25 maja 2016

Snapshots of the month 82

1. Takie śniadania teraz królują. 2. I takie też:) 3. I obiady są wiosenne. 4. Herbaciany raj.
 5. Pierwsze selfie chyba. 6. Love. 7. Urodzinowy prezent -najwspanialszy! 8. No hej!
 9. Wieje nudą. 10. Chrupki nowa miłość. 11. Piąteczek! 12. Na lodach bez loda.
 13. Mornings. 14. Ranek na świeżym powietrzu to jest to. 15. Last Call. 16. Kawa do łóżka.
 17. Takie prezentu lubię! 18. I takie też:) 19. Zbliża się okazja! 20. Kawa.



































21. Kulka. 22. Lecę! 23. Lektura.
 24. Risk. 25. Zara Kids. 26. Zara. 27. Zara+Calzedonia.
 28. Quality time. 29. Mani time. 30. New The Odder Side. 31. Detox.
 32.. Poranki w Etam. 33. Nowe się pisze. 34. Moje nowe skarby-Anniel. 35. Prezenty i nowości.



































36. Prosto. 37. Śniadaniowo plackowo. 38. Wiosna! 39. Szparagi my love!

21 maja 2016

Pielęgnacja, której potrzebujesz tej wiosny!



































Po kilku chłodnych dniach, lato zdecydowało się do nas wrócić. Siedzę właśnie na tarasie, zajadając pierwsze w tym roku truskawki ze śmietaną i cukrem i upajam się tym ciepłym i spokojnym wieczorem. W zeszłym roku, bedąc o tej porze już prawie hipopotamem w dwupaku, ominęłam coroczną serię o kosmetykach, które przydadzą się Wam na wiosnę i pierwsze letnie dni, ale w tym roku wracam z tym postem i mam nadzieję, że moje hity trafią w Wasz gust i może zdecydujecie się także w tym pięknym okresie je wypróbować. Dziś pokażę Wam moje wiosenne hity pielęgnacyjne, w kolejnym poście znajdziecie kosmetyki kolorowe, które pomogą Wam stworzyć naturalny, lekki makijaż, który sprawdzi się nawet w upały. To co, zaczynamy?:)

Poranny prysznic wiosną to czysta przyjemność, po opuszczeniu sypialni kieruję się do łazienki, gdzie czeka na mnie żel pod prysznic marki Sephora Cherry Blossom. Na codzień używam raczej mydła w kostce, ale ten żel swoim zapachem oczarował mnie i dosłownie uwielbiam zaczynać z nim dzień! Żel jest gęsty, dobrze się pieni (nie jest to naturalny kosmetyk pozbawiony SLS), tworząc delikatną pianę, otula ciało cudownym, słodkim zapachem kwiatu wiśni. Mimo silniejszych substancji myjących w składzie, nie przesusza i nie ściąga mojej suchej skóry, bardzo dobrze myje, a zapach na skórze utrzymuje się jeszcze długie godziny! Absolutnie musicie go wypróbować, absolutnie na wiosnę i lato!
Pielęgnacja skóry twarzy jest teraz bardzo ważna, cera wymaga odświeżenia i rozjaśnienia po zimie, musimy dobrze przygotować ją na pierwsze promienie słońca. Tu z pomocą przyszedł mi peeling do twarzy marki Suki Exfoliate Foaming Cleanser. Słowo WOW to zbyt mało, aby opisać jego działanie. Ok, scrub nie jest tani, ale uwierzcie mi, to najlepszy peeling do twarzy, jaki dane mi było stosować!! W stu procentach organiczny i naturalny produkt, bardzo wydajny, który idealnie oczyszcza skórę, wygładza ją, odblokowuje pory, rozjaśnia cerę, regeneruje i totalnie odświeża! Jest moc, poczujecie to na wlasnej skórze! Do tego świeży, cytrusowo ziołowy zapach, doda energii nie tylko z rana. Do kupienia w sklepie Organicall.pl. Co do pierwszych promieni słońca, no właśnie..kto z nas nie czeka na to, aby jego skóra zabrązowiła się, dostała tej słonecznej energii i złotego muśnięcia? Nim jednak wskoczycie w bikini i rozłożycie ręcznik na plaży, skorzystajcie z samoopalacza. Od kilkunastu dni stosuję samoopalacz w sprayu marki Bioderma i jest to jak dotąd najbezpieczniejszy i najwygodniejszy w użyciu samoopalacz. Sprawdzi się dla każdego, od totalnych bledziochów, którzy boją się stosowania samoopalaczy, po te wprawione ręce w tym temacie jak moje. Nakłada się go błyskawicznie, spryskując po prostu całe ciało, nie ma tu obawy o żadne smugi, plamy, czy pomarańczowy kolor. Wchłania się do matu natychmiast, możemy bez obaw ubrać się i wyjść z domu, do tego jest to jedyny znany mi samoopalacz, który dosłownie nie posiada charakterystycznego dla tego typu produktów zapachu, wręcz pięknie pachnie! Jedynym minusem dla niektórych może być to, że po jednej aplikacji efekt jest bardzo subtelny, prawdziwa opalenizna pojawia się po około trzech zastosowaniach, natomiast jest to z kolei idealna opcja dla prawdziwych bladych skór. Lećcie do apteki (najlepiej internetowej, bo będzie taniej) i kupujcie go! Wiosną i latem moje włosy nie lubią ciężkich odżywek, do tego chcę chronić je przed wysoką temperaturą nie tylko suszarki czy prostownicy, ale także przed słońcem. Od kilku tygodni traktuję moje włosy odżywką bez spłukiwania John Masters Organics, z zieloną herbatą i nagietkiem. Fenomenalny produkt, który wygładza włosy, nawilża je, nadaje im objętość, ułatwia układanie, do tego chroni przed wysoką temperaturą, zatrzymuje wilgoć we włosach, a to wszystko bez żadnego obciążenia! Wygodna i szybka aplikacja, cudowny zapach- jestem zakochana w tym kosmetyku! Ostatnio nie lubię mocno zapachowych balsamów do ciała, więc z ciekawości sięgnęłam bo bezzapachowy balsam Creme de Corps firmy Kiehl's. I był to strzał w dziesiątkę, uważam, zwłaszcza na te letnie dni. Balsam jest lekki, błyskawicznie się wchłania, ale cudownie nawilża i wygładza ciało, do tego pozostawia je delikatnie świetliste, mimo to, iż setki razy już sprawdzałam pod różnym kątem i światłem i żadnych drobinek tam nie znalazłam. No cóż, moja skóra baardzo go lubi! Nigdy nie zapominajmy o stopach, ale już w sezonie wiosenno letnim zwracajmy na nie szczególną uwagę! W końcu odsłaniamy je, więc chcemy aby były nawilżone, gładkie i zadbane. Od lat jestem wierna kremowi do stóp polskiej marki Propodia, z mocznikiem i masłem shea. Silnie nawilża, bardzo dobrze zmiękcza twardy naskórek i cudownie wygładza stopy. Do kupienia za niewielką kwotę w aptekach! Bądźmy zadbane od stóp do głów i nie zapominajmy o ustach, które gładkie, nawilżone są bazą dla błyszczyków, pomadek i kredek w soczyście owocowych kolorach! Na noc nadal króluje u mnie balsam w słoiczku Nuxe, o którym już wielokrotnie wspominałam na blogu, ale w ciągu dnia w torebce, od kilku miesiący noszę sztyft pielęgnujący marki Skin&Tonic Naked Lip Balm. To organiczny kosmetyk, który wygładzi nasze usta, zregeneruje nawet te najbardziej spierzchnięte i będzie otulał je ochronną warstwą przez dobrą godzinę mimo picia czy jedzenia! Ja posiadam wersję bezzapachową, ale dostępne są też inne warianty smakowe:) Zajrzyjcie na Organicall.pl, tam kosmetyki tej firmy są dostępne od ręki. 

I to wszystkie moje pielęgnacyjne hity na wiosnę! Czy coś Was szczególnie zainteresowało i macie to ochotę wypróbować! Zapraszam także już dziś na kolejny wpis z makijażowymi hitami na wiosnę! 

Mam dla Was także niespodziankę, do 15 czerwca na hasło DWjuicybeige, na stronie marki Daniel Wellington dostaniecie zniżkę, 15% na dowolny zegarek! 

11 maja 2016

Demakijaż-podstawa pielęgnacji


































Oczyszczanie skóry i demakijaż to u mnie podstawa. Wspominałam już o tym na blogu niejednokrotnie, powtórzę to dziś. Nie zdarzyło mi się nigdy (naprawdę!) iść spać bez demakijażu, z tuszem na rzęsach, nieściągniętym podkładem czy różem. Po prostu nie umiem się położyć się do łóżka z nieoczyszczoną twarzą. Oczyszczanie to podstawa do zdrowej i dobrze wyglądającej skóry, bo czysta skóra jest w stanie przyjąć maksimum pielęgnacji, nawet najdroższy krem nie będzie w pełni działał, jeśli nakładać go będziemy na zanieczyszczoną cerę.
Dziś chciałabym opisać Wam mój codzienny rytuał oczyszczania twarzy po całym dniu. Zaznaczę, że nie maluję się mocno, moją bazą jest lekki podkład lub krem BB, odrobina rozświetlacza, różu oraz tusz do rzęs. Często nakładam tylko brązer. Ale mimo to, staram się przykładać wagę do porządnego oczyszczenia skóry. Poczytajcie o moich obecnych kosmetykach, których używam w tym celu. 

Pierwszy krok mojego demakijażu należy do wody micelarnej.Zaczynam od usunięcia makijażu oczu. Woda micelarna doskonale usuwa tusz, cienie, a także eyeliner. Nie stosuję produktów wodoodpornych, więc już jeden wacik nasączony micelem pięknie usuwa makijaż z rzęs i powiek. Następnie, kolejnym nasączonym wacikiem, przecieram całą twarz, co ściąga pierwszą warstwę makijażu, sebum i zanieczyszczenia. W tej chwili używam płynu micelarnego Mixa z serii Optymalna Tolerancja z wyciągiem z płatków róż oraz z witaminą B5. Przeznaczony jest on do skóry nadreaktywnej, bardzo wrażliwej i suchej. To nie pierwszy płyn micelarny tej firmy, którego używam, bardzo lubię te micele, każdy, który miałam do tej pory, sprawdził się u mnie wybornie. Ale to właśnie ta wersja z ekstraktem z róży jest moją ulubioną. Jedynym minusem jest tu pompka, zupełnie nie rozumiem tego typu rozwiązań do płynnych produktów, przy aplikacji na wacik płyn rozlewa się, przy czym trochę produktu się po prostu marnuje. Niemniej jednak sam płyn jest bardzo skuteczny, dobrze usuwa makijaż, tusz do rzęs bez żadnego problemu schodzi nie zostawiając po sobie rano "efektu pandy", skóra po użyciu płynu nie jest zaczerwieniona czy podrażniona, nie jest przesuszona, a ładny i subtelny aromat wody różanej uprzyjemnia samo użycie kosmetyku. 

Następnie lubię mój makijaż rozpuścić. I tu od kilku lat jestem wierna balsamowi do demakijażu Clinique, o którym więcej możecie poczytać w tym poście KLIK. Balsam jest bezzapachowy, o konsystencji wazeliny. Po rozgrzaniu w dłoniach, balsam zamienia się w przezroczysty olejek, który wmasowujemy w suchą twarz. Sam proces masażu twarzy jest dla mnie terapeutyczny i bardzo przyjemny, pełen relaks po ciężkim dniu. Masujemy twarz przez około minutę, po czym spłukujemy balsam ciepłą wodą. Skóra po użyciu tego balsamu jest już dobrze oczyszczona, świeża i gładka. Balsam nie pozostawia na skórze żadnej tłustej czy ochronnej warstwy, ale nie powoduje też przesuszenia czy podrażnienia mojej wrażliwej i suchej cery. Stosuję go od kilku lat i nie odnotowałam też żadnego zapchania skóry. Niemniej, jako maniak kosmetyczny poszukuję teraz jego następcy, jestem ciekawa co możecie polecić w podobnej kategorii? 

Po zmyciu wodą balsamu Take The Day Off, korzystam z ostatniego kroku oczyszczania mojej twarzy. Myję buzię mydełkiem w kostce do twarzy firmy L'occitane. Wróciłam do tego mydełka po krótkiej przerwie, choć było ono moim ogromnym ulubieńcem przez ostatnie trzy lata. Mydło zawiera 7% masła shea, jest ultra delikatne, przeznaczone do mycia delikatnej skóry twarzy, a także delikatnej skóry dzieci i osób z atopowym zapaleniem skóry. Jest bardzo wydajne, przyjemnie się pieni i bardzo delikatnie pachnie. Mimo to, że mam suchą skórę, mydło to nie powoduje u mnie po umyciu ściągnięcia cery, uczucia pieczenia czy swędzenia wywołanego przesuszeniem. Skóra jest gładka, świeża i czysta, mydło pozostawia po sobie ten przyjemny efekt czystej, prawie skrzypiącej cery, ale bez pozbawienia skóry ochronnego płaszcza lipidowego. Do tego pomysłowe opakowanie, które jest jednocześnie mydelniczką, super sprawa. W dole opakowania jest specjalna dziurka, nie powoduje kumulowania się zbędnej piany czy pozostałości, wszystko jest higieniczne i czyste. Bardzo polecam! Dwa lub trzy razy w tygodniu, wraz z mydełkiem L'occitane, oczyszczam moją skórę szczoteczką soniczną Clarisonic Mia2. Szczoteczka genialnie czyści skórę, pomaga odblokować pory, wyrównuje jej koloryt, który nabiera zdrowego odcienia, niesamowicie wygładza skórę, która nabiera blasku. Korzystam z nakładki Sensitive, która nie robi krzywdy nawet najbardziej wrażliwej i suchej skórze jak moja. 

Po tych trzech krokach z produktami oczyszczającymi, przychodzi czas na tonizowanie skóry i jej nawilżanie. W tej chwili używam toniku z brytyjskiej firmy Skin&Tonic. To tonik, spray do twarzy, zawierający czysty, organiczny wyciąg z kwiatu róży, który prócz tonizacji skóry, może być stosowany także na makijaż, jako utrwalenie makijażu, bądź w ciągu dnia jako jego odświeżenie. W składzie znajdziemy także wyciąg z liści aloesu oraz filtrowany sok z korzeni buraka. Wszystko to sprawia, że tonik łagodzi skórę, przyjemnie i delikatnie ją chłodzi, odżywia i nawilża. Do tego cudowny, wręcz aromaterapeutyczny zapach, czysta przyjemność ze stosowania. 

Tak przygotowana skóra jest bazą do przyjęcia kolejnych kroków pielęgnacyjnych, w postaci kremu czy olejku na noc, bądź scrubu czy maseczki. Na mojej skórze rzadziej pojawiają się przykre niespodzianki, skóra jest odblokowana, ma zdrowy kolor, makijaż dobrze się na niej utrzymuje, nie ma mowy o ważeniu czy rolowaniu się podkładu czy kremu BB na skórze. Nawet w dni bez makijażu wygląda po prostu dobrze.

Czy te trzy etapy oczyszczania skóry to dużo czy mało według Was? Jak wygląda Wasz demakijaż i jakich produktów używacie?

4 maja 2016

Ulubieńcy kwietnia


































Witajcie po majówce. Witajcie w maju!:) Mam nadzieję, że Wasz długi weekend majowy upłynął pod znakiem samych wspaniałości, odpoczynku i słońca. U mnie właśnie tak było, reset zdecydowanie mi się przydał, a dziś wracam do Was i zapraszam Was na moich ulubieńców ostatniego miesiąca. 

PIELĘGNACJA

Living Proof Perfect Hair Day to szampon, którego używam od ponad miesiąca i powiem jedno: WOW! Jeden z najlepszych szamponów, jakie mi dane było stosować. Przeznaczony jest do każdego typu włosów, a za zadanie ma zregenerować włosy, dodać im objętości, wygładzić je, a także przedłużyć ich świeżość. Pod wszystkim podpisuję się obiema rękoma, do tego jego wydajność jest po prostu zaskakująca. Odrobina wystarczy, aby mocno się spienił i dobrze oczyścił włosy. Atutem jest też jego piękny zapach. Włosy po umyciu nim są puszyste, gładkie, zregenerowane, do tego faktycznie odbite u nasady, a trwałość czystości przedłużona, zdecydowanie działa! Zawiera sporo naturalnych składników, nie zawiera SLS, jest bezpieczny także do włosów farbowanych. Mam ochotę dokupić do niego odżywkę z tej serii i pokusić się o napisanie pełnej recenzji na jego temat. Bardzo polecam!

Origins Clear Improvement maseczka oczyszczająca i odblokowująca pory, to kolejna po nawilżającej masce pozycja firmy Origins w mojej łazience. Spisuje się równie świetnie jak wersja odżywcza. Dzięki zawartości węgla drzewnego oraz białej chińskiej glinki pięknie oczyszcza cerę, redukuje nadprodukcję sebum, odświeża skórę, zwęża pory, wygładza i rozjaśnia skórę. Stosuję ją raz-dwa razy w tygodniu i jestem naprawdę zadowolona z tego, jak po jej użyciu prezentuje się moja cera. Jest wygładzona, odświeżona i oczyszczona. Polecam, wypróbójcie! Do kupienia w Sephorze.

H&M Conscious Sweet Lemon Hand Cream to propozycja od popularnej marki odzieżowej, która od jakiegoś czasu w swojej ofercie ma kosmetyki naturalne, składające się z organicznych składników, pozyskiwanych w fair trade, w bardzo przystępnej cenie. Krem jest naprawdę bardzo dobry. Mimo lekkiej i dobrze wchłaniającej się formule, dobrze odżywia moje suche dłonie, regeneruje je, a zapach, naturalny, ziołowy, z lekką nutą cytrynową działa jak prawdziwa aromaterapia. Mam ochotę na pozostałe propozycje z serii Conscious, zwłaszcza, że cena zdecydowanie zachęca. Jestem na tak! 

L'occitane Ultra Gentle Soap to mój stary ogromny ulubieniec, od którego miałam ponad roczną przerwę. Z końcem marca wróciłam do niego i już wiem, że ta przerwa była zupełnie niepotrzebna. To genialne mydełko do mycia twarzy z wysoką zawartością masła shea, które pięknie oczyszcza twarz, usuwa makijaż nie przesuszając przy tym cery, ale zostawiając ją gładką i czystą, przyjemnie skrzypiącą. Uwielbiam ten produkt, naprawdę klasa. 

MAKIJAŻ

Chanel Perfection Lumiere Velvet to od ponad miesiąca podkład, który stosuję. Na wstępie powiem, że zdecydowanie nie przebił mojego ukochanego podkładu od Chanel, czyli Vitalumiere Aqua, który nadal jest w tym porównaniu bezkonkurencyjny. Natomiast jest to fajny podkład wygładzający, o lekkim do średniego krycia, który jest dość lekki, a daje ładne, matowe, pudrowe wykończenie. Polecany jest do skór mieszanych, z tendencją do przetłuszczania się, ale na mojej suchej skórze też spisuje się ok. Niemniej, kolejnego opakowania nie planuję, bo po prostu wolę jego starszego kolegę w wersji Aqua:)

Dior Diorshow Iconic Overcurl gości u mnie po raz pierwszy i zastanawiam się właściwie dlaczego wcześniej nie wypróbowałam tego tuszu, bo opinie wiem, że ma dobre. Nic dziwnego. Bardzo ładnie rozczesuje i zagęszcza rzęsy, wydłuża je, a specjalny półokrągły kształt szczoteczki powoduje, że pięknie podkręca rzęsy. Do tego nie osypuje się w ciągu dnia, nie powoduje efektu pandy, jest przyjemnie mocno czarny i póki co, mimo to, że stosuję go od ponad miesiąca, jest dalej świeży i mokry. Spora pojemność zachęca do wydania niestety niemałej sumy, ale dla fanek selektywnych marek, myślę, że to pozycja obowiązkowa:)

Benefit Rockateur róż do policzków, to następca mojego ogromnego ulubieńca od lat, czyli różu Sugarbomb tej samej firmy. Jak dla mnie jest to taka hybryda różu i bronzera, ale bardzo fajna, ponieważ ociepla, a dodatkowo odświeża cerę. Uwielbiam róże Benefit, są naprawdę świetne. Wydajne, nie pylą, są bardzo trwałe, na twarzy trwają praktycznie cały dzień, nie ścierając się i nie schodząc w brzydki, nierówny sposób.  Rockateur to kolejny hit, idealnie sprawdza się zwłaszcza teraz, wiosną, gdzie skóra po zimie potrzebuje tego lekkiego glow, które pomoże odświeżyć zmęczoną i szarą cerę. Super!

I to wszyscy moi ulubieńcy kwietnia. Jak zawsze, polecam Wam każdy z tych kosmetyków z osobna. O czymś chcielibyście poczytać więcej? Jestem też ciekawa, co było Waszymi ulubieńcami w poprzednim miesiącu!








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...