1 lipca 2016

Ulubieńcy czerwca































Wpisałam tytuł posta i na chwilę zamarłam..cholera, już skończył się czerwiec? No tak! Potwierdziłam datę spoglądając w dolny róg komputera, jak nic dziś mamy pierwszy dzień lipca. I pytam kiedy to zleciało?? Czy to tylko mi tak ten czas ucieka przez palce? Ale nie chcę dłużej się nad tym rozwodzić..w końcu są wakacje i z tego chcę się cieszyć. Zdjęcia do ulubieńców mam gotowe od kilku już dni, ale post nie pojawił się wcześniej, gdyż z Zoją bezwstydnie wakacjujemy i byczymy się na całego. Ot, takie po prostu moje wytłumaczenie, z którym jest mi dobrze, bo w końcu leżenie na trawie na słońcu, kąpiele w jeziorze i spacery po pomoście z lodami są czymś bezcennym! Miałam w planie publikację tego wpisu wczoraj, ale ze względu na Euro nie było nawet sensu , bo myślę, że i tak nikt by tu nie zajrzał, w końcu wczoraj każdy siedział zaciskając kciuki przed telewizorem (swoją drogą, ale daliśmy czadu, co?!). Więc jestem dziś i mam nadzieję, że Wy jesteście ze mną :)

Kilku ulubieńców, za to każdy rewelacyjny. Jeżeli cokolwiek z dzisiejszego wpisu Was zainteresuje, łapcie okazję i kupujcie, jest moc!

PIELĘGNACJA

Resibo olejek do demakijażu okazał się strzałem w dziesiątkę i u mnie. Każda osoba, która mi go polecała, miała rację, jest naprawdę świetny. W stu procentach naturalny kosmetyk, produkowany w Polsce, za to na wstępie ma ogromny plus i kredyt zaufania. Cudowny zapach, fajne opakowanie i przyjemna konsystencja, to kolejne plusy. Dalej jest tylko lepiej. Doskonale usuwa makijaż, nie zapycha i nie obciąża skóry, zresztą polecany jest do każdego jej typu, nawet tego ze skłonnością do przetłuszczania, najbardziej wrażliwej i skłonnej do podrażnień. Na mojej suchej spisuje się fantastycznie. Z załączoną do olejku ściereczką, co wieczór pomaga mi usunąć makijaż po całym dniu, rozpuszczając go delikatnie, pozostawiając skórę, miękką, gładką, nawilżoną, ale bez żadnej tłustej warstwy, no i przede wszystkim czystą. Ogromnym plusem jest też cena, która w przeciwieństwie do wielu polskich firm produkujących kosmetyki naturalne, wcale nie jest wygórowana, a wydajność jest tu ogromna. Polecam każdemu, myślę, że podobnie jak ja, nie zawiedziecie się. 

Dove i ich mydło w kostce to taki klasyk, który dosłownie zawsze mam w łazience w zapasie, bo nawet, gdy używam jakiegoś innego mydła, to po prostu Dove musi być w szafce, czekając na swoją kolej. I w ostatnich dniach, gdy brałam prysznic, naszła mnie myśl ( uwaga, z cyklu złote myśli), że od lat to mydło jest przeze mnie kupowane i używane, a na blogu chyba jeszcze nigdy się nie pokazało! Zatem dziś to zmieniam i informuję, że klasyczna kostka Dove, bo o niej mowa (inne wersje zupełnie u mnie odpadają, choć firma ma ich spory wybór), jest u mnie numerem jeden. Kremowe, doskonale się pieni, cudownie pachnie, delikatnie oczyszcza skórę całego ciała, a nawet delikatną i wrażliwą skórę twarzy, nie naruszając jej warstwy hydrolipidowej, nie przesuszając ciała i nie pozostawiając uczucia ściągnięcia. Doprawdy, genialne mydło, zdecydowanie ulubione i to już tyle lat. 

Aesop Resurrection Rinse-Free Hand Wash to kolejny kosmetyk, który już wtóry rok z rzędu jest u mnie w użyciu, a tu nigdy się nie pojawił. Może to dlatego, że jest dla mnie tak banalny i prozaiczny, jak paczka chusteczek higienicznych, zawsze w torebce, po prostu jest. Ale zwłaszcza w wakacje schodzi u mnie hurtowo, a już tymbardziej przy małym dziecku. Czym różni się od innych tego typu kosmetyków? Przede wszystkim zapachem i tym, że absolutnie nie wysusza skóry, mimo alkoholu. Dezynfekuje ręce gdziekolwiek jesteśmy, a nie mamy dostępu do wody i mydła, aby ręce umyć. Malutka buteleczka żelu mieści się w każdej torebce, więc możemy mieć go zawsze przy sobie. Wystarczy wmasować niewielką ilość kosmetyku w dłonie, poczekać aż wyschnie (trwa to kilka sekund) i możemy zjeść obiad w restauracji, lody w wafelku, czy podać dziecku posiłek. Jeżeli stronicie od tego typu produktów, że względu na silny zapach alkoholu, czy podatność dłoni na wysuszenie po ich użyciu, sprawdźcie Aesop, nie będziecie chcieli się z nim rozstać.

MAKIJAŻ

Clinique i kolekcja pomadek Color Pop całkowicie zawładnęła moimi ustami, absolutnie uwielbiam te szminki i mimo kilku kolorów, które już posaidam, ciągle mam ochotę na więcej. Poppy Pop to piękna, makowa owszem czerwień, która mam wrażenie, że będzie pasowała każdemu, bez względu na tonację skóry. Kremowa, na ustach lekka jak piórko, nie przesusza ust, nie wychodzi poza kontur i jest naprawdę trwała. Wolę nosić ten kolor w wakacje, do opalonej skóry, dlatego to właśnie w lecie gości u mnie najczęściej. Podbija cerę nawet bez makijażu, sprawia, że twarz jest wypoczęta, dostaje energii i przede wszystkim dodaje optymizmu. A przecież wakacje od tego są, aby szaleć z kolorem, dlatego jeśli jeszcze nie znacie tej czerwieni i pomadek Clinique, polecam, nadróbcie to!

Clarins od lat wiedzie u mnie prym jeśli chodzi o balsamy do ust i błyszczyki i już myślałam, że niczym tak bajecznym jak Lip Perfector mnie nie zaskoczy, ale jego olejek do ust Instant Light Lip Comfort Oil sprawił, że mam ochotę sięgać po niego codziennie, nawet gdy jestem po prostu w domu, w dresie i czytam książkę. Posiadam dwie jego wersje, miodową czyli honey numer 01, oraz raspberry 02, o której dziś wspominam. Owszem, wersja miodowa jest także świetna, ale to właśnie ta malinowa bije wszystko na głowę. Nie klei się na ustach, daje poczucie komfortu, nawilżenia, pięknie je nabłyszcza i pozostawia bardzo subtelną poświatę koloru, no po prostu fenomenalny! Do tego pachnie jak malinowa mamba, a jego sprytny i wygodny aplikator pozwala na nałożenie produktu bez użycia lusterka. Ostrzegam-uzależnia! 

Zoeva i pędzel do różu numer 127 powoli zastępuje u mnie wysłużony już pędzel z Sephory (choć na pewno do niego wrócę, bo jest moim ulubieńcem). Te pędzle wielu osobom są już znane, to na pewno, ale dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji ich poznać, podpowiem, że są to naprawdę dobre jakościowo pędzle, pięknie wykonane, z dobrego włosia, które posłuży nam długie lata. Idealny kształt pomaga przy odpowiedniej aplikacji różu, ładnie rozciera kosmetyk czy to pudrowy czy w kremie, jest wygodny i prosty w pielęgnacji. Także jeżeli szukacie dobrego pędzla do różu, polecam właśnie ten. 

I to już wszystkie ulubione kosmetyki czerwca! Dajcie znać w komentarzach, czy znacie je, czy coś wpadło Wam w oko, oraz jakie kosmetyki w ubiegłym miesiącu były u Was na tapecie!


  1. Podoba mi się ta pomadka z Clinique.

    OdpowiedzUsuń
  2. Olejek Resibo pomadkę i ten błyszczyk muszę mieć :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wersję miodową tego olejku do ust i też bardzo lubię :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, muszę w końcu skusić się na Resibo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No skoro tak ładnie przekonujesz, muszę spróbować tego olejku z Clarins :)
    Mam ten sam pędzel z Zoevy i potwierdzam - do różu najlepszy!

    OdpowiedzUsuń
  6. O olejku Resibo naczytałam i nasłuchałam się już tyle dobrego, że nie mogę się doczekać kiedy w końcu go wypróbuję. Muszę jeszcze tylko zużyć Take the day off Clinique ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Resibo mam w zapasach, czekam by zużyć ortwarte kosmetyki i biorę się za niego!
    Kostka Dove jest super, popieram :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chwilami mam ochotę dać olejkowi Resibo drugą szansę :))) Clinique w tym kolorze na pewno sobie sprawię, póki co zachwycam się Chanel Rouge Allure w kolorze Sensible <3 O olejku Clarins kiedyś myślałam, ale nie byłam do końca przekonana. Teraz wiem, że warto :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć, a czy mogłabyś podpowiedzieć mi, które kosmetyki tak ogólnie uważasz za lepsze? Z Phenomé czy John Masters Organics? Dziękuję:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi czerwiec też minął w mgnieniu oka, ale w sumie cieszę się ;)
    Olejek Resibo, pomadkę Clinique oraz pędzel Zoeva absolutnie uwielbiam. Ogólnie wszystkie pędzle marki, które mam świetnie mi służą i mimo wielu "prań" wyglądają i trzymają się bardzo dobrze <3
    Olejek Clarins chodzi za mną od dawna, może w końcu się skuszę skoro polecasz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Instant Light Lip Comfort Oil mi się właśnie kończy nad czym ubolewam bo bardzo go lubię :) jest natomiast nowa wersja więc chyba sobie wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Reibo i Resibo mi wszedzie po oczach bije, chyba sie poddam ostatecznie...ale najpierw jeszcze czeka Pai w kolejce :)
    Czytam sprzeczne opini o tych olejkach Clarins, zwlaszcza jesli chodzi o faktor "klejenia sie" czego po prostu nie znoszę...
    pedzle zoeva troche mnie zawiodly przyznam ci sie szczerze, moze mialam kiepskie egzemplarze, pedzelek do powiek troche szorowal co mnie mega drazni zawsze, a nr 101 luxe face brush po prostu mi sie nie sprawdzil... nie mam nic ciekawego do nakladnaia brązerow i rozu dlatego ciagle poszukuje czegos nowego. Taki jak pokazujesz mam od Sigmy, ma juz pewnie ponad 10 lat :p uzywam bo mam, z przyzwyczajenia..

    OdpowiedzUsuń
  13. Z Resibo mam cudny krem pod oczy, z Zoeva paletę, bardzo lubię też kosmetyki dove, m.in. kostki

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękny jest kolor tej szminki :)

    www.ladyagat.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękny kolor pomadki z Clinique. Właśnie wczoraj zawitał do mnie olejek z Resibo. Już się nie mogę doczekać pierwszej aplikacji. Też mam ten olejek Clarins, ale mnie niestety rozczarował. Miałam za wysokie oczekiwania widocznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pomadki z clinque testowałam i dla mnie tez jak najbardziej ulubiniec czerwca !Jeszcze jedym z moich ulubieńców w tym miesiącu był piękny kolorek semilaca biscuit, idealny na ciepłe dni !:D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :-)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...