25 września 2015

Genialny Fridge FF krem
































Kosmetyki naturalne już dawno zdobyły serca wielu klientek, a na rynku pojawia się coraz więcej marek, oferujących nam kosmetyki z nienagannym składem. Przyznać trzeba, że Polska wiedzie prym w produkcji cudownych, naturalnych, organicznych kosmetyków, więc wybór jest spory i jeżeli chcemy postawić na naturalną pielęgnację, zdecydowanie mamy z czego wybierać. Sama bardzo często sięgam po takie właśnie kosmetyki, stawiając głównie na rodzime firmy. Jedną z takich firm jest Fridge, która poszła o krok dalej i produkuje kosmetyki tak naturalne i tak świeże, że przechowywać można je tylko w lodówce, a ich okres przydatności od daty produkcji to tylko 2,5 miesiąca. W kosmetykach marki nie znajdziemy konserwantów, alkoholu czy substancji syntetycznych, za to odnaleźć tu można wyciągi i ekstrakty roślinne pochodzące z ekologicznych upraw, oleje czy dobroczynne masła. Wszystko zgodnie z naturą, dla czystej, oddcyhającej i zadbanej skóry. 
Oprócz typowej pielęgnacji twarzy i ciała, od jakiegoś czasu marka posiada również krem nawilżający połączony z podkładem. Postanowiłam go wypróbować latem, ponieważ producent zapewnia, że skóra po nim jest nawilżona, produkt jest bardzo lekki i skóra pod nim oddycha. Nie zawiodłam się, a moje wrażenia po 2,5 miesiąca używania są tylko i wyłącznie pozytywne.
Krem przeznaczony jest do każdego typu cery, w jednym, uniwersalnym kolorze dopasowującym się do każdej karnacji. Ponieważ tak jak inne produkty tej firmy, krem za zadanie ma głównie pielęgnować cerę, upiększając ją przy okazji, w składzie znajdziemy same selektywnie wybrane składniki, które genialnie działają na naszą skórę, sprawiając, że dzień po dniu jest coraz bardziej gładka, nawilżona i zadbana. Zapakowany w szklaną buteleczkę z pompką, która niestety lubi się zaciąć i pluć kremem, co przy produkcie selektywnym moim zdaniem miejsca mieć nie powinno ( a może to tylko mój egzemplarz jest wadliwy?), krem FF zawiera w sobie 30 gramów produktu, co jest ilością sporą i termin 2, 5 miesiąca na jego zużycie to nie lada wyzwanie. Naprawdę niewielka ilość kosmetyku wystarcza na pokrycie całej twarzy. Krem jest bardzo lekki, rozprowadzając go na skórze, daje uczucie niesamowitej, wodnej świeżości, spotęgowanej zimną konsystencją, którą zawdzięczamy przechowywaniem produktu w lodówce. Choć na początku myślałam, że trzymanie kosmetyku w lodówce będzie dla mnie kłopotliwe, doceniłam to nakładając go rano na zaspaną twarz i uzyskując natychmiastowy efekt odświeżenia i rozbudzenia, coś wspaniałego! Jego atutem jest także delikatny zapach, moim zdaniem migdałowo kwiatowy, który po nałożeniu na twarz jeszcze chwilę się utrzymuje, po czym staje się dla mnie zupełnie niewyczuwalny, nie męcząc mnie w ciągu dnia w żaden sposób. Obawiałam się, że krem będzie dla mnie ciut za ciemny, takie wrażenie sprawia kolor w buteleczce, jednak nic bardziej mylnego, faktycznie po rozprowadzeniu na twarzy, kolor jest praktycznie niewidoczny i idealnie stapia się z moją karnacją. A jaki efekt uzyskuję nim na twarzy? Magiczny! Dosłownie, ponieważ nie jest on w żaden sposób widoczny na cerze, ale ta staje sie rozświetlona, świeża i ujednolicona! Jeżeli spodziewacie się krycia, ten produkt go Wam nie zapewni, ponieważ jest na tyle lekki, że nie zastąpi podkładu, natomiast polecam w przypadku cery problematycznej wypróbować go w duecie z punktowym korektorem. W składzie same wspaniałości, między innymi olejek ze słodkich migdałów, mocznik, zimnotłoczony olej śliwkowy, witamina E czy kwas oleinowy. Wszystko to sprawia, że skóra jest niezwykle zadbana, nawilżona, gładka, elastyczna, po prostu zdrowa! Dodatkowo wysoka zawartość glinek bogatych w takie minerały jak krzem, magnez, żelazo czy wapń, pozwala nam cieszyć się przez cały dzień idealnie wygładzoną skórą. Ja jestem tym produktem oczarowana, dawno nie miałam tak zadbanej cery, a mój makijaż przy użyciu kremu FF daje efekt wypoczętej, promiennej i rozświetlonej cery. Czy sprawdzi się u każdego? Myślę, że tak, chociaż jeżeli macie naprawdę tłustą cerę, to produkt ten, mimo swej lekkiej konsystencji, może być zbyt bogaty poprzez swoje właściwości pielęgnacyjne, dlatego polecam najpierw zamówić próbkę. 
No właśnie, sam produkt kosztuje 137 zł i jest dostępny na stronie producenta. Czy warto? Jeżeli zależy Wam na świetlistej cerze, która dodatkowo będzie otrzymywała dawkę pielęgnacji, to tak, jeżeli oczekujecie od tego produktu, że będzie typowym, kryjącym podkładem, to zawiedziecie się, bo takiego efektu tu po prostu nie otrzymacie. Ja mam ochotę na więcej produktów Fridge, a Fabulous Face na pewno jeszcze nie raz u mnie zagości. 

Czy miałyście okazję wypróbować ten produkt? Co sądzicie o kosmetykach naturalnych?

8 września 2015

Ulubieńcy sierpnia
































Początek września przyniósł ze sobą jesienną aurę. Długo wyczekiwany deszcz w końcu się pojawił, upały dały już o sobie zapomnieć, na straganach jesienne warzywa i owoce wypierają powoli te letnie. Ostatnie dwa tygodnie to dla mnie zupełnie nowy początek, abstrakcja jakich mało, sytuacja, w której odnaleźć się jeszcze jest ciężko i ze spokojnej rutyny przestawić się trzeba na nowe, nowy dzień, każdy kolejny inny, zaskakujący. Nowe miejsce, nowy członek rodziny i nowe spojrzenie na wiele aspektów codzienności. Jeszcze raz chciałam podziękować za wszystkie maile, serdeczne i ciepłe, życzenia i gratulacje pojawiające się na Instagramie, bardzo dziękuję, że jesteście, zaglądacie do mnie i czytacie. Mikrus już jest z nami i tak jak ja, stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości:) 

Tymczasem zapraszam na podsumowanie sierpnia, czyli post z ulubieńcami ubiegłego miesiąca!

PIELĘGNACJA

Galenic Refreshing Toner nabyłam zupełnie przez przypadek w aptece, gdy poszłam z zamiarem kupienia sprawdzonego toniku firmy Nuxe, a akurat go nie było. Nie żałuję, bo tonik Galenic spisuje się u mnie genialnie. Delikatny, nie podrażnia mojej suchej i wrażliwej cery, nie zapycha, nie spowodował wysypu niespodzianek. Bardzo ładnie odświeża skórę po demakijażu, koi ją i przepięknie pachnie. Plusem jest też duża butelka, która zdaje się nie mieć dna, bo tonik jest bardzo wydajny. Jeżeli szukcie czegoś nowego, co spisze się praktycznie przy każdej cerze, polecam wypróbowanie tego kosmetyku, warto. 

Insight Daily Use szampon z organicznymi ekstraktami, nie zawierający drażniących substancji myjących. Brzmi fajnie, prawda? I produkt jest naprawdę fajny! Kosmetyki Insight robią ostatnio zamieszanie w blogosferze. Nic dziwnego, przyjemne składy i kilka linii przeznaczonych do różnych typów włosów, a do tego proste i ciekawe opakowania przyciągają coraz więcej klientek. Ja wybrałam szampon z serii Daily Use, przeznaczonej do każdego typu włosów, do codziennego użytku. Szampon zawiera organiczny ekstrakt z cytryny działający oczyszczająco i antyseptycznie, oraz kompleks energetyzujący włosy, czyli masło z moreli, olej słonecznikowy, olej z kiełków kukurydzy. Wszystko to składa się na lekką, żelową formułę, która bardzo dobrze myje i odświeża włosy, ale nie przesusza ich, wręcz przeciwnie, włosy są miękkie, nawilżone, ale przy tym puszyste, lekkie i uniesione u nasady. Butelka z pompką to kolejny plus tego produktu, tak jak i jego spora pojemność. Zapach jest bardzo przyjemny, owocowy, świeży. Jeżeli szukacie delikatnego szamponu do codziennej pielęgnacji, to ten się zdecydowanie sprawdzi. 

Vita Liberata w lecie królowała na wielu blogach, wzbudzając zachwyt i piękną opaleniznę u dziewczyn, które stosowały te samoopalacze. Wypróbowałam już wiele produktów samoopalających, od najtańszych, po najdroższe, od tych naturalnych po te drogeryjne. Sceptycznie podeszłam więc do tego produktu i na początek zdecydowałam się wypróbować wersję travel, czyli małe opakowanie piankowego musu oraz mini rękawicy dołączonej do zestawu. I muszę przyznać, tak, wszyscy zachwyceni mieli rację. Samoopalacz jest genialny, pokuszę się o stwierdzenie, że jest to chyba najlepszy samoopalacz z jakim przyszło mi pracować. Lekka pianka, która bajecznie aplikuje się za pomocą dołączonej do niej rękawicy, bardzo szybko się wchłania, nie pozostawiając żadnej wyczuwalnej warstwy na skórze, co jest dla mnie totalną nowością przy tego typu produktach, do tego praktycznie w ogóle nie czuć po aplikacji typowego dla samoopalaczy smrodku, jest tu zredukowany do minimum, co jest kolejnym zaskoczeniem. No i finalnie to, o co nam chodzi, przy stosowaniu samoopalacza, mianowicie opalenizna. Ta jest wyjątkowo naturalna, w bardzo ładnym oliwkowym odcieniu, a po trzech aplikacjach z rzędu, trzyma się na ciele do dwóch tygodni, schodząc po tym czasie równomiernie i bez plam. Ja jestem zaskoczona, zachwycona i totalnie kupiona. Póki co nie testuję nic nowego, zostaję przy tym produkcie, hit!

MAKIJAŻ

Fridge FF krem zachwycił mnie w te wakacje totalnie, na tyle, że tylko jego mam ochotę nakładać na twarz, bo pielęgnuje ją po prostu kapitalnie. To lekki podkład, w pełni naturalny, który przechowujemy w lodówce, a ważny jest od daty produkcji tylko 2,5 miesiąca. Czy warto zatem w niego zainwestować 120zł? I tak i nie. Jeżeli szukacie czegoś lekkiego, co nie da Wam pełnego krycia, ale za to pięknie wyrówna koloryt skóry, sprawi, że cera będzie naturalnie rozświetlona, a przy tym uzupełni Waszą pielęgnację nawilżając skórę i przywracając jej gładkość, to jest to produkt dla Was. Natomiast jeśli spodziewacie się po nim typowego produktu do makijażu, który ukryje nawet drobne niedoskonałości, to odpuśćcie go sobie, bo po prostu się zawiedziecie. U mnie sprawdza się bajkowo, dawno moja skóra nie była tak przyjemnie nawilżona, a efekt wyrównania koloru jest wystarczający. Jedyny minus daję za opakowanie, a dokładnie za pompkę, która czasami lubi się zaciąć. Poza tym bardzo polecam! Wkrótce poświęcę mu osobny wpis.

Dior Lip Maximizer w kolorze 001 to sprawdzony hit od lat, osobiście bardzo go lubię i regularnie do niego wracam. W sierpniowe upały przypomniał o swoim fenomenie, chłodząc usta za sprawą mentolu, odświeżając je swoim miętowym zapachem, działając energetyzująco praktycznie na całą twarz. Efekt mocno nabłyszczonych ust jest zawsze strzałem w dziesiątkę, więc to jego dodatkowy atut. Jeżeli nie znacie jeszcze tego kultowego produktu Diora, bardzo go Wam polecam.

I to wszyscy moi ulubieńcy ostatniego miesiąca wakacji. Znacie moich ulubieńców? Czy któryś produkt szczególnie przykuł Waszą uwagę?  


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...