Początek września przyniósł ze sobą jesienną aurę. Długo wyczekiwany deszcz w końcu się pojawił, upały dały już o sobie zapomnieć, na straganach jesienne warzywa i owoce wypierają powoli te letnie. Ostatnie dwa tygodnie to dla mnie zupełnie nowy początek, abstrakcja jakich mało, sytuacja, w której odnaleźć się jeszcze jest ciężko i ze spokojnej rutyny przestawić się trzeba na nowe, nowy dzień, każdy kolejny inny, zaskakujący. Nowe miejsce, nowy członek rodziny i nowe spojrzenie na wiele aspektów codzienności. Jeszcze raz chciałam podziękować za wszystkie maile, serdeczne i ciepłe, życzenia i gratulacje pojawiające się na Instagramie, bardzo dziękuję, że jesteście, zaglądacie do mnie i czytacie. Mikrus już jest z nami i tak jak ja, stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości:)
Tymczasem zapraszam na podsumowanie sierpnia, czyli post z ulubieńcami ubiegłego miesiąca!
PIELĘGNACJA
Galenic Refreshing Toner nabyłam zupełnie przez przypadek w aptece, gdy poszłam z zamiarem kupienia sprawdzonego toniku firmy Nuxe, a akurat go nie było. Nie żałuję, bo tonik Galenic spisuje się u mnie genialnie. Delikatny, nie podrażnia mojej suchej i wrażliwej cery, nie zapycha, nie spowodował wysypu niespodzianek. Bardzo ładnie odświeża skórę po demakijażu, koi ją i przepięknie pachnie. Plusem jest też duża butelka, która zdaje się nie mieć dna, bo tonik jest bardzo wydajny. Jeżeli szukcie czegoś nowego, co spisze się praktycznie przy każdej cerze, polecam wypróbowanie tego kosmetyku, warto.
Insight Daily Use szampon z organicznymi ekstraktami, nie zawierający drażniących substancji myjących. Brzmi fajnie, prawda? I produkt jest naprawdę fajny! Kosmetyki Insight robią ostatnio zamieszanie w blogosferze. Nic dziwnego, przyjemne składy i kilka linii przeznaczonych do różnych typów włosów, a do tego proste i ciekawe opakowania przyciągają coraz więcej klientek. Ja wybrałam szampon z serii Daily Use, przeznaczonej do każdego typu włosów, do codziennego użytku. Szampon zawiera organiczny ekstrakt z cytryny działający oczyszczająco i antyseptycznie, oraz kompleks energetyzujący włosy, czyli masło z moreli, olej słonecznikowy, olej z kiełków kukurydzy. Wszystko to składa się na lekką, żelową formułę, która bardzo dobrze myje i odświeża włosy, ale nie przesusza ich, wręcz przeciwnie, włosy są miękkie, nawilżone, ale przy tym puszyste, lekkie i uniesione u nasady. Butelka z pompką to kolejny plus tego produktu, tak jak i jego spora pojemność. Zapach jest bardzo przyjemny, owocowy, świeży. Jeżeli szukacie delikatnego szamponu do codziennej pielęgnacji, to ten się zdecydowanie sprawdzi.
Vita Liberata w lecie królowała na wielu blogach, wzbudzając zachwyt i piękną opaleniznę u dziewczyn, które stosowały te samoopalacze. Wypróbowałam już wiele produktów samoopalających, od najtańszych, po najdroższe, od tych naturalnych po te drogeryjne. Sceptycznie podeszłam więc do tego produktu i na początek zdecydowałam się wypróbować wersję travel, czyli małe opakowanie piankowego musu oraz mini rękawicy dołączonej do zestawu. I muszę przyznać, tak, wszyscy zachwyceni mieli rację. Samoopalacz jest genialny, pokuszę się o stwierdzenie, że jest to chyba najlepszy samoopalacz z jakim przyszło mi pracować. Lekka pianka, która bajecznie aplikuje się za pomocą dołączonej do niej rękawicy, bardzo szybko się wchłania, nie pozostawiając żadnej wyczuwalnej warstwy na skórze, co jest dla mnie totalną nowością przy tego typu produktach, do tego praktycznie w ogóle nie czuć po aplikacji typowego dla samoopalaczy smrodku, jest tu zredukowany do minimum, co jest kolejnym zaskoczeniem. No i finalnie to, o co nam chodzi, przy stosowaniu samoopalacza, mianowicie opalenizna. Ta jest wyjątkowo naturalna, w bardzo ładnym oliwkowym odcieniu, a po trzech aplikacjach z rzędu, trzyma się na ciele do dwóch tygodni, schodząc po tym czasie równomiernie i bez plam. Ja jestem zaskoczona, zachwycona i totalnie kupiona. Póki co nie testuję nic nowego, zostaję przy tym produkcie, hit!
MAKIJAŻ
Fridge FF krem zachwycił mnie w te wakacje totalnie, na tyle, że tylko jego mam ochotę nakładać na twarz, bo pielęgnuje ją po prostu kapitalnie. To lekki podkład, w pełni naturalny, który przechowujemy w lodówce, a ważny jest od daty produkcji tylko 2,5 miesiąca. Czy warto zatem w niego zainwestować 120zł? I tak i nie. Jeżeli szukacie czegoś lekkiego, co nie da Wam pełnego krycia, ale za to pięknie wyrówna koloryt skóry, sprawi, że cera będzie naturalnie rozświetlona, a przy tym uzupełni Waszą pielęgnację nawilżając skórę i przywracając jej gładkość, to jest to produkt dla Was. Natomiast jeśli spodziewacie się po nim typowego produktu do makijażu, który ukryje nawet drobne niedoskonałości, to odpuśćcie go sobie, bo po prostu się zawiedziecie. U mnie sprawdza się bajkowo, dawno moja skóra nie była tak przyjemnie nawilżona, a efekt wyrównania koloru jest wystarczający. Jedyny minus daję za opakowanie, a dokładnie za pompkę, która czasami lubi się zaciąć. Poza tym bardzo polecam! Wkrótce poświęcę mu osobny wpis.
Dior Lip Maximizer w kolorze 001 to sprawdzony hit od lat, osobiście bardzo go lubię i regularnie do niego wracam. W sierpniowe upały przypomniał o swoim fenomenie, chłodząc usta za sprawą mentolu, odświeżając je swoim miętowym zapachem, działając energetyzująco praktycznie na całą twarz. Efekt mocno nabłyszczonych ust jest zawsze strzałem w dziesiątkę, więc to jego dodatkowy atut. Jeżeli nie znacie jeszcze tego kultowego produktu Diora, bardzo go Wam polecam.
I to wszyscy moi ulubieńcy ostatniego miesiąca wakacji. Znacie moich ulubieńców? Czy któryś produkt szczególnie przykuł Waszą uwagę?
Bardzo zainteresował mnie ten naturalny podkład i ciekawa jestem co byś wybrała mając do wyboru również wersję z Pat&Rub? :-)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Diorowy Maximizer!
OdpowiedzUsuńmój FF Fridge dobiega końca, znaczy to że uwielbiam go równie mocno co Ty, nakładałam go prawie non stop przez całe lato. Skończyłam go prawie równo z zalecaną datą ważności. Dior Maximizer to takze mój ulubieniec od lat, wiem że niekórym nie odpowiada mentol na ustach, ja nie wyobarażam sobie ebz niego lata.
OdpowiedzUsuńJak nigdy mam ochotę spróbować samoopalacza własnie Vita liberata:)
Od dłuższego czasu mam chęć na Lip Maximizer:)
OdpowiedzUsuńZnam tylko samoopalacz VL - bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią wypróbowałabym krem Fridge, muszę chyba zaopatrzyć się w próbkę! :)
OdpowiedzUsuńserdecznie gratuluję powiększenia rodziny :)
OdpowiedzUsuńVL mam i uwielbiam, reszta bardzo mnie ciekawi. :)
OdpowiedzUsuńu mnie Insight też jest hitem, mam wersję do suchych włosów, szampon jesj bardzo fajny, maska też się sprawdza. Fajnie, że pojawili się na rynku. Chętnie uzywala bym samoopalaczy ale nie jestem w stanie wytrzymac dluzej jak 20 min z tym charakterystycznym zapachem :p St.Tropez gradual tan jak narazie sprawdza się najlepiej i najmniej "pachnie". Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńUzywasz Vita Liberata na cale cialo? Na buzie i dekold tez sie nadaje, czy lepiej sprobowac czegos innego?
OdpowiedzUsuńGratuluję Córeczki, niech zdrowo rośnie :)
OdpowiedzUsuńMarka Fridge bardzo postarała się z tym kremem, ja często potrzebuję większego krycia, ale nie przeszkadza mi to w cieszeniu się ff. Pięknie wygląda na skórze, no i właściwości pielęgnacyjne są nie do podważenia :)
OdpowiedzUsuńLip Maximizer także uwielbiam, niedawno kupiłam kolejne opakowanie. Bardzo lubię efekt, który zapewnia. Niby jest błysk, ale usta wciąż wyglądają całkiem naturalnie.
Od niedawna znam też Insight, kupiłam kilka kosmetyków i właściwie z każdego jestem bardzo zadowolona. Świetnie rokują :)
Po przypływie pieniążka na pewno kupię ten podkład Frigde. Żałuję tylko, że trzeba go trzymać w lodówce, bo pewnie będzie to upierdliwe. Ale jestem go bardzo, bardzo ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że i ty polubiłaś kosmetyki Insight:)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych kosmetyków, więc fajnie było dowiedzieć się czegoś nowego. Na pomadkę Diora z tej serii mam ochotę od dłuższego czasu, ale jakoś jeszcze nie wpadła do koszyka.
OdpowiedzUsuńMarka Insight bardzo mnie kusi :) Ale jakoś cały czas się waham i wstrzymuje z zakupem :)
OdpowiedzUsuńFridge mnie zaciekawiło, no i na Insight chyba się skuszę :-)
OdpowiedzUsuńSzampon bardzo mnie zaciekawił. Widziałam ostatnio jakiś w Tkmaxxie, ale nie wiem czy ten konkretny, czy jakiś z innej serii ; )
OdpowiedzUsuńZdecydowanie biorę się za Insight, moje włosy potrzebują czegoś nowego :)
OdpowiedzUsuńFridge kusi mnie od dawna:)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że wspominałaś kiedyś dobrze Patkowy krem bb. Jestem ciekawa jak on wypada w porównaniu do tego ff?
OdpowiedzUsuńNa Maximizera czaję się już od dwóch sezonów, muszę go za rok nabyć ;)
OdpowiedzUsuńTonik mocno mnie zaciekawił, a na Insight skuszę się na bank.
u mnie totalnie nie sprawdzają się organiczne kosmetyki do włosów ,a szkoda bo polowałabym na nie najchętniej ;)
OdpowiedzUsuńto wypróbuj markę Insight, moje włosy też nie lubiły naturalnych kosmetyków, aż do czasu kiedy nie poznały tej marki :D
UsuńUwielbiam Dior Lip Maximizer - w upały właśnie jest idealny :)
OdpowiedzUsuńRównież stosuje Insight. Miałam już serie daily use i dry hair.-są świetne. Polecam wszystkim:) Trochę słaba dostępność,ale ja zakupuje na www.organicznewlosy.pl
OdpowiedzUsuń