się praktycznie wszędzie, na blogach, Instagramie czy Facebooku. I bardzo dobrze, bo zasługuje na to, aby o niej pisać! Szczotkowanie ciała nie tylko działa detoksykująco, ujędrniająco i wygładzająco na ciało, ale jest też ogromnym relaksem, a rano potrafi pobudzić do życia lepiej, niż kawa! Ja szczotkowanie ciała w 2015 roku przenoszę i na nowy rok, a Wy? O szczotce Fridge możecie przeczytać TU.

Aesop Rejuvenate Intensive Body Balm to mój powrót po latach. Używałam go po raz pierwszy chyba na studiach, dawno temu, w 2015 roku postanowiłam do niego wrócić i jeżeli miałabym wybrać mój balsam numer jeden, to byłby właśnie on. Lekka, ale bogata konsystencja, która rewelacyjnie szybko się wchłania, doskonale wygładza i nawilża ciało, regeneruje je na tyle, że przy regularnym stosowaniu problem z łuszczącą, swędzącą skórą znika na dobre. Nie sposób też nie wspomnieć o jego zapachu. Ja jestem od niego uzależniona i już wiem, że tym razem długiej przerwy sobie od niego nie zrobię. Mieszanka mandarynki, wanilii i korzennych przypraw? Nie może być lepiej! Uwielbiam.

Kiehl's Amino Acid Shampoo to kolejne moje odkrycie firmy Kiehl's w 2015 roku. Kokosowy, delikatny szampon do każdego rodzaju włosów, jest tak delikatny i dla skóry głowy i dla moich kosmyków, że mogę stosować go codziennie. Pozostawia włosy miękkie i delikatne jak u dziecka, do tego obłędnie pachnie i jest bardzo wydajny. Naprawdę się z nim polubiłam, jeden z lepszych szamponów jakich miałam okazję w życiu używać. 

Body Boom kawowy peeling do ciała szturmem wdarł się na Instagram, blogi i YouTube. Postanowiłam go wypróbować i sprawdzić o co to całe zamieszanie. I już wiem. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to najlepszy scrub jaki do tej pory stosowałam. Prócz wysokiej jakości kawy w składzie jest też mieszanka naturalnych olejków, wszystko to sprawia, że zdzierak jest dość konkretny, ale nie podrażnia skóry, nie uczula jej i nie powoduje innych przykrych niespodzianek, za to wygładza skórę w najlepszym stopniu, uelastycznia ją, napina, pomaga pozbyć się cellulitu, a po spłukaniu nie musimy nakładać już balsamu, bo olejki silnie nawilżają i regenerują skórę. Muszę tu wspomnieć o zapachu! Jest moc!! Kolejna polska firma, która produkuje tak dobre i co ważne naturalne kosmetyki! 

MAKIJAŻ

Fridge FF krem po raz pierwszy zobaczyłam go u Iwony z bloga Kosmetyki Łapię oraz Marleny z bloga BlackRaspberry i stwierdziłam, że będzie fajnym produktem na lato. Lekki, nawilżający, taka hybryda pielęgnacji i podkładu naszej rodzimej marki Fridge, produkującej świeże (dosłownie) i naturalne kosmetyki. Po pierwszym użyciu i butelce przepadłam, okazało się, że nie tylko lato jest idealną porą na stosowanie tego kosmetyku, ale wpisuje się on genialnie w cały rok. Absolutnie go uwielbiam. Wygładza skórę, nawilża ją, tonuje swoim neutralnym kolorem, który idealnie stapia się z moją karnacją, daje świeży efekt wypoczętej skóry i delikatnie kryje drobne niedoskonałości. Hit nad hitami! A to, że trzeba go trzymać w lodówce? Tylko na plus, z rana idealnie orzeźwia moją zaspaną buzię i pomaga raz dwa rozpocząć nowy dzień!

Marc Jacobs paleta Lolita to zestaw, który mógłby mi wystarczyć już na zawsze. Idealne, neutralne kolory i odcienie, świetna jakość i trwałość, z tym zestawem można zrobić delikatny makijaż dzienny oraz zdecydowane smokey na wieczór. Do tego opakowanie, które skradnie serce każdej minimalistce. Czy muszę dodawać, że za każdym (ZA KAŻDYM) razem, gdy biorę je w ręce wzdycham do niego i się nim zachwycam?

Clinique Pop pomadki, które jak wiem, w 2015 roku zdobyły wiele fanek na całym świecie, niezależnie od wieku czy kraju zamieszkania. Nic dziwnego. Pomadki te są fantastyczne. Kremowa, nawilżająca formuła, trwałość, która zadziwia mnie za każdym razem gdy je nakładam na usta, ogromny wybór jakże twarzowych kolorów, a do tego mega dziewczęce opakowania. Ja wybrałam kolory Sweet Pop oraz Melon Pop. Zdecydowanie mam ochotę na więcej! Do zrealizowania w 2016 roku:)

MAC Patentpolish Lip Pencil w kolorze Go for Girlie zdecydowanie królował w drugiej połowie roku na moich ustach. Ta kredka, to takie połączenie koloru pomadki, połysku błyszczyka oraz precyzji konturówki. Bardzo wygodna forma aplikacji, do której nie potrzebujecie nawet lusterka, piękny wybór kolorów, trwałość i formuła, która nie wysusza ust. Naprawdę wygodny produkt, mamy wiedzą na pewno o czym mówię;)

NCLA lakiery do paznokci, które trochę zepchnęły na drugi plan moje ukochane Essie. Chociaż nie zrozumcie mnie źle, Essie były i nadal są moim numerem jeden, tak też było w 2015 roku, ale NCLA pojawiły się u mnie pod koniec zeszłego roku i zdecydowanie malowanie nimi jest dla mnie ogromną przyjemnością. Lakiery te nie zawierają szkodliwych substancji, mogą być stosowane nawet przez wegan, nie są testowane na zwierzętach. Mają szeroki, wygodny pędzelek, piękny wybór kolorów, są bardzo trwałe. Do tego w ofercie marki znajdziemy genialny top, który daje praktycznie żelowe wykończenie paznokci z pięknym połyskiem! W 2016 roku na pewno równie często jak po Essie, będę sięgała także po lakiery NCLA.

I to wszystkie moje perełki minionego roku:) Jestem ciekawa, czy któryś z tych kosmetyków znacie, czy lubicie? A może coś w szczególności przykuło Waszą uwagę i z chęcią wypróbujecie dany kosmetyk? 






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...