21 sierpnia 2016

Nowości sierpnia



































W ostatnich dniach pojawiło się u mnie kilka nowości. Mimo to, iż nie jest tego dużo, to pokażę Wam co nowego testuję od tych paru dni i jak się u mnie te kosmetki sprawdzają. Aktualnie nie kupuję kosmetyków na zapas, nie korzystam z promocji, nie zastawiam półek, Zużywam wszystko na bieżąco, bez nadprogramowych produktów, także jak tylko coś dobiega końca, wskakuje na jego miejsce nowość i tak to sobie od dłuższego czasu u mnie funkcjonuje i jestem z tego stanu rzeczy bardzo zadowolona. To co, chodźćie zobaczyć co nowego zasiliło moją pielęgnację!

Po skończeniu szamponu firmy Living Proof z serii Perfect Hair Day (co to był za szampon, rewelacja!), postawiłam na duet od firmy John Masters Organics. Zachęciły mnie do tego duetu blogerki (Magda, Marlena dzięki!!) a także to, że bardzo zadowolona jestem z ich odżywki bez spłukiwania , o której pisałam w poprzednim poście. Postawiłam na szampon Scalp przeznaczony do włosów osłabionych, wypadających, cienkich oraz odżywkę z gorzką pomarańczą i cytrusem do każdego rodzaju włosów, nawet tych delikatnych i cienkich. Póki co stosowałam je dopiero dwa razy, więc wiele Wam na ich temat nie powiem, ale jedno jest pewne-szampon pięknie pachnie miętą i genialnie odświeża głowę, a odżywka nie obciążyła moich włosów. Wrócę do Was na pewno niebawem z pełniejszą recenzją. Ze sklepu IWOS w prezencie dostałam dużą butlę naturalnego mydła Dr. Bronner's, wybrałam wersję naturalną, bezzapachową. Hmm, póki co zupełnie nie rozumiem fenomenu tego mydła. Nie sprawdza się u mnie zupełnie do mycia ciała, po prostu przesusza moją skórę, mimo tego, iż producent zachwala jego właściwości nawilżające, dobrze sprawdza się do prania pędzli, no ale wydawać ponad 70 zł na mydło z takim przeznaczeniem, to prostu moim zdaniem szaleństwo. Mydło ma natomiast kilkadziesiąt zastosowań (też według producenta), więc może po prostu zacznę nim myć podłogi (nadal szaleństwo). Zdecydowanie gości u mnie po raz ostatni. Za to balsam firmy Kiehl's pojawia się u mnie po raz drugi. Co to jest za balsam..uwielbiam absolutnie i póki co nie chcę do ciała nic innego. Bezzapachowy (jakże mi to ostatnio odpowiada), genialnie, ale naprawdę genialnie nawilża skórę, niesamowicie ją wygładza, odżywia i pozostawia świetlistą poświatę, mimo braku jakichkolwiek drobinek. Dla mnie ideał. Również po raz wtóry gości u mnie krem FF marki Fridge. No cóż, na jego temat była pełna recenzja na blogu, do której Was odsyłam, krem pięknie nawilża skórę, ładnie stapia się z jej kolorytem i pięknie odświeża. Zastąpił mi mój BBB z Pat&Rub, który właśnie się skończył. Rossmann ostatnio kusił lakierami Essie w fajnej cenie niecałych dziesięciu złotych, skusiłam się zatem na Forever Yummy, którego jeszcze nie miałam. Kolor to dość ciemna czerwień, wpadająca w wino, bardzo ładnie wygląda na opalonych dłoniach, myślę, żę i zimą nie straci uroku. Co tu dużo mówić, uwielbiam Essie. Będąc w TK Maxx kupiłam top coat Seche Vite. Nie należy on do moich ulubieńców, bo pamiętam jak czasami kurczył mi lakier, do tego ma bardzo toksyczny wręcz zapach, ale był w dobrej cenie, a akurat mój Good to Go Essie zakończył swój żywot. Zapach bez zmian, natomiast póki co kurczenia lakieru nie odnotowałam, więc wszystko na plus. Szybko schnie i bardzo ładnie nabłyscza, to zdecydowanie atuty tego top coat'u. Ostatnia nowość, to taka wisienka na torcie. Obłędnie piękna, koralowa czerwień Chanel w kolorze Espadrilles. Za samą formułą lakierów Chanel nie szaleję, pędzelek mógłby być wygodniejszy, jednak ten kolor po prostu czaruje. Piękny, soczysty, przywołuje lato za każdym razem jak maluję nim paznokcie. Cudo.

I to wszystkie nowości, które pojawiły się u mnie w sierpniu. Czy coś szczególnie Was zainteresowało, o czymś chcecie przeczytać więcej? A może znacie moje nowe kosmetyki i podzielicie się swoją opinią na ich temat?


15 sierpnia 2016

John Masters Organics i najlepsza odżywka do włosów bez spłukiwania!
































Odżywki bez spłukiwania to nigdy nie była moja bajka. Ot, po prostu, zbędny kosmetyk, który albo obciążał moje cienkie kosmyki, albo sklejał je, lub po prostu nie robił z nimi nic, prócz ewentualnego pozostawienia po sobie przyjemnego zapachu na włosach. Do momentu pierwszego spotkania z marką John Masters Organics. Firma była mi znana z prasy, blogów, sklepów internetowych, była nawet w planie wypróbowania, ale ciągle jakoś nam nie było po drodze. Do momentu, kiedy przyszła do mnie paczka ze sklepu Organicall.pl, a w niej mała buteleczka z logo firmy. Odżywka bez spłukiwania z zieloną herbatą i nagietkiem, to nie taka znowu zwykła odżywka, ponieważ od innych produktów tego typu różni się tym, że ma też dodatkowe właściwośći. Ale po kolei, bo kosmetyk ten jest więcej niż wart poznania. 

Zacznijmy od tego, że odżywka zapakowana jest, jak możecie zobaczyć na zdjęciach, w plastikową butelkę o pojemności 125ml, z atomizerem, który działa lepiej niż poprawnie i bardzo dobrze rozprasza kosmetyk na włosach. Formuła jest lekka i ultradelikatna, zawiera składniki selektywnie wybrane o organicznym pochodzeniu, jest odpowiednia także dla wegan i wszystkich osób lubiących naturalne kosmetyki. Stworzona z jedenastu ziół z organicznym certyfikatem, zawiera między innymi ekstrakt z zielonej herbaty, który jest bogaty w przeciwutleniacze, stymuluje wzrost włosów oraz zapewnia naturalną ochronę przeciwbakteryjną, ekstrakt z nagietka, który wygładza i chroni włosy, olej z nasion brokułów, bogaty w kwasy tłuszczowe, eliminuje efekt elektryzowania sie włosów, wygładza je i nabłyszcza, ekstrakt z rumianku wzmacnia i rewitalizuje włosy, leczy także problemy skóry głowy, oraz ekstrakt z rozmarynu, który nabłyszcza włosy, dodaje im objętości i stymuluje je do wzrostu. Odżywka ta, dzięki zawartości gumy guar, która zabezpiecza włosy przed wysoką temperaturą między innymi suszarki czy prostownicy, tworzy objętość, wygładza, a proteiny soi zatrzymują wilgość we włosach, sprawia, że jest to też produkt do stylizacji, który genialnie ochroni kosmyki właśnie przed układaniem włosów na gorąco. Aplikowałam tą odżywkę po każdym myciu, solo po umyciu szamponem, lub też w duecie z wcześniejszym nałożeniem maski na włosy. W obu przypadkach sprawdzała się fantastycznie. Włosy po użyciu odżywki świetnie się rozczesywały, faktycznie w żaden sposób nie obciążyła moich delikatnych włosów, za to ładnie odbijała je u nasady, sprawiała, że były gładkie i niesamowicie miękkie. Bardzo ładnie prostowały się po niej, nie puszyły i nie elektryzowały. Do tego ziołowy, naturalny zapach odżywki uprzyjemniał cały proces pielęgnacji z jej udziałem. Nie spodziewałam się po niej aż tak znakomitych efektów. W tej chwili odżywki zostało mi już tylko na parę użyć, ale w nowościach już czeka nowy duet od tej firmy, zdecydowanie po tej przygodzie mam ochotę na więcej kosmetyków marki. Polecam tą lekką odżywką każdemu, bez względu na rodzaj włosów, koniecznie wypróbujcie. 

Jestem ciekawa czy macie wśród kosmetyków JMO swoich ulubieńców? Znacie w ogóle tą firmę?








3 sierpnia 2016

Ulubieńcy lipca




























































Ostatnio mam wrażenie, że brakuje mi czasu. Na wszystko. Dni uciekają tak szybko, że nie nie jestem w stanie czasami powiedzieć, który jest dzień tygodnia. Moja córka pochłania dosłownie każdą moją chwilę i obserwując ją codziennie, to jak bardzo się zmienia, jak szybko rośnie, jak w każdy poranek zaskakuje mnie czymś innym, czymś nowym, sprawia, że zdaję sobie sprawę z tego, że dni mijają jak za pstryknięciem palcami. Ale nie żałuję tego, że na niektóre rzeczy mam trochę mniej czasu. Bo wiem, że Zoja jest w tej chwili najważniejsza i gdybym straciła choć chwilę z jej rozwoju, gdybym straciła tylko moment z poznawania wspólnie świata, żałowałabym tego już na zawsze. Dlatego trochę mnie tu mniej, trochę mniej mnie na blogach, które lubię czytać i zaglądać, czasami mniej na Instagramie. Ale jestem pewna, że rozumiecie. 

W lipcu odkryłam kilka perełek pielęgnacyjnych, każdy z tych produktów, o których dziś napiszę jest dla mnie nowym. Każdy jest strzałem w dziesiątkę i zdecydowanie gości u mnie nie po raz ostatni. 
Nie pokażę Wam dziś nic z makijażu, bo nic nowego w nim się w ostatnim miesiącu nie pojawiło, a i w lecie noszę go też zdecydowanie mniej, można by rzec wcale. 

Resibo Serum naturalnie wygładzające to nowość naszej rodzimej marki, tworzącej naturalne kosmetyki. Serum ma postać lekkiego olejku, przeznaczonego do każdego typu cery, od suchej do tłustej, po wrażliwą i nadreaktywną. Za zadanie ma wygładzić skórę, zmniejszyć zmarszczki mimiczne, pobudzić wydzielanie endorfin w skórze, poprawić elastyczność skóry. Producent określa go mianem "naturalnego botoksu". Zawartość oleju marula sprawia, że nawet cery trądzikowe czy z bliznami portrądzikowymi będą z niego zadowolone, zadziała ono antybakteryjnie i odkażająco. Stosuję serum praktycznie przez cały lipiec, na noc, solo, nie nakładając już na nie żadnego kremu. Faktycznie bardzo ładnie wygładza skórę, odpręża ją i nawilża, mimo to, że nie pozostawia po sobie tłustego filmu. Nie zapycha mojej skóry, nie powoduje, że się świeci. Rano skóra jest wypoczęta, o przyjemnym kolorycie, nawilżona i wygładzona. Czy zauważyłam u siebie efekt botoksu? Raczej nie..choć może nie jest mi ten botoks jeszcze potrzebny, lub po prostu muszę na takowy efekt poczekac;) Aplikację uprzyjemnia kwiatowy, piękny zapach. Bardzo fajny produkt, za jakiś czas wrócę z jego pełną recenzją.

Phenome Purifying White Clay Mask to bestseller marki Phenome, którego wcześniej nie miałam okazji używać. I żałuję, bo ta oczyszczająca maska z białą glinką jest po prostu rewelacyjna! Po pierwsze produkt jest polski i w stu procentach naturalny, po drugie ma obłędne, minimalistyczne opakowanie, które bardzo cieszy moje oko, po trzecie maska genialnie pachnie i ma wspaniałą konsystencję, po wtóre po prostu fantastycznie działa na moją cerę. Nakładam ją dwa razy w tygodniu, na uprzednio oczyszczoną cerę, zmywam po 10 minutach. Pory są idealnie zwężone, cera gładka i rozjaśniona, nadmiar sebum ściągnięte, a do tego nie zostawia nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to mocna konkurencja dla mojej ulubionej maseczki oczyszczającej firmy REN. 

Ministerstwo Dobrego Mydła zaskoczyło mnie tym produktem jak mało co. Lubię ich kosmetyki, to takie dobre, naturalne bazy, ale ostatnio nie wracałam do nich, bo jest sporo innych, fajnych i polskich produktów. Ale ten scrub, TEN SCRUB, to jest po prostu mistrzostwo świata. Cukrowy, śliwkowy, w dużym, szklanym słoiku..złuszcza i pięknie wygładza skórę całego ciała, idealnie poprawia krążenie, a zapach..nie jestem w stanie go Wam opisać, musicie go wypróbować. Powiem tylko tyle-uzależnił mnie, mam ochotę stosować go codziennie!!

Phenome Calming Blemish Cleanser to kolejna nowość w mojej łazience od firmy Phenome. Miałam już krem na dzień z tej serii, pojawił się tu na blogu i byłam z niego bardzo zadowolona. Podobnie rzecz ma się z tym oczyszczającym żelem do mycia twarzy. Stosuję go do porannego mycia buzi, bardzo ładnie oczyszcza ją, nie naruszając ochronnej warstwy hydrolipidowej, odrobina wystarczy, aby dobrze sie spienił, choć oczywiście produkt nie zawiera drażniących składników myjących, jest całkowicie naturalny i podobnie jak krem z tej serii ma obłędny zapach. Jedynym minusem jest opakowanie.. wiem, że wcześniej ten żel dostępny był w tubce, atomizer jest nowością. Niestety, przy każdym naciśnięciu pompki produkt wypływa nie tylko przez atomizer, brudząc całą butelkę i po prosu marnując się. Poza tym jestem z niego ogromnie zadowolona, na pewno nie gości u mnie ostatni raz.

L'oreal Professionnel Next Day Hair Wild Stylers to suchy, teksturyzujący spray do włosów, który ma nadać efekt lekko potarganych, matowych włosów. Dla mnie to tańsza alternatywa dla Bumble&Bumble Dryspun Finish i do tego świetna. Nie skleja włosów, unosi je lekko u nasady, daje taki efekt, jaki sobie wymarzymy, do tego bardzo ładnie pachnie. Dobry atomizer idealnie rozpyla na włosy produkt, nie zbijając ich w kępki, nie obciążając. Polecam dla fanów tego typu produktów.

I to wszyscy moi ulubieńcy lipca. Zainteresował Was któryś produkt? A może już je znacie i chcecie podzielić się swoją opinią na ich temat?

2 sierpnia 2016

Snapshots of the month 84




































1. She's da one! 2. Wakacje. 3. Dzień dobry. 4. Pavlova by Martitsu.

5. Po drzemce. 6. Lato I like you. 7. Pyjamas. 8. Bób.

9. MLE. 10. Mah gurl. 11. Nowe. 12. Witaminy dla dziewczyny z Kukbukiem.
 13. Floral. 14. Nowy kącik Zoi się tworzy. 15. Kawa. 16. Gofry home made, śniadanie idealne.
 17. Królewna. 18. Kombi. 19. Pool. 20. Boho.





































21. Picnic. 22. Śniadanie. 23. Szparagowelove. 24. O każdej porze dnia.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...