29 grudnia 2013

Snapshots of the Week 39

Święta już za nami, te kilka dni spokoju i relaksu w domu bardzo mi się przydało, mam nadzieję w nowy rok wejść  w pełni wypoczęta i z nową energią :) Dziś miks zdjęć z ostatnich dni, tymczasem już teraz chciałabym Was zaprosić na mój kolejny post, a w nim podsumowanie moich ulubieńców 2013 roku! 

Do filmu
 Trochę wiosny
 Absolutnie uwielbiam
 Świetne
 Hmm
 Lubię to
 Przepięknie zapakowana sukienka od BELLE
 Chwila
 Sale, I like you
 Pan Gołąb w bieli
 Mała Hania i mama Ola pozdrawiają z Warszawy:)
 

24 grudnia 2013

Merry Christmas!!!

źródło:weheartit

Wszystkim moim czytelnikom życzę najwspanialszych Świąt Bożego Narodzenia!!!!

21 grudnia 2013

Turn The Lights Down Low











Święta są tuż za rogiem i większość z Was ubieranie choinki, ozdabianie swojego domu, mieszkania ma już na pewno za sobą, lub właśnie teraz, w weekend dopina wszystko na ostatni guzik. Ja właśnie dziś poświęciłam kilka chwil na ozdobienie mojej sypialni światełkami firmy Cotton Ball Lights. I choć lampki tej firmy mogą zdobić nasze wnętrze świątecznie, to idealnie wkomponują się w każde pomieszczenie przez cały rok. Jeżeli nie znacie Cotton Ball Lights, odwiedźcie koniecznie ich stronę lub fan page na Facebooku. Znajdziecie tam mnóstwo inspiracji na ozdobienie swojego domu. A wybór jest naprawdę ogromny i każdy znajdzie tam coś dla siebie, możemy wybierać między ilością kul, ich kolorami oraz długością kabla. Bawełniane kule, które przychodzą do nas luzem, przeznaczone do samodzielnego złożenia (to naprawdę przyjemna i prosta zabawa!), ocieplają nasze wnętrze ciepłym, nienachalnym światłem, które możemy przenosić i zmieniać kiedy tylko chcemy! Może zdobić łóżko, lustro, fotele, balkon, a także schody czy np. łóżeczko maluszka. Pomysłów i możliwości mamy naprawdę mnóstwo, a efekt, który czeka na nas po złożeniu i podłączeniu lampek jest po prostu niesamowity. Moje kule to wariacja White Glow, dają eleganckie, ciepłe światło, idealne zwłaszcza teraz, na zimowe wieczory. Jeżeli szukacie właśnie takiego stonowanego oświetlenia, polecam, zajrzyjcie na stronę sklepu Cotton Ball Light TU. To moje pierwsze spotkanie ze światełkami tej firmy, ale mam ochotę na więcej! Przyjemnego, spokojnego weekendu Wam życzę!

T-shirt: Pozerki, Leggings: Calzedonia, Jumper: Zara

19 grudnia 2013

Good company




Pat&Rub oraz Phenome, dwie wiodące prym polskie marki, które tworzą kosmetyki naturalne, organiczne, ze składników posiadających eco certyfikaty, to na naszym rynku kosmetycznym nie lada rarytas. Owszem, kosmetyków naturalnych jest cała masa, ale to właśnie te dwie firmy są chyba na tą chwilę najbardziej znane i lubiane. Obie marki mają wspólną filozofię : natura jest inspiracją, stylem życia. Przyznam szczerze, że obie firmy bardzo lubię i w każdej z nich mam swoich ulubieńców, wiem, że jeżeli zależy mi na działaniu, jakie obiecuje producent, pełnej skuteczności produktu i jego jakości, sięgając po kosmetyki tych dwóch firm mam pewność, że to wszystko dostanę. Ten duet doskonały trafił mi się całkiem przypadkiem. Ci, którzy śledzą mojego bloga od początku wiedzą, że bardzo lubię szampony Pat&Rub. Do tej pory moim ulubieńcem był szampon Objętość, którego miałam już okazję zużyć w ilości opakowań kilku, jednak jakiś czas temu, gdy tuba sięgnęła dna i postanowiłam złożyć zamówienie na stronie producenta okazało się, że brakuje go w magazynie. Zdecydowałam, że wypróbuję jego kolegę, mianowicie wersję Łagodność Blask i Wzmocnienie. I to był strzał w dziesiątkę! Szampon okazał się jeszcze lepszy niż jego poprzednik. Przeznaczony jest do włosów normalnych z tendencją do przetłuszczania się. Zawiera organiczny kompleks ziół, który odpowiedzialny jest za wzmocnienie włosów, ich elastyczność, świeżość i blask. Dodatkowo przywraca równowagę wrażliwej skórze głowy. Oczywiście szampon nie zawiera SLS, a wszystkie surowce użyte do jego produkcji posiadają certyfikat ekologiczny. W szamponie znajdziemy naprawdę miksturę doskonałą, jest tu ekstrakt z bringraj, który odpowiedzialny jest za wzmocnienie włosów, ich szybsze rośnięcie oraz regenerację, ekstrakt z lukrecji, który oczyszcza włosy, reguluje wydzielanie sebum, ekstrakt z mydlnicy, który łagodzi i goi, z tymianku, odpowiedzialnego za złagodzenie skóry i zapobieganie wypadaniu włosów, woda z mięty, która ma działanie antyseptyczne oraz nawilżająca naturalna betaina. To wszystko tworzy dość rzadki, ale bardzo wydajny szampon, który mimo to, iż zawiera tylko ekologiczne detergenty bardzo obficie się pieni i tworzy na naszej głowie świeżą, pachnącą, ziołową chmurę. Po spłukaniu włosy wymagają odżywki, o której za chwilę napiszę, ponieważ ciężko je rozczesać, niemniej jednak po wysuszeniu efekt, który uzyskujemy na włosach, jest wszystkiego wart. Moje cienkie i delikatne włosy po prostu pokochały ten szampon! Są odbite od nasady, puszyste, lekkie, zachowują świeżość do dwóch dni, wyglądają zdecydowanie zdrowiej i przyznam, że przy regularnym stosowaniu mogę śmiało powiedzieć, że wypada ich mniej, nawet w okresie wzmożonego wypadania włosów, jakim jest jesień. Moja tuba dobiega końca, ale wiem, że kolejne opakowanie pojawi się u mnie już niedługo. Na problemy z rozczesaniem przyszła mi z pomocą maska Phenome Regenerating. Maska regenerująca, która również może poszczycić się cudownym, naturalnym składem, przeznaczona jest do włosów suchych i zniszczonych. Działa na włosy jak odżywczy kompres, który w składzie, oprócz wód roślinnych, które dostarczają włosom niezbędnych witamin i minerałów, ma również proteiny z pszenicy, odpowiedzialne za odżywienie i nawilżenie włosów, nawilżający olej buriti, który również wygładza włosy , masło shea znane ze swoich właściwości łagodzących, nawilżających i naprawczych, wyciąg z owoców goji, które dodają kosmykom energii i witalności, organiczne oleje jojoba, migdałowy oraz kokosowy, które zmiękczają włosy i regenerują je, wyciąg z rumianku, który łagodzi i koi skórę głowy, a także działa przeciwzapalnie, oraz ekstarkt z owoców noni, który odżywia, wzmacnia włosy i działa antyoksydacyjnie. Czyli jak widzicie, znowu mamy tu cudowny mix samych dobroci pełnych natury. Maskę, jak poleca producent, możemy nakładać na umyte i wilgotne włosy na czas ok.15-20 minut, po czym ją spłukać, ja jednak używam jej w formie odżywki po każdym myciu i pozostawiam ją na ok. 3 minuty. Maska ma formę lekkiego kremu, który bardzo dobrze wnika we włosy pozostawiając na nich delikatny, subtelny zapach, który mogę porównać do zapachu migdała. Po spłukaniu moje włosy bardzo dobrze się rozczesują, po wysuszeniu są miękkie, błyszczące, nawilżone, nie elektryzują się i co najważniejsze, zupełnie nie są obciążone, co po wielu odżywkach i maskach moim włosom się przytrafia. Dzięki regularnemu stosowaniu maski zauważyłam, że moje włosy, które, nie będę kłamać, traktowane są suszarką co mycie, nie mają przesuszonych ani rozdwojonych końcówek, są mocne i naprawdę zdrowe. Jeżeli szukacie czegoś, co zregeneruje Wasze włosy i odżywi je, gorąco polecam, wypróbujcie tą maskę. Oba produkty zapakowane są w tubki, obie zaprojektowane typowo dla swoich marek, bardzo estetycznie. Za 250 ml szamponu Pat&Rub, który przy regularnym stosowaniu co dwa dni, wystarcza mi na ok. 2 miesiące, zapłacimy na stronie producenta 49zł, polecam polować oczywiście na częste promocje, natomiast koszt maski Phenome, to 96zł, zaznaczam, że produkt jest bardzo wydajny i przeznaczony na 6 miesięcy użytku, po tym czasie, traci swoją ważność. 

Ze stanu moich włosów na tą chwilę jestem naprawdę zadowolona, ominęło mnie jesienne wypadanie (no, na pewno wypadało tych włosów zdecydowanie mniej), włosy są mocne, zdrowe, miękkie. Wierzę, że to właśnie wpływ naturalnych ziół i ekstraktów tak je odbudował.

A Wy, czego używacie aktualnie do pielęgnacji swoich włosów? Co w szczególności polecacie? Znacie wymienione przeze mnie produkty? 

17 grudnia 2013

Clean




Wszyscy zapewne wiemy, że każdy makijaż, czy to wieczorowy, czy dzienny, wygląda dobrze tylko na zadbanej twarzy. Najważniejsze kroki w utrzymaniu zadbanej buzi to oczyszczanie skóry oraz jej odpowiednie nawilżenie. Mimo to, że nie noszę mocnego makijażu na co dzień, często zdarza mi się spędzać dnie też bez niego, to oczyszczam cerę regularnie i staram się robić to dobrze dobranymi preparatami. Dziś chciałam Wam pokazać moją aktualną oczyszczającą serię. 

L'Oreal Ideal Soft płyn micelarny L'oreala zaskoczył mnie naprawdę bardzo pozytywnie, do tego stopnia, że po jego wypróbowaniu przestałam kupować uwielbianą (i dość drogą) Biodermę Sensibio. W prawdzie micel służy mi na tą chwilę tylko i wyłącznie do demakijażu oczu, ale zdarza mi się, zwłaszcza na wyjazdach, używać go także do oczyszczenia całej twarzy. W obu przypadkach spisuje się rewelacyjnie, zmywa makijaż bardzo dokładnie, nie podrażnia ani skóry twarzy ani oczu, które mam bardzo wrażliwe, nie wysusza skóry. Jest całkowicie bezzapachowy, nie zawiera sztucznych barwników i ma przyjemną cenę, ok. 15 zł. 

L'Occitane Ultra Rich Face Soap  to moje ukochane mydełko w kostce, przeznaczone specjalnie do oczyszczania wrażliwej skóry twarzy. W prawdzie teraz mi się kończy i rozpoczynam przygodę z mydłem Aleppo, ale przez ostatnie ponad pół roku do wieczornego mycia twarzy używałam tylko tej kostki. Zawiera 8% masła Shea, ma delikatny, przyjemny zapach, bardzo dokładnie usuwa makijaż twarzy nie podrażniając jej przy tym i nie przesuszając. Na mojej suchej skórze sprawdza się doskonale, buzia jest czysta i świeża, nie pojawiają się na niej żadne niespodzianki. Jedna rzecz, zdecydowanie nie nadaje się do usuwania makijażu z oczu, tu potrafi spowodować niezłe szczypanie. Poza tym rewelacja, uwielbiam. Kostka, która spokojnie wystarczy nam na ok 2-3 miesiące codziennego stosowania kosztuje ok. 39 zł.

Pat&Rub Smoothing Toner przyznam się szczerze, że tonizacja twarzy u mnie nie istniała, dopóki nie spotkałam tego produktu. Po prostu uważałam ją po raz za zbędną, po dwa, nie trafiłam wcześniej na żaden produkt, który spowodowałby to, że powiem WOW. No i pojawił  się on, fantastycznie pachnący płyn na bazie wody różanej, lawendowej i rozmarynowej, z dodatkiem rumianku solnego. Cudownie dopełnia oczyszczenie twarzy łagodząc ją, działając przeciwzapalnie, przynosząc ulgę dla podrażnionej i zaczerwienionej buzi. To moja trzecia butelka, jestem od niego totalnie uzależniona i nie zamienię go na nic innego. Koszt butelki z fenomenalnym zamknięciem (dla perfekcjonistów) to 60zł. Często występuje w promocjach, zwłaszcza na stronie producenta.

Phenome Non-Drying Cleansing Foam to idealny, delikatny preparat w postaci pianki do oczyszczania skóry wrażliwej, suchej, naczynkowej. Stosuję ją do porannego mycia twarzy i w tej roli sprawdza się idealnie. Pianka na bazie wody różanej uzupełniona o wyciągi m.in. z zielonych alg, kasztanowca, soku aloesowego i rumianku, bardzo delikatnie myje buzię, koi wszelkie zaczerwienienia, podrażnienia, nawilża. Bardzo subtelny i przyjemny zapach umila nam poranną pobudkę. Pianka kosztuje 77zł, jej pojemność to 150 ml i muszę przyznać, że jest bardzo wydajna. 

Phenome Exfoliating Facial Paste to kolejna pozycja firmy Phenome, która sprawdza się u mnie wyśmienicie. Peelingująca pasta sprawdzi się przy każdym typie cery. Drobinki zmielonego kwarcu oraz organiczny puder z ryżu bardzo delikatnie, ale skutecznie masują skórę usuwając martwy naskórek i odświeżając ją, a pasta na bazie wód roślinnych łagodzi i odżywia skórę. Po zastosowaniu cera jest niebywale miękka, oczyszczona, gładka, ale nie czujemy niekomfortowego ściągnięcia jak po tego typu produktach. Jest wręcz przeciwnie, skóra jest także idealnie nawilżona. Spory słoiczek o pojemności 125ml należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia, jest to produkt naturalny, koszt na stronie producenta to 119zł. Warto polować na promocje, które często pojawiają się na stronie Phenome. 

REN Detox Mask to jedna z najlepszych maseczek oczyszczających jakich miałam okazję używać. Bazą w tym kosmetyku jest glinka francuska, która oczyszcza skórę, usuwa nadmiar sebum i delikatnie złuszcza martwy naskórek. Mimo suchej skóry, stosuję ją 1-2 razy w tygodniu, bo to niewiarygodne co wyczynia z moją cerą. Buzia jest oczyszczona, pory idealnie zwężone, cera staję się rozjaśniona. Jest jak idealna gumka ścierająca wszystko to, co niepotrzebne na buzi. Kosztuje 140zł i wystarcza na ok. pół roku regularnego stosowania. 

Tak przygotowana skóra gotowa jest na przyjęcie odżywczych składników zawartych w kremie nawilżającym, oraz na nałożenie makijażu, który prezentuje się nienagannie.

Znacie wymienione przeze mnie produkty? Jak Wy oczyszczacie swoją twarz?


15 grudnia 2013

Pink Winter



Czy zima kojarzy się nam tylko z szarościami, burgundami i innymi ciemnymi odcieniami? Owszem, o tej porze roku częściej sięgam po takie stonowane kolory, ale czasami zdarza mi się chwycić kolor, który bardzo lubię. Róż sprawdza się zawsze, jest intensywny, optymistyczny i bardzo widoczny na śniegu:)
Barry M w kolorze Bright Pink to jeden z moich ulubionych lakierów. Ma dość gęstą konsystencję, ale aplikuje się bezproblemowo, cienki pędzelek i daje piękne, kremowe wykończenie. Bardzo ładnie błyszczy, choć ja zawsze pokrywam go i tak Seche Vite. Na paznokciach trzyma się ok. 4 dni bez szwanku.  

Lubicie takie jaskrawe kolory zimą? Czy trzymacie się kurczowo ciemniejszych odcieni? 

10 grudnia 2013

Good for my skin- Bourjois Healthy Mix Concealer





Korektor w mojej kosmetyczce nie jest głównym bohaterem. Tak naprawdę gdyby go nie było, myślę, że jakoś bym przeżyła i nic wielkiego by się nie stało. Ale ten mały bad boy z Bourjois całkowicie zmienił moje podejście do tego typu kosmetyków. Korektor Healthy Mix to młodszy brat znanych podkładów z tej samej linii francuskiej marki. Podobnie jak podkłady, z definicji ma być lekki, świeży i delikatny dla skóry. I faktycznie tak jest, formuła jego jest delikatna, lekka i kremowa. Przeznaczony jest do rozświetlenia wybranych partii twarzy, przykrycia cieni pod oczami oraz ukrycia niedoskonałości. Stosowałam go na każdy wymieniony przez producenta sposób i w każdej sytuacji sprawdza się wyśmienicie. Zacznę od tego, że korektor występuje w dwóch odcieniach: 51 Eclat Clair oraz 52 Eclat Medium, który posiadam. Kolor bardzo dobrze dopasowuje się do skóry, a sama formuła delikatnie wnika w cerę nie zostawiając po sobie śladu, a spełniając swoje zadanie krycia. Korektor posiada bardzo delikatny zapach, podobny jaki występuje w podkładzie Healthy Mix Serum, który osobiście uwielbiam. Zapach jednak nie podrażnia skóry, mam bardzo wrażliwą cerę, ale nie zauważyłam, aby miał on na nią jakikolwiek negatywne działanie. Dodatkowo w składzie znajdziemy wyciąg z moreli, który odpowiedzialny jest za nadanie skórze blasku, z malin, dla poprawienia mikro-cyrkulacji, oraz z melona, który odpowiedzialny jest za nawilżenie. I faktycznie, korektor w swojej lekkiej formule nie wysusza skóry, nawet tej cieniutkiej pod oczami, nie zbiera się w załamaniach, nie waży się. Na skórze daje delikatne krycie, które w razie potrzeby możemy budować, lekka forma kosmetyku bez problemu nam na to pozwala. Pod oczami w pełni spełnia swoje zadanie, ładnie rozświetla tą okolicę i odświeża, przykrywa cienie. Równie dobrze radzi sobie z drobnymi niedoskonałościami na mojej twarzy i co najważniejsze, trwa na buzi cały dzień bez żadnych poprawek. Na mojej suchej skórze, gdzie niespodzianki pojawiają się naprawdę sporadycznie, ten korektor spisuje się fantastycznie, jestem z niego bardzo zadowolona. Pozwala skórze oddychać, nie zapycha jej. Jednakże na skórze mieszanej w kierunku tłustej, gdzie tych niedoskonałości jest więcej, może sobie nie dać rady, będzie za delikatny. Dostępny jest w większości drogerii i perfumerii, tubka o pojemności 10 ml, która jest bardzo wydajna, kosztuje ok. 40 zł. 

Znacie ten korektor? Jak spisywał się na Waszej skórze? A może polecacie jakieś korektory do suchej skóry, które u Was się sprawdzają? Czekam na Wasze propozycje:)

8 grudnia 2013

Snapshots of the Week 38

Pierwszy tydzień grudnia za nami, więc dziś zgodnie z tradycją niedzielną bloga, zapraszam na mix ostatniego tygodnia:)

Przesyłka z Minti Shop, jak zawsze uroczo zapakowana
 Mikołajkowa niespodzianka od Różowej Szpilki:)
 Ikea, złóż to sam
 Nowy rok, nowy Moleskine
 I złożone:)
 Brrr
 Shopping
 Zaczynam przygodę z Aleppo

Zapraszam również do śledzenia mojego profilu na Intagramie @juicybeige, gdzie na bieżąco pojawiają się zdjęcia z mojego tygodnia:)

7 grudnia 2013

November Non-Beauty Favourites






Kosmetyki kosmetykami, ale przecież nie tylko nimi człowiek żyje, dlatego chciałabym wprowadzić nowy cykl wpisów na blogu, mianowicie niekosmetyczni ulubieńcy miesiąca. Dziś pierwszy taki wpis, czyli moje ulubione rzeczy listopada. Mam nadzieje, że i ten cykl Wam się spodoba i chętnie będziecie do niego zaglądać:)

Jamie Oliver 15 Minut w kuchni jestem absolutnie uzależniona od tej książki oraz programu TV o tym samym tytule. W listopadzie książka była w ciągłym użyciu, korzystam z niej w każdej możliwej wolnej chwili aby wybrać kolejną pyszną, zdrową i szybką potrawę. A przepisy w niej są naprawdę rewelacyjne, urozmaicone i co najważniejsze proste! Nie są nam tu też potrzebne wymyślne składniki, z których tego typu książki słyną. Wszystko jest dostępne praktycznie w każdym sklepie i uwierzcie mi, potrawy naprawdę powstają w 15 minut! Polecam Wam gorąco Jamiego:)

River Island kapcie mogliście je już widzieć na moim Instagramie, pojawiły się też w ostatnim mixie tygodnia. Nie przepadam za klasycznymi kapciami, ale te wpadły mi w oko od razu, jak tylko zobaczyłam je w sklepie. Są ciepłe, bardzo wygodne i cieszą oko, jak tylko przychodzę do domu od razu je zakładam i za każdym razem jak na nie spoglądam, cieszę się jak dziecko:)

Deluxe Italian Style to mix przypraw do kawy oraz deserów, które kupiłam w Lidlu. Ogólnie fanką Lidla jestem ogromną, zawsze coś tam dla siebie wypatrzę, tym razem padło na tą mieszankę. Znajdziemy w niej wanilię, cynamon, kardamon, które w połączeniu z gorącą kawą smakują naprawdę fantastycznie, a w tą okropną pogodę taka pyszna, rozgrzewająca kawa to jest to, co naprawdę lubię.

Parfois naszyjnik salony Parfois mogłabym odwiedzać bez końca. Bardzo lubię ich torby, ale w szczególności ich biżuterię. Naszyjniki uwielbiam do wszystkiego, mogę je nosić codziennie. Tym razem będąc na zakupach, wpadł mi w oko ten, który tu widzicie. Podoba mi się to połączenie perełek z niebieskimi kryształkami oraz to, że naszyjnik pasuje praktycznie do wszystkiego. W listopadzie często gościł na mojej szyi :)

Clipper Green Tea ogólnie nie przepadam za zieloną herbatą, ale ta naprawdę przypadła mi do gustu i posmakowała. Herbaty Clipper cieszą się dobrą renomą, są produkowane zgodnie z uczciwym handlem, posiadają certyfikaty naturalności. Ta moja jest z dodatkiem miłorzębu oraz czarnej porzeczki, smak jest naprawdę wyborny, herbata nie ma gorzkiego posmaku typowego dla zielonych herbat i bardzo ładnie pachnie. Z miodem smakuje pysznie!

Moleskine kalendarz pod koniec roku jest mi niezbędny. Sporo zajęć, spotkań, nie sposób o wszystkim pamiętać. Bardzo lubię organizery Moleskine, są sprytnie zaprojektowane, przejrzyste, ze sporym miejscem na notatki. W listopadzie po raz kolejny pokazał, że jest niezastąpiony:)

H&M szalik w kratę spodobał mi się jak tylko go zobaczyłam. Szalik w tak modną w tym sezonie kratę chciałam kupić w Zarze, ale sporo osób już go miało, więc ciągle odkładałam jego zakup. W końcu trafiłam do H&M i tam go zobaczyłam. Wzór w kratę, do tego zamiast czerwieni delikatny krem, beż i jasny róż. Idealny! Jest ogromny, ciepły i podczas listopadowych zimnych dni i wieczorów towarzyszył mi cały czas.

Mam nadzieję, że ten wpis przypadł Wam do gustu. Jestem ciekawa, jakich niekosmetycznych ulubieńców w listopadzie Wy mieliście? Czekam na Wasze komentarze:)

5 grudnia 2013

New In


W ostatnim czasie pojawiło się u mnie kilka nowości, w tym oczywiście nowości kosmetycznych, więc dziś zapraszam Was na post, w którym pokażę Wam, czego recenzji możecie się w niedługim czasie spodziewać na blogu:)

The Body Shop Brazil Nut Body Butter o peelingu do ciała z tej samej linii mogliście już przeczytać na blogu, kwestią czasu było to, aż dołączy do niego masło o tym samym cudownym zapachu orzecha brazylijskiego. Ta linia jest linią limitowaną w TBS i jedną z moich ulubionych. Masło przeznaczone jest do suchej skóry, więc na okres zimowy będzie wręcz idealne. Zwłaszcza, że dna dobija moje ukochane masło Pat&Rub z serii otulającej. 

The Body Shop Almond Hand &Nail Cream zaraz za kremem do rąk z L'Occitane z masłem shea, migdałowy krem do rąk z TBS jest chyba moim ulubionym. Bardzo lubię go za odżywcze działanie, długą ochronę dłoni, lekką i nieklejącą formułę oraz fantastyczny zapach, który bardzo długo utrzymuje się na dłoniach. Samo opakowanie kremu również cieszy moje oko. Nie wiem, które to już moje opakowanie tego kremu, ale zawsze z przyjemnością do niego wracam.

Isana Oil  świetny olejek w doskonałej cenie, który genialnie sprawdza się u mnie zamiast pianki do golenia:) Nie przesusza skóry, pomaga ochronić ją przed ostrzem maszynki i świetnie zmiękcza skórę. Kolejne opakowanie, kolejny sprawdzony hit.

Bumble&Bumble Thickening Spray firma B&B jest jedną z moich ulubionych, jeśli chodzi o pielęgnację oraz (zwłaszcza) stylizację włosów. Wszystko co powoduje zwiększenie objętości moich włosów jest u mnie pożądane, więc w moje ręce trafił spray, który jest przeznaczony do stylizacji włosów cienkich i delikatnych. Zobaczymy jak się sprawdzi na moich, które idealnie wkomponowują się w ten opis.

Korres Wild Rose Brightening Cream and Eye Cream jak na pewno wszyscy wiecie, w Sephorze obowiązuje aktualnie rabat -20% na wszystkie zestawy. Wybrałam się tam z zamiarem kupienia kremu pod oko greckiej marki Korres. Jakaż była moja radość, gdy okazało się, że zestaw marki Korres z owym kremem pod oko jest w cenie jednego produktu, a w zestawie gratis dołączony był krem na dzień z tej samej serii, oczywiście w pełnowymiarowym opakowaniu. Po odjęciu rabatu 20% z uśmiechem opuściłam Sephore, ciesząc się z tak fantastycznie dorwanej okazji:)




 L'Oreal Infaillible Coconut Shake mój absolutny hit, jeśli chodzi o cień, który pięknie otwiera i rozświetla oko. Beżowy, matowy, bez drobinek, bez połysku, w przyjemnej pudrowo kremowej konsystencji. Moje drugie opakowanie, jestem na tak. 

Rimmel 60 Seconds Man Overboard to piękny, głeboki szary kolor, który podpatrzyłam u Szpilki. Lubię lakiery Rimmel, a ten kolor idealnie wpisuje się w obecne klimaty panujące na zewnątrz. 

Essie After School Boy Blazer  obłędny granat wpadający w czerń to dla mnie hit jesiennej kolekcji Essie. Błyszczy cudowną taflą, trzyma się na paznokciach nieprzerwanie 5 dni i zadziwia mnie swoim absolutnie cudownym odcieniem.

Essie Where's my Chauffeur  raczej nie jest kolorem jesienno-zimowym, ale na ten kolor polowałam już od dłuższego czasu, a dzięki Minti Shop trafił do mnie w bardzo okazyjnej cenie:)

Real Techniques Core Collection zestaw pędzli, który od dawna miałam w planie. I znowu, Minti Shop przyszedł z pomocą, dzięki promocji na ich stronie są już u mnie. W skłąd zestawu wchodzą : pędzel do konturowania, pędzel do pudru, pędzel do podkładu i pędzel do korektora bądź pomadki. Oczywiście wszyscy, którzy znają pędzle Real Techniques wiedzą, że są one naprawdę świetnej jakości i są uniwersalne.

Real Techniques Setting Brush korzystając z promocji, do koszyka trafił również Setting Brush, który świetnie posłuży do nakładania rozświetlacza, różu, czy korektora. Jednym słowem jest uniwersalny.

To wszystkie nowości kosmetyczne, który zajęły miejsce na moich półkach w ostatnim czasie. Znacie któryś z wymienionych przeze mnie dziś produktów? Jakie nowości zagościły u Was?

Zapraszam również na kilka moich ostatnich aukcji na Allegro.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...