28 kwietnia 2014

Snapshots of the Week 51

1. Dylematy z garderoby. 2. Czas na krewetki. 3. Wiosenna przesyłka z Minti. 4. Niby wiosna.

5. Poznaję. 6. OOTD. 7. Belle. 8. Już na mnie.
9. Próbuję zastąpić HiPP. 10. Milkshake. 11. New In. 12. Z burakiem.
13. OOTD. 14. Wiosennie. 15. Fifth Avenue Essie. 16. New In.
17. Różany relaks. 18. By Weber. 19. Comfy OOTD.

27 kwietnia 2014

The Day After











Wczorajszy wieczór spędziłam w gronie przyjaciół, obchodząc swoje urodziny. Impreza była naprawdę przednia, ale dziś trzeba wrócić do rzeczywistości. Umówmy się, każdy z nas to zna, każdy to przechodził. Dzień po poprzednim wieczorze, na tyle ciężki, że trzeba zrobić wszystko, aby spędzić go mimo wszystko komfortowo na tyle, na ile się da. Oto moje sposoby na to, aby dobrze poczuć się w swojej skórze nawet po najcięższej nocy:)

Zaczynam od świeżo wyciśniętego soku owocowego, który swoimi witaminami stawia na nogi lepiej niż mocna kawa, a do tego cudownie orzeźwia. W tym czasie szykuję gorącą kąpiel, którą umila mi nowość z firmy Pat&Rub- puder do kąpieli na bazie czerwonej glinki z płatkami róży i olejkiem z rozmarynu. Przyznam, że kąpiel w towarzystwie tego kosmetyku to sama rozkosz. Zapach relaksuje, odpręża, koi, kąpiel rewelacyjnie wpływa na obolałe mięśnie, sam puder genialnie nawilża skórę. W trakcie kąpieli na twarzy gości nawilżająca maseczka Uny Brennan, która genialnie przywraca równowagę skórze. Po 30 minutowym wyciszeniu w wannie, wmasowuję w ciało relaksujący olejek firmy Phenome. Olejek cudownie nawilża skórę, uelastycznia ją, a delikatny aromat róży długo utrzymuje się na ciele. Ponieważ dzień zamierzam spędzić na kanapie z ulubionym serialem, a wieczór z przyjaciółmi i domową pizzą, nie stoję w swojej garderobie zastanawiając się co na siebie dziś włożyć. Stawiam na wygodę, a nowa bluza z Topshopu jest chyba najprzyjemniejszą i najwygodniejszą bluzą, jaką miałam. Szybko zaplatam warkocz, uprzednio dodając odrobinę świeżości i objętości włosom za pomocą suchego szamponu do stylizacji firmy Bumble&Bumble i tu po raz kolejny myślę o tym, że absolutnie uwielbiam ten produkt za wszystko co robi z moimi włosami oraz za jego przecudowny zapach. O makijażu w ten dzień nie ma mowy, krem nawilżający i ewentualnie odrobina korektora na zaczerwienienia to wszystko,  ale na policzki nakładam za to róż MAC Well Dressed, który jest tak subtelny i dziewczęcy, że po zmęczeniu na twarzy nie ma już śladu. Na spierzchnięte usta nakładam grubszą warstwę miodowego balsamu do ust NUXE, który zawsze i w każdych warunkach sprawia, że odzyskują gładkość i są odpowiednio nawilżone. Z zaparzonymi ziołami w kubku, które cudownie oczyszczają organizm z toksyn (ok, był jeden drink, a nawet dwa), mogę się relaksować dalszym dniem w spokoju i z lepszym samopoczuciem. 

Jestem ciekawa, jakie są Wasze ulubione sposoby na takie ciężkie dni?


26 kwietnia 2014

Nourishing Hair Mist | Phenome





Pielęgnacja moich włosów od dłuższego już czasu oparta jest głównie na kosmetykach naturalnych. Po prawie roku używania naturalny szamponów nie zawierających silnych detergentów myjących, odżywek i masek z w pełni naturalnym składem, mogę śmiało powiedzieć, że moje włosy są w lepszej kondycji. Są mocniejsze, w okresie wzmożonego wypadania nie mam z nimi większych problemów, szybko rosną i są po prostu zdrowe, mimo to, że suszarka czy prostownica nie są im na pewno obce. Moje włosy nigdy niestety nie należały do gęstych i bujnych, dlatego unikam środków, które mogłyby je obciążyć, ale samo mycie nie zapewni im ochrony, jakiej potrzebują na co dzień. Od jakiegoś czasu postawiłam na nawilżającą mgiełkę do włosów firmy Phenome. I przyznam, że to był strzał w dziesiątkę, bo moje włosy i skóra głowy ją pokochały. Mgiełka opakowana w minimalistyczną (ah te cudne opakowania Phenome) butelkę z atomizerem skrywa w sobie cudowny eliksir. Przeznaczona jest zwłaszcza do włosów suchych, zniszczonych, łamliwych, farbowanych. Moje włosy zniszczone nie są, ale lekko przesuszone na końcach od wspomnianej już stylizacji na gorąco na pewno, więc taki produkt ochronny bardzo im się przyda. Bałam się obciążenia moich włosów, bo skład mgiełki jest bardzo bogaty, ale nic takiego nie miało miejsca, mimo to, iż aplikuję ją nie tylko na całe włosy, ale także na skórę głowy i po aplikacji wykonuję delikatny masaż. Skład mgiełki prezentuje się naprawdę bajkowo i wręcz wymaga tego, aby trafił w cebulki naszych włosów. Oparta na bazie wód roślinnych mgiełka, wzbogacona także jest o proteiny pszenicy, które nawilżają i regenerują włosy, olej buriti, który nawilża, koi i działa antyoksydacyjnie, masło shea, które zmiękcza włosy, wygładza je i łagodzi, wyciąg z owoców goji dodaje witalności i energii włosom, organiczne oleje jojoba, migdałowy i kokosowy odżywiają włosy, zmiękczają i domykają łuskę włosa, ekstrakt z owoców noni, który odpowiada za odżywienie włosów, wzmocnienie i działanie antyoksydacyjne oraz łagodzący wyciąg z rumianku. Cały ten dobroczynny mix rozpylamy na umyte i osuszone ręcznikiem włosy. Przyznam szczerze, że mgiełka jak dla mnie jest po prostu odżywką bez spłukiwania, ale jej działanie jest tak znakomite, jak przy produktach które trzymamy na włosach dłużej i spłukujemy. Mgiełka jest właściwe bezzapachowa, nie jest tłusta, nie jest gęsta, nie oblepia włosów. Po rozczesaniu włosów i wmasowaniu jej w skórę, suszę włosy suszarką a efekt, który uzyskuję jest fenomenalny. Włosy są delikatnie uniesione u nasady, lekkie, bardzo miękkie i nawilżone. Jak już wspomniałam nie ma tu mowy o żadnym obciążeniu, jest za to lekko i jest puszyście. Odkąd używam tego produktu, maskę czy odżywki kremowe stosuję tylko raz w tygodniu i to wystarcza, aby włosy były w dobrej kondycji. Myślę, że mgiełka sprawdzi się genialnie w nadchodzące wakacje, często na plaży nakładamy ochronne produkty na ciało, zapominając o włosach, więc wykorzystam mgiełkę przy kąpielach słonecznych, mam nadzieje, że moje włosy po wakacjach mi za to podziękują. Mgiełkę możecie kupić w sklepie internetowym producenta TU w cenie 82 zł za 200 ml produktu, który zaznaczę jest bardzo wydajny, niewiele potrzeba, aby atomizer pokrył całe włosy. Firma Phenome często robi promocje, o których informuje na swoim fan page'u, więc warto do nich zaglądać i polować na okazje.

Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii, jak to jest u Was z produktami do włosów bez spłukiwania. Czy znacie już tą mgiełkę z Phenome?

22 kwietnia 2014

Forever Repurchased #2





Dziś kolejny post z cyklu Forever Repurchased, czyli kosmetyki, które regularnie powtarzam w swoich zakupach, które raz się sprawdziły na tyle, że wracam do nich bo wiem, że są niezastąpione i niezawodne. Pierwszą część cyklu możecie zobaczyć TU.

Clarins Liquid Bronze Self Tanning czyli kultowy już chyba samoopalacz w mleczku do twarzy. Osobiście samoopalaczy używam cały rok, ale dla tych z Was, które zwłaszcza teraz przed latem potrzebują takiego kosmetyku, a wcześniej nie miały do czynienia z samoopalaczem i boją się tego typu produktów, mogę polecić go z czystym sumieniem i całą odpowiedzialność za Waszą opaleniznę biorę na siebie:) Mleczko, które aplikujemy na twarz za pomocą wacika, lub też jak kto woli po prostu palcami, ma bardzo lekką konsystencję, nie ma przykrego zapachu, który towarzyszy tego typu produktom, bardzo ładnie się wchłania, nie zapycha i nie uczula, nie przesusza mojej suchej i wrażliwej skóry, a opalenizna, która powstaje z jego pomocą jest bardzo delikatna, bez smug, plam czy koloru pomarańczy. Serio, jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, a stosuję go już kilka lat. Do tego jest bardzo wydajny, także czego chcieć więcej? 

L'Oreal Glam Bronze tu już w nowej odsłonie, ale równie świetnej, jak jego poprzednie wydanie. Bronzer, który występuje w dwóch wersjach, dla blondynek i dla brunetek. Ja posiadam ten drugi wariant i naprawdę, jest to jeden z najlepszych bronzerów, który jakością nie ustępuje tym z selektywnych marek. Kolor nie jest za ciemny, nie ma nic wspólnego z pomarańczą, bardzo ładnie się blenduje, nie zostawia na skórze plam. Nałożony na twarz solo czy na podkład, trzyma się bez zarzutu cały dzień. Polecam, zwłaszcza to nowe wydanie, które wyposażone jest dodatkowo w wygodne opakowanie z lusterkiem.

L'Oreal Lumi Magique korektor z gamy rozświetlającej firmy Loreal. A raczej rozświetlacz, bo krycia sporego to on nie ma, ale dla tych z Was, które lubią rozświetlacz YSL, to tańsza, ale równie genialna alternatywa. To moje drugie opakowanie i nie zamierzam więcej przepłacać za tego typu produkty. Kremowy, nie obciąża delikatnej skóry wokół oczu, pięknie rozświetla i rozjaśnia spojrzenie, na twarzy nałożony w strategicznych miejscach sprawia, że cera wygląda świeżo i naturalnie. Posiadam kolor 01 Light i uważam, że jest to kolor uniwersalny zarówno dla jaśniejszych jak i ciemniejszych karnacji. Bardzo fajny kosmetyk.

Helena Rubinstein Lash Queen czyli już nie tak tania, ale niezawodna i chyba ulubiona mascara. Nawet, kiedy robię sobie od niej przerwę na rzecz testowania nowości czy skuszona jakimś tuszem drogeryjnym, to wracam do niej po jakimś czasie, bo żaden tusz tak nie wydłuża, pogrubia i podkręca moich rzęs i chyba żaden nie jest tak długo świeży, a co za tym idzie nie osypuje się i nie rozmazuje przez kilka miesięcy po otwarciu. Co tu dużo mówić, dla mnie nr1. 

Dior Miss Dior Cherie czyli jedne z moich ulubionych perfum, których nigdy nie może zabraknąć na mojej półce ze szklanymi buteleczkami. To zapach truskawek, karmelizowanego popcornu i kwiatów. Dla mnie całoroczny, ale to wiosną sięgam po niego chyba najchętniej, bo utożsamia wszystko to, co dzieje się w koło, budzącą się do życia naturę, długie wieczory i owocowe koktajle. Uwielbiam.

Czy znacie któryś z moich wymienionych pewniaków? Jestem ciekawa, czy macie wśród nich też swoich ulubieńców!

16 kwietnia 2014

Find Me An Oasis | Essie





Odkąd zobaczyłam kolekcję Essie Resort 2014, wiedziałam, że z całej czwórki to właśnie ON trafi w moje ręce ( i paznokcie). Przyznam, że za niebieskim lakierem na paznokciach nie przepadam ( co innego granatowy, prawie czarny), więc takich odcieni w mojej kolekcji praktycznie nie mam, ale ten jest inny, jest przyciągający, oryginalny, jest piękny. Find Me An Oasis, to kolor, który tej wiosny i tego lata będzie królował na moich paznokciach. Orzeźwiający, chłodzący wręcz, rozbielony błękit jest główną konkurencją w tym sezonie dla starego, poczciwego Mint Candy Apple. Szczerze przyznam, że podoba mi się nawet bardziej i mając go na paznokciach od rana nie mogę się na niego napatrzeć. O jednej warstwie możemy zapomnieć, dwie załatwiają całą robotę i w pełni kryją. Aplikacja jest bezproblemowa, ja posiadam wersję profesjonalną z cienkim pędzelkiem. Lśni sam w sobie doskonale, choć u mnie pokryty został warstwą Insta Dri z Sally Hansen. Trwałość? Jeszcze nie wiem, zauroczona po pierwszej aplikacji dziś, od razu chciałam Wam go pokazać, ale liczę, że i tym razem Essie mnie nie zawiedzie. Mój egzemplarz pochodzi z Minti Shop, możecie go tam znaleźć w cenie 33zł.

Znacie ten kolor? Jak Wam się podoba? Uważam, że z opalenizną prezentował będzie się jeszcze piękniej:)

14 kwietnia 2014

Wyniki konkursu Phenome!!

Tak jak obiecałam, dziś ogłaszam zwycięzcę konkursu Przywitaj Wiosnę z Phenome. Spośród 60 zgłoszeń udało się wybrać tą jedną wyróżnioną, którą publikuję poniżej. Wszystkim osobom, które wzięły udział w zabawie bardzo dziękuję, a zwyciężczyni Agacie serdecznie gratuluję:) Nagrody, czyli duet kosmetyków Phenome trafia do :



13 kwietnia 2014

Snapshots of the Week 50

1. Mój ulubiony ostatnio posiłek. 2. I pyszne cannelloni nadziewane szpinakiem i ricottą. 
3. Genialny produkt, mam ochotę na pełne opakowanie. 4. Empik zawsze ok.

5. Poszukiwania idealnych czarnych jeansów w toku. 6. W końcu moje! 7. Krepy-lubię. 
8. Niedzielne wieczory.

12 kwietnia 2014

Mini Drugstore and Fashion Haul











W ostatnich dniach pojawiło się u mnie kilka nowości w kosmetykach i kilka w garderobie. Korzystając z kuponu kwietniowego na -20 % zniżki w Rossmanie (promocja obejmuje produkty do makijażu, pielęgnacji twarzy i perfumy), uzupełniłam trochę braków w kosmetyczce oraz postanowiłam wypróbować kilka nowości drogeryjnych. Przyznam, że drogeryjne produkty do makijażu co raz bardziej konkurują z tymi selektywnymi i sporo rzeczy wpadło mi w oko i jestem ciekawa ich jakości.
Po mojej przygodzie z micelem Loreal, z którego byłam bardzo zadowolona, zdecydowałam się kupić wodę micelarną z  firmy Garnier. Skład obu produktów jest praktycznie identyczny, więc skoro byłam usatysfakcjonowana z używania wody firmy Loreal, stwierdziłam, że i Garnier się sprawdzi, przy czym jest zdecydowanie korzystniejszy cenowo i pojemnościowo, mamy tu aż 400 ml w przyjemnej cenie ok 14 zł. Jestem już po pierwszych testach i wszystko wydaje się być super, micel nie podrażnia, dobrze usuwa makijaż, nie ma zapachu i jest  wydajny. Nie raz wspominałam na blogu, że bardzo lubię cienie do oczu Color Infaillible Loreal. Mój ulubiony kolor Coconut Shake jest praktycznie zawsze w mojej kosmetyczce. Trafiły do niej dwa nowe kolory, przepiękny Hourglass Beige, czyli kremowy pięknie otwierający oko beż, wzbogacony o shimmer, który idealni sprawdzi się latem, a także Forever Pink, który mimo to, iż z nazwy wydaje się być bardzo różową pozycją, po roztarciu na powiece zamienia się w multikolorową mieniącą się taflę, która do złudzenia przypomina mój ukochany cień w kremie Emerveille Chanel. Jestem absolutnie zachwycona ich trwałością i konsystencją. Firma Loreal wypuściła jakiś czas temu tak popularne na rynku lakiery do ust Color Riche Extraordinaire, które mają nie tylko obłędnie lśnić na ustach kolorem, ale także pielęgnować je za sprawą mieszanki czterech olejków. Już od dawna chciałam wypróbować te pomadki, bo przyznam, kolory mają dosłownie nieziemskie i podoba mi się praktycznie każdy. Postawiłam finalnie na bezpieczną wersją w kolorze Nude Vibrato 600. I? Po pierwszych testach jestem zachwycona! Kolor jest przepiękny, ale pomijając już to, usta w tej pomadce są pełne, miękkie, lśniące, nie kleją się a trwałość jest zaskakująca. Mam ochotę na więcej! Także z Loreala trafił do koszyka brązer Glam Bronze w wersji 102 dla brunetek. Nowa odsłona podoba mi się bardziej, ponieważ kolor można mieszać i stopniować z jaśniejszą połówką, do tego opakowanie jest fajnie przemyślane, wzbogacone o spore lusterko, co przyda się w ciągu dnia. Brązery Loreala zawsze się u mnie sprawdzały, mam nadzieję, że będzie tak i w tym przypadku. Po wielu pozytywnych recenzjach i wychwalaniu kredki do oczu firmy Rimmel Scandal Eyes na blogach polskich i zagranicznych, postanowiłam wypróbować to cudo i postawiłam na kolor brązowy. Póki co nie miałam przyjemności kredki jeszcze używać, zobaczymy jak się sprawdzi w praktyce.







Również w garderobie znalazło się kilka nowości. Po długich poszukiwaniach i wyciśnięciu siedmiu potów niczym po ostrym treningu na siłowni (znalezienie idealnych dżinsów graniczy z cudem) udało mi się kupić praktycznie idealne czarne Skinny w Zarze. Cena była bardzo przystępna, ok 130 zł, a krój i materiał pasują mi bardzo, więc poszukiwania uważam za zamknięte. W Mango wpadła mi w oko bluzka w kolorze budyniowego różu ( czy taki kolor w ogóle istnieje?), która na wiosnę sprawdzi się do białych czy czarnych rurek, a latem do szortów, więc nie mogłam odmówić sobie jej zakupu, natomiast w Parfois dorwałam przecudną broszkę z małych perełek, która urzekła mnie do tego stopnia, że mam ochotę przypinać ją nawet do piżamy! Upragnionym zakupem są buty Nike Roshe, na które polowałam już od jakiegoś czasu, nie mogąc dorwać swojego rozmiaru. Finalnie się udało, więc domyślacie się jaka jest moja radość i to, że najchętniej chodziłabym w nich nawet po domu (naprawdę są nieziemsko wygodne). 

To tyle z moich ostatnich nowości. Jak jest u Was? Kupiliście ostatnio coś nowego? Czy mieliście któryś z moich nowych kosmetyków? 


Przypominam o konkursie, w którym do wygrania są kosmetyki Phenome!! Macie czas na zgłoszenia jeszcze do jutra do godziny 20!! KLIK

10 kwietnia 2014

Spring Nails




Pogoda za oknem ostatnimi dniami nie bardzo świadczy o wiośnie, która przyszła do nas już jakiś czas temu, ale ja osobiście czuję ją w powietrzu, nawet ten deszcz nie opuszczający mojego miasta od trzech dni zdaje się być bardziej świeży, bardziej letni.Czekam więc cierpliwie na prawdziwe ciepło i sporą dawkę słońca, a w międzyczasie traktuję swoje paznokcie pastelowymi, wiosennymi kolorami. Nie trzymam się selekcji, nie mam podziału na kolory zimowe, jesienne, czy typowo letnie, ale fakt jest taki, że z nadejściem wiosny mam ochotę na lżejsze, jaśniejsze kolory na dłoniach. Oto moje wiosenne typy!

Essie Fiji to mój całoroczny hit, ale przyznaję, do opalonych dłoni wygląda obłędnie, więc to w okresie wiosenno letnim sięgam po niego najczęściej. Z bliska mogliście zobaczyć go TU , stukając w klawiaturę pisząc ten post, również gości na moich paznokciach. To przepiękny pastelowy, bardzo jasny róż, który wygląda jakby wymieszany został z białym kolorem na wzór truskawkowego mlecznego shake'a. Uwielbiam go i uważam, że to kolor, który nigdy mi się nie znudzi, klasyczny i pasujący właściwie do wszystkiego.

OPI Hey Baby też przewinął się już na blogu. To piękna fuksja, pochodząca z ostatniej współpracy Gwen Stefani z firmą OPI. Muszę przyznać, że wiele takich odcieni miałam już w swoich kolekcjach, ale ten jest wyjątkowo piękny i zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia. Posiadam wersję miniaturową, ale myślę, że zaopatrzę się w duży rozmiar buteleczki. Taki kolor zawsze warto mieć w swoim zbiorze!

Essie Canyon Coral  to przepiękna koralowa czerwień. Aktualnie gości na moich stopach, gdzie wygląda obłędnie, ale to z opaloną skórą będzie wybijała się dopiero na pierwszy plan. Kolor jest soczysty, orzeźwiający i mega błyszczący!

Essie Where's My Chauffeur przyznaję, turkusy na paznokciach to nie do końca moja bajka, ale dla tego robię wyjątek. Na zdjęciach nie udało mi się uchwycić jego lazurowego wyglądu w sposób, w jaki prezentuje się na żywo. Ten kolor wygląda pięknie na krótkich paznokciach, przywołuje wiosnę i wszystko co się z nią wiąże!

Barry M Berry Ice Cream to idealna nazwa dla koloru, który znajdziemy w buteleczce. Dosłownie lody jagodowe! Piękny rozbielony fiolet, który swoją delikatnością bije na głowę nie jedną czerwień czy pomarańcz. Lubię lakiery Barry M za ich konsystencję i trwałość, szkoda, że nie są dostępne stacjonarnie. 

Czy posiadacie któryś z tych lakierów? Jakie są Wasze ulubione kolory na wiosnę?

7 kwietnia 2014

KONKURS! | Przywitaj wiosnę z Phenome!!

Dziś mam dla Was zapowiadaną niespodziankę, czyli konkurs, w którym do wygrania jest zestaw kosmetyków jednej z moich ulubionych firm, Phenome, której kosmetyki jak wiecie cenię i uwielbiam nie tylko za w pełni naturalne składy, którymi wypełnione są opakowania produktów, ale także za politykę przyjazną środowisku i faktycznie rewelacyjne działanie kosmetyków na skórę.

Wiosna od jakiegoś czasu gości u nas w najlepsze, w końcu zrzucamy ciepłą odzież i przygotowujemy nasze ciało do regeneracji, której tak wymaga po mrozach i sezonie grzewczym.
Nasze dłonie i stopy narażone są zimą na odmrożenia, a co za tym idzie, skóra staje się szorstka, sucha, traci zdrowy koloryt, przed latem wymaga regeneracji, a ciężkie obuwie czy wełniane rękawiczki nie były zimą sprzymierzeńcami dobrej pielęgnacji.

Dlatego dziś mam dla Was duet, który pomoże Wam przygotować się w pełni na nowy sezon, w którym dłonie mają się pięknie prezentować w towarzystwie najmodniejszych kolorów sezonu na paznokciach, a stopy będą śmiało eksponowane w sandałkach. Pomoże Wam w tym odświeżający peeling z pumeksem do stóp z miętą i zieloną herbatą, który wygładzi suchy i stwardniały naskórek, odświeży i nawilży stopy, oraz cukrowy scrub do rąk, który wygładzi je, zregeneruje i odpowiednio nawilży. Produkty są w pełnowymiarowych opakowaniach a ich łączna wartość wynosi 140zł. Zwycięzca będzie mógł wypróbować ten duet i sprawdzić działanie kosmetyków Phenome na własnej skórze!




Aby wziąć udział w konkursie należy być obserwatorem mojego bloga, zostawić pod postem komentarz z adresem mailowym oraz dokończyć zdanie : Wiosną najbardziej lubię....

Wzór do pozostawienia komentarzy to:
1. Nick lub imię i nazwisko pod którym obserwujesz mojego bloga
2. Adres email
3. Wiosną najbardziej lubię.... ( i tu Wasza odpowiedź)

Konkurs trwa od dziś tj. 07.04.2104 i zakończy się 13.04.2014 o godzinie 20.00.  
Zapraszam serdecznie do wzięcia udziału! Mam nadzieję, że i Wam kosmetyki Phenome przypadną do gustu:)

Regulamin konkursu:
1. Konkurs organizuje blog Juicy Beige. Realizowany jest na podstawie niniejszego regulaminu i zgodnie z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa.
2. Fundatorem nagród jest firma Phenome. Nagrodę stanowią dwa pełnowartościowe produkty, każdy o wartości 69zł, łączna wartość produktów to 138 zł.
3. W konkursie mogą brać tylko obserwatorzy mojego bloga.
4. Uczestnicy zostawiają w komentarzu rozwinięcie zdania Wiosną najbardziej lubię, oraz podają nick lub imię i nazwisko pod którym obserwują bloga a także swój adres email.
5. Zamieszczając komentarz uczestnik zgadza się na warunki Regulaminu i wyraża zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z ustawą o Ochronie danych osobowych (Dz. U. Nr 133 poz. 883)
6. Ostateczny termin zgłaszania się w konkursie mija 13.04.2014 roku o godzinie 20.00.
7. Spośród wszystkich zgłoszeń wybiorę jednego zwycięzcę. Wyniki ogłoszę pod tym postem w komentarzu do dnia 14.04.2014, nagroda zostanie wysłana pocztą. Na dane adresowe do wysyłki czekam do 7 dni od zakończenia konkursu. Zgadzam się na wysyłkę zagranicę.
8. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 19.11.2009 roku o grach hazardowych (Dz. U. 2009 nr 201 poz. 1540 z późn. zm. )
9. Regulamin obowiązuje od momentu rozpoczęcia konkursu do jego zakończenia. 


6 kwietnia 2014

In A Hurry! | Make Up





Dziś druga część postu In A Hurry. W poprzednim wpisie możecie przeczytać jakie kosmetyki do ciała i włosów pomogą nam wyszykować się w porannych pośpiechu, dziś natomiast kilka podstawowych kosmetyków, które idealnie i co najważniejsze w pięć minut, pozwolą nam zrobić makijaż lekki i świeży, który nada naszej twarzy natychmiastowego rozbudzenia.

Po nałożeniu rozświetlającej bazy Clarins ( która pojawiła się w ostatnim wpisie) przydałoby się nałożyć na twarz coś, co lekko przykryje niedoskonałości i wyrówna koloryt. Nie ma tu czasu na precyzyjne nakładanie ciężkich podkładów, które wymagają atencji i niepotrzebnie obciążą naszą zaspaną cerę. Dior Hydralife Fluid to idealny kosmetyk nie tylko na spóźnione poranki, ale i na okres, który przed nami, czyli wiosnę i lato. Ten lekki fluid łączący w sobie krem pielęgnujący i pigment jest lekki, pięknie rozprowadza się na twarzy delikatnie kryjąc niedoskonałości, nadając jej subtelny kolor i nawilżając skórę przez cały dzień. Po nałożeniu sprawi, że nasza twarz będzie wyglądała bardzo świeżo i zdrowo. Ponieważ zerwaliśmy się z łóżka już spóźnieni, nie mamy szans, aby na podkrążone czy podpuchnięte oczy nałożyć żelową chłodzącą maskę czy też nawet wykonać masaż kostką lodu. Z pomocą za to przyjdzie nam korektor rozświetlający Loreal Lumi Magique, który nałożony pod oczami sprawi, że wszelkie cienie i oznaki zmęczenia zostaną subtelnie zredukowane. Dodatkowo nałożony w strategicznych miejscach na twarzy, czyli nad łukiem kupidyna, między brwiami, na środku nosa oraz przy jego płatkach, cała twarz natychmiast zyska plus dziesięć do blasku. Korektor jest lekki i kremowy, nie obciąża delikatnej skóry pod oczami i nie przesusza jej. Nie ma jednak świeżej i wypoczętej cery bez różu. W tym szybkim makijażu idealnie spiszę się róż w kremie, który możemy nałożyć zarówno pędzlem jak i po prostu delikatnie wklepując palcami, efekt Was zadziwi, a kremowa formuła różu utrzyma się na twarzy przez cały dzień. Maybelline Dream Touch Blush w kolorze 04 jest moim sprawdzonym hitem, nic tak nie ożywia twarzy jak ten kolor, jakość jest zadziwiająca. Jeżeli macie ochotę dodatkowo na szczyty kości policzkowych możemy dołożyć odrobinę rozświetlacza, od niedawna moim numerem jeden jest Mary Lou- Manizer The Balm, który przepięknie połyskuje na policzkach szampańską taflą. W tym momencie zostają nam dosłownie dwie minuty, więc wykorzystujemy je na nałożenie palcem (sprawnie i szybko) kremowego cienia Loreal Infallible w kolorze Coconut Shake. Beżowy cień pasuje do każdej karnacji i nic tak optycznie nie otwiera oka, jak właśnie ten kolor. Na sam koniec tuszujemy rzęsy, najlepiej maskarą, która wydłuży je i podkręci, co jeszcze bardziej odświeży nasze spojrzenie. Polecam Chanel Sublime, która w tej kwestii jest po prostu niezawodna. Jeszcze tylko odrobina Clarins Lip Perfector w kolorze 03 na usta sprawi, że nasz makijaż nie zdradzi tego, że wstaliśmy dosłownie 20 minut temu, a całość będzie świeża, lekka i wiosenna. W biegu już możemy rozpylić mgiełkę swojego ulubionego zapachu. Ja stawiam na wersję torebkową mojej ulubionej Chanel Chance Eau Fraiche, aby w ciągu dnia móc otulić się dodatkową dawką świeżej wonii i jesteśmy gotowi do wyjścia!

Znacie któryś z wymienionych przeze mnie kosmetyków? Jakie są Wasze sposoby na szybki i niezawodny makijaż?

Mam dla Was niespodziankę. Już jutro zapraszam Was na konkurs, w którym do wygrania będzie mały wiosenny zestaw kosmetyków Phenome!!

3 kwietnia 2014

In A Hurry! | Body and Hair







Na pewno każdy z nas miewa takie poranki, kiedy przestawiony tylko o 5 minut budzik dzwoni nagle po 20 i jesteśmy już spóźnieni, a gdzie jeszcze prysznic, czy poranny makijaż, abyśmy gotowi, w dobrym samopoczuciu mogli spędzić dzień w pracy, czy na uczelni, wyglądając przy tym świeżo i promiennie, bez oznak zmęczenia i całej tej zaspanej historii. 

Prysznic o poranku to dla mnie podstawa, ale wiadomo, że tym przypadku mamy na niego dosłownie chwilę, nie ma mowy o wklepywaniu żadnego balsamu w ciało po kąpieli, czy masażu antycellulitowym żelem.  Migdałowy olejek pod prysznic L'Occitane będzie w tym momencie idealnym wybawieniem! Pod prysznicem zamienia się w delikatną, kremową piankę, która myje, nawilża i ujędrnia skórę, zostawiając ją gładką i miękką, więc kolejny krok z balsamem możemy sobie wyjątkowo odpuścić. Tu liczy się każda minuta! Sam pośpiech z rana jest już stresem, nie mówiąc o całym dniu przed nami, który wypełniony jest po brzegi wszelkimi sprawami, spotkaniami czy innymi randkami. Chcemy czuć się świeżo przez cały ten czas, więc od razu po prysznicu sięgamy po antyperspirant, najlepiej sprawdzony, który w żadnej sytuacji nas nie zawiedzie. U mnie takim pewnym kosmetykiem jest Vichy  z zieloną nakrętką, który jest już myślę produktem kultowym. Zasłużył na to, bo faktycznie, bez obaw czy to w stresie, czy w upale, czy podczas ćwiczeń idealnie chroni nas przed nieprzyjemnymi zapachami i przykrymi potliwymi niespodziankami. Nawilżanie twarzy to podstawa i tu nie ma żadnej taryfy ulgowej, ale spoglądamy w lustro i widzimy opuchniętą jeszcze po spaniu twarz, kolor skóry, który dosłownie informuje nas o zmęczeniu, więc teraz potrzebne nam jest coś, co ekspresowo rozjaśni, wygładzi i nawilży twarz. Clarins Beauty Flash Balm nie raz już pokazał swoją klasę, a w 15 minutowym porannym ogarnianiu jest strzałem w dziesiątkę. Lekko wklepujemy go w twarz i od razu widzimy, jak wszystkie opuchnięcia są zniwelowane, kolor skóry jest poprawiony, wszelkie zagniecenia, linie, drobne zmarszczki są wygładzone, cała twarz jest nawilżona i po prostu promienna. To także genialna baza pod nasz makijaż. Ok, ale co z włosami? Tu już nie ma mowy o myciu, suszeniu, modelowaniu czy prostowaniu włosów, a ewidentnie potrzebny jest im efekt WOW, objętość i odrobina chociaż świeżości po wczorajszym dniu. Dove wypuścił u nas właśnie na rynek suchy szampon, który pomoże nam w odświeżeniu włosów, dodaniu im objętości i energii, a także delikatnie utrwali naszą fryzurę, nawet gdyby miał to być niedbały kok. Do tego ten świeży, piękny zapach utrzymujący się cały dzień na włosach! Jeżeli jednak Wasze włosy błagają wręcz o mycie, to zróbcie to koniecznie, nic nie psuje dnia, jak nieświeże, oklapnięte włosy, którym nawet suchy szampon nie jest w stanie pomóc. Po umyciu szamponem na osuszone już ręcznikiem włosy, rozpylcie nawilżającą mgiełkę do włosów Phenome, która nie wymaga już spłukiwania, a genialnie zastępuje odżywkę czy maskę, na które zdecydowanie dziś czasu nie mamy. Mgiełka nawilży włosy, wygładzi je i pomoże przy szybkiej stylizacji. Jeżeli możecie sobie pozwolić na to, aby wyjść bez makijażu, to wystarczy tylko zaaplikować na usta balsam, najlepiej ten koloryzujący, który nawilży je, zregeneruje i w wiosenny poranek przepięknie ożywi naszą twarz. Ja stawiam na masełka do ust Korres, idealnie się spisują za każdym razem, a usta są po nich miękkie i gładkie. Kto jednak może sobie pozwolić na brak makijażu? Umówmy się, lekki flash jeszcze nikomu nie zaszkodził, więc w kolejnym wpisie pokażę Wam kosmetyki, którymi zrobimy lekki i świeży makijaż w 5 minut!

A jak jest u Was? Miewacie takie poranki, kiedy dosłownie jest 15 minut do wyjścia? Jakich kosmetyków wtedy używacie?

1 kwietnia 2014

March Beauty Favourites








Jako że marzec wczoraj zakończył swój żywot, dziś chciałabym Was zaprosić na post o moich ulubieńcach minionego właśnie miesiąca. Będą to kosmetyki, które pomagały mi przywitać nadchodzącą wiosnę oraz takie, które pomagały pożegnać zimę i szkody, jakie po sobie zostawiła odchodząc. Zaczynamy?

PIELĘGNACJA

Pat&Rub Regeneration Shampoo po zimie moje włosy odmówiły trochę posłuszeństwa i po sezonie mrozu, kiedy przykrywane były czapką i owijane szalikiem po prostu się zbuntowały. Przesuszenie, puszenie i elektryzowanie to tylko kilka niespodzianek, które mi zgotowały. Choć moim ulubionym szamponem ever nadal pozostaje Regeneracja i Wzmocnienie, o którym możecie przeczytać TU, w związku z nieprzyjemnym stanem moich włosów postanowiłam zaserwować im naturalną pielęgnację, ale wzbogaconą o regenerację. To było moje pierwsze spotkanie z czerwoną wersją szamponu P&R i choć pozostanę wierna tej zielonej, muszę powiedzieć, że jeżeli borykacie się z uwrażliwionymi włosami ten szampon naprawdę pomoże. Włosy są po nim miękkie, puszyste, gładkie. Nie obciąża moich włosów, ale też specjalnie nie przedłuża ich świeżości, pachnie cytryną i ziołami, dobrze się pieni i myje włosy. Dla włosów, które potrzebują nawilżenia-zdecydowanie na tak!

La Roche Posay Effaclar Duo nie tylko włosy, ale i skóra dała mi do wiwatu w marcu. Nie dość, że przesuszona do granic możliwości, to jeszcze postanowiła zaserwować mi dni nastolatki i wypuścić na powierzchnię nieproszonych gości w postaci małych, ale widocznych krostek. I tu po raz kolejny niezastąpiony okazał się Effaclar Duo, który skutecznie, choć nie bez skutków ubocznych o których za chwilę, pomógł uporać się z wariactwami mojej skóry. Ten krem naprawdę od lat jest genialnym uzupełnieniem mojej pielęgnacji, w problemach skórnych nie ma sobie równych.

Phenome Replenishing Oil tak jak wspomniałam, po zimie moja skóra jest ściągnięta, podrażniona, sucha. Do tego Effaclar Duo przelał czarę goryczy i mimo, że tak skutecznie wygładził skórę, przesuszył ją jeszcze bardziej (saharo, czy to możliwe?). Krem owszem, doraźnie pomagał, ale tu potrzebna była specjalna broń, która wspomoże działanie kremu i ukoi cerę. Nawilżający olejek do twarzy firmy Phenome, wywiązał się z tego zadania idealnie. Aplikowany na noc solo, koił ściągniętą skórę, niwelował skutki podrażnienia takie jak swędzenie czy pieczenie, przynosił ogromną ulgę i rewelacyjnie nawilżał skórę. W ciągu dnia dodaję jedną kropelkę do swojego wybranego kremu, co wzmacnia jego działanie i wspomaga odżywienie skóry. Olejek jest przewydajny, trzy kropelki wystarczą na całą twarz. Nie jest tłusty, błyskawicznie się wchłania i pachnie jak owocowe Nimm2...mmmhmm, cudo.

Organique Lychee&Goat Milk Body Scrub to mój zdecydowany ulubieniec marca jeśli chodzi o kosmetyki do ciała. Więcej mogliście przeczytać o nim w TYM  poście, więc nie będę się nad nim rozwodzić. Zapach, konsystencja, działanie, wszystko na plus. Wystarczy za wiele peelingów i balsamów.

 MAKIJAŻ

The Balm Mary- Lou Manizer czyli rozświetlacz znany na tą chwilę chyba bardziej niż Scarlett Johansson. Cudowna miękka, aksamitna konsystencja, ogromna wydajność oraz efekt jaki daje na skórze, to jego największe zalety. Wychwalany był już na wielu blogach, więc wiecie już, co potrafi zrobić ze skórą. To moje pierwsze spotkanie z tym kosmetykiem i na pewno nie ostatnie, chociaż patrząc na jego wydajność myślę, że z tym pierwszym opakowaniem za szybko się nie rozstanę.

Clarins Lip Perfector in Candy te balsamy Clarinsa są ze mną od dobrych kilku lat i zostaną na kilka kolejnych, bo uwielbiam je, a z numerem 03 Beige nie rozstaję się nigdy. Tej wiosny dołączył do niego kolor 05 Candy, który jest przepięknym, cukierkowym i bardzo dziewczęcym różem. Ci z Was, którzy tego balsamu nie znają, koniecznie muszą to nadrobić. Konsystencja, efekt, kolor, pielęgnacja i specyficzny aplikator składają się na efekt pełnych, gładkich, nawilżonych ust. Must Have, nie tylko na wiosnę.

Clinique Chubby Stick Intense in Curviest Caramel gdy nie mam ochoty na mocny makijaż, stawiam na neutralne usta, które jednak są podkreślone. Curviest Caramel to kredka do ust z serii Intense. Czym różni się od podstawowej wersji kredek Clinique? Tym, że kolory są intensywniejsze na ustach a efekt nie jest transparentny. Dodatkowo formuła jest bardziej nawilżająca i otulająca usta, sprawiając, że są miękkie i nawilżone. Kolor karmelowy pięknie na nich wygląda i pasuje dosłownie do wszystkiego.

Essie Mademoiselle to klasyka w najpiękniejszym wydaniu. Kiedy nie mam ochoty na żaden mocniejszy kolor na paznokciach, sięgam właśnie po Mademoiselle. Delikatny, bardzo jasny mleczny róż, który sprawia, że dłonie wyglądają bardzo elegancko i schludnie. Hit, który warto mieć w swoich zbiorach. W marcu wyjątkowo często gościł na moich dłoniach.

OPI Hey Baby to mocna fuksja, stworzona przy współpracy firmy OPI z Gwen Stefani. U mnie miniatura tego koloru, który spowodował, że na nowo pokochałam róż. Cudowny soczysty kolor, bardzo przyjemna kremowa formuła, która niewiarygodnie długo trzyma się na paznokciach i niesamowity blask. Dawno nie byłam pod takim wrażeniem lakieru do paznokci. Hit wiosny!

To wszystkie kosmetyki, po które najchętniej sięgałam w marcu. Znacie któryś? JAcy byli Wasi ulubieńcy marca? Podzielcie się swoimi typami!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...