31 marca 2016

Ulubieńcy marca




































Ostatni dzień marca. Jak ten czas leci! Ale dziś nie chcę na to narzekać, dziś akurat skaczę w górę i cieszę się jak dziecko, bo wiosna już z nami jest, a lato jest praktycznie za rogiem. Cudownie! Marzec minął mi pod znakiem pielęgnacji i mimo to, iż wpadło mi kilka nowych perełek makijażowych, to potrzebuję jeszcze trochę czasu, zanim o nich tutaj napiszę i wyrażę swoją opinię. Także zapraszam Was na typowo pielęgnacyjnych ulubieńców kończącego się właśnie miesiąca!

La Roche Posay Effaclar żel do mycia twarzy oraz Effaclar Duo krem na niedoskonałości, w marcu byli właściwie na podorędziu mojej pielęgnacji. Moja skóra zbuntowała się i przez około dwa tygodnie raczyła mnie pięknymi wykwitami, na które patrzeć nie mogłam i już byłam bliska rozpaczy, ale właśnie ten duet pomógł mi się uporaćz problemem na dobre. Krem Effalcar Duo znam już bardzo dobrze, od kilku lat praktycznie zawsze jest w mojej łazience i w razie awarii stosuję go nawet punktowo, ale żel do mycia twarzy mam okazję testować po raz pierwszy i muszę powiedzieć, że już rozumiem dlaczego zbierał tak świetne recenzje jak krem z kompletu. Stosuję go do porannego oczyszczania twarzy i spisuje się tu na medal. Skóra jest oczyszczona, przykre niespodzianki praktycznie w ogóle się nie pojawiają, skóra jest odświeżona, jasna, gładka i skrzypiąco czysta, ale nie jest przesuszona. Przy tym wydajność jest niesamowita, naprawdę fajny kosmetyk. Do nabycia w aptekach.

Skin and Tonic London i ich różany tonik z genialnym zaznaczę atomizerem, mam przyjemność i to ogromną, stosować już od kilku miesięcy, ale nie pojawiał się on jeszcze tu na blogu. Ale czas to nadrobić, bo ten organiczny, doskonały kosmetyk zasługuje na to,  aby o nim wspomnieć. Piękny, króki skład, w stu procentach naturalny, idealny, minimalistyczny projekt opakowania, oraz świetne działanie. Tonik stosować możemy na oczyszczoną już skórę, aby odświeżyć, złagodzić i stonizować skórę, lub nawet na makijaż w ciągu dnia, aby dodać skórze świeżości, blasku i utrwalić nasz make up. Pięknie pachnie, fanki różanych kosmetyków będą zadowolone! Skóra jest elastyczna, gładka, odświeżona, nawilżona i ukojona. Hit! Znajdziecie go w sklepie organicall.pl

Fridge 4.1 krem pod oczy mam przyjemność stosować prawie od początku marca i już zdążył oczarować mnie i moje worki pod oczami:) Krem na bazie kofeiny, doskonale nawilża naszą skórę, redukuje opuchnięcia, cudownie odświeża. Krem wykonany jest tylko ze świeżych, naturalnych składników, dlatego trzymamy go w lodówce. Czy muszę wspominać o tym, jak cudowne to uczucie, gdy rano, na zmęczone spojrzenie aplikujemy ten chłodny krem żel? Myślę, że jesteście w stanie to sobie wyobrazić:) Boski! Do nabycia na stronie producenta.

Lulu&Boo to brytyjska marka tworząca tylko naturalne i organiczne kosmetyki nie tylko dla dorosłych, ale także dla dzieci. Jesień i zima to czas, gdy uwielbiam długie, relaksujące kąpiele, w marcu zdecydowanie pogoda zachęcała aby z nich nadal korzystać. Uprzyjemniał mi te chwile jaśminowo-waniliowy olejek marki. Pachnie obłędnie, pozwala zrelaksować się do cna podczas kąpieli, a przy okazji genialnie działa na skórę. Po kąpieli skóra nie wymaga już nakładania balsamu, bo jest nawilżona, elastyczna i jędrna, gładka i pachnąca. Do tego olejek jest przewydajny, kilka kropel wystarczy na pełną wannę. Gorąco Wam go polecam. Do nabycia na stronie costasy.pl

Bumble and Bumble Thickening Dryspun Finish to ogromny ulubieniec już od kilku lat, ale w marcu po raz kolejny pomagał mi ujarzmić moje włosy i w gorsze dla nich dni dodawać im tego cudownego WOW. Działa jak lakier do włosów, ale bez sklejania ich, dodaje nieziemskiej objętości i tego kontrolowanego nieładu, który bardzo lubię. Plus za zapach, wydaje mi się, że jestem od niego już uzależniona! Szukajcie w Sephorach.

Clarins Radiance- Plus Glow Booster w wersji do ciała, który nabyłam do kompletu jego mniejszej wersji do twarzy. Ten duet lada dzień pojawi się na blogu w szerszej recenzji, ale teraz tylko powiem, że znalazłam chyba samoopalacz ideał. Tylko kilka kropelek dodanych do naszego ulubionego balsamu do ciała i możemy cieszyć się piękną, zdrową opalenizną, która wygląda tak naturalnie, że czekanie na słońce i czas na plaży nie będzie już się tak dłużyło:) Wpadnijcie na bloga za kilka dni i koniecznie przeczytajcie o nim więcej! 


I to wszyscy moi ulubieńcy marca! Znacie któryś z wymienionych przeze mnie kosmetyków? Któryś w szczególności Was zainteresował i chętnie byście o nim przeczytali? Miłego wieczoru! :)





30 marca 2016

Snapshots of the Month 81

 1. Powrót do ulubieńców. 2.Taka sobota. 3. I takie obiady. 4. OOTD.
 5. Czekamy na wiosnę. 6. Jej pierwsza torba. 7. Królowa. 8. Zoja.
 9. Relax. 10. I zakupy. 11. Intimate. 12. Nowości.
 13. Powroty do ulubieńców 2. 14. Mój czas. 15. Paski! 16. Jajo.



































17. Mała szara. 18. Taki Zajączek. 19. Easter. 20. Kocham.

15 marca 2016

Regeneracja z Less is More
































Po zakończonej terapii, która zakończyła mój problem wypadających włosów po ciąży, postanowiłam wrócić do regularnych szamponów, które już nie działają na problem utraty włosów, ale postawić na coś naprawdę delikatnego i w stu procentach naturalnego. Moje włosy z natury są dość suche, do tego nie szczędzę im użycia suszarki, prostownicy czy lokówki, ale są dość cienkie, delikatne, nigdy nie były farbowane, no i zdecydowanie potrzebują objętości. Dlatego stronię od szamponów, które za zadanie mają odżywić włosy, wygładzić je, nawilżyć, bo te, moje wątłe kosmyki po prostu zawsze obciążają. Sięgam po szampony na objętość, odświeżające, lub przeznaczone to tak zwanych włosów normalnych (takowe ponoć też istnieją). Mimo to, iż moje włosy przestały wypadać i zaczynają w szalonym tempie odrastać ze zdwojoną siłą, to mam wrażenie, jakby jednak to osłabienie pociążowe wpłynęło mimo wszystko na ich ogólną kondycję. Są trochę bardziej matowe i przesuszone, nie są tak puszyste, lubią też szybciej się przetłuścić. Stąd też, gdy tylko poczytałam o marce Less is More mój wybór padł na ich linię regenerującą z lipą. Dlaczego? Poczytajcie dalej. 

Firma Less is More to austriacka marka organicznych produktów do włosów, stworzona przez dr Doris Brandhuber oraz Hannesa Trummera. W swoich produktach łączą oni prostotę z funkcjonalnością, dbając przy tym o estetykę i etyczne podejście. Ich innowacyjne formuły, zawierają tylko naturalne składniki, pochodzące od certyfikowanych organicznych hodowców, kosmetyki nie zawierają konserwantów, sztucznych substancji zapachowych, barwników, siarczanów, nie są testowane na zwierzętach i mogą być stosowane przez wegan, a także wrażliwców, kobiety w ciąży i dzieci. Wybrałam linię z lipą, która z nazwy jest linią regenerującą, przeznaczoną do włosów zniszczonych i farbowanych, mimo to, iż profil moich włosów nie do końca temu opisowi pasuje. Niemniej jednak, moje włosy naprawdę uwielbiają tą linię, a ja kosmetykami LIM jestem oczarowana. 
Szampon ma postać żel kremu, o słomkowym kolorze i bardzo subtelnym zapachu prawdziwej lipy, który na włosach wyczuwalny mocno nie jest i po wysuszeniu delikatnie się ulatnia. Szampon nie pieni się mocno, za to skutecznie oczyszcza włosy z sebum czy pozostałości produktów do stylizacji. W składzie znajdziemy między innymi olejek z kiełków pszenicy, tłoczony na zimno, bogaty w witaminę E, fosfolipidy i karotenoidy, który za zadanie ma chronić włosy przed promieniowaniem UV, ciepłem, negatywnymi skutkami farbowania włosów, wygładzić włosy i odżywić je, wyciąg z czystka, który działa leczniczo dzięki bardzo wysokiej zawartości polifenolów, działa anty-oksydacyjnie, chroni włosy i wzmacnia skórę głowy, oraz lecytynę sojową, która w postaci ekstraktu oleju sojowego, odżywia włosy i regeneruje je. Włosy po umyciu tym szamponem są tak miękkie i tak delikatne, że ma się ochotę ich ciągle dotykać. Nie ma tu mowy o obciążeniu włosów mimo silnego działania nawilżającego i regenerującego szamponu, włosy są dociążone, mięciutkie, lekkie, gładkie i nawilżone. Trzymają świeżość do dwóch dni, czyli w moim systemie sprawdza się to idealnie, bo właśnie co dwa dni moje włosy poddaję kąpieli. Całe to działanie zdecydowanie wspomaga odżywka z tej samej linii, która ma postać bardzo lekkiego kremu, o identycznym zapachu co szampon. Przyznać muszę, że od tej odżywki dosłownie się uzależniłam, ma naprawdę fenomenalną strukturę, jej użycie to czysta przyjemność. W składzie skoncentrowane te same składniki, które znajdziemy w szamponie, co sprawia, że włosy są bardzo lśniące, idealnie się rozczesują i są ultra miękkie. Odżywka w żaden sposób nie obciąża moich włosów. Przyznaję, że jest to duet zgrany i faktycznie dobroczynnie wpływający nie tylko na włosy, ale i na skórę głowy, która nie jest po ich użyciu podrażniona, nie swędzi, nie jest napięta. 
Oba produkty zapakowane są w plastikowe buteleczki o pojemności 200ml każda. Cena niestety nie jest niska, ale myślę, że ze względu na filozofię firmy, cudowne i proste składy, oraz co najważniejsze, działanie na włosy takie, jak obiecuje nam producent, raz na jakiś czas możemy siebie i nasze włosy rozpieścić i potraktować je tak luksusowymi kosmetykami. Napiszę przy tym, że oba produkty (zwłaszcza odżywka) są bardzo wydajne. Jeżeli zainteresował Was ten duet, oraz macie ochotę poznać inne kosmetyki z Less is More, kierujcie się do sklepu organicall.pl, mają tam pełną ofertę marki. 

Co sądzicie o tych produktach? Mieliście już okazję poznać markę Less is More? 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...