30 września 2012

Snapshots of the week

Dziś zostawiam Was ze zdjęciami mojego minionego tygodnia. Życzę wszystkim miłej niedzieli :-) 















 

29 września 2012

Candy Floss

Jak już wspominałam na łamach mojego bloga, jestem różo - maniaczką. Kilka w kosmetyczce, to i tak za mało, więc dochodzą kolejne i kolejne. 
Kosmetyki W7 nie gościły w mojej łazience nigdy i myślę, że to był błąd. W internetowej drogerii Alledrogeria, zakupiłam róż tej właśnie firmy i to był strzał w dziesiątkę. 


Róż Candy Floss firmy W7, jest zapakowany w pudełeczko inspirowane opakowaniami róży Benefit, co moim zdaniem jest na jego plus, bo przyjemnie się je użytkuje oraz jego estetyczny  wygląd cieszy nasze oko. Róż dobrze się aplikuje, wystarczy jedno zanurzenie pędzla w pudełeczku, aby wydobyć tyle produktu, ile jest nam potrzebne. Na twarzy nie smuży, rozprowadza się równomiernie, nie pozostawia plam i trzyma się świetnie cały dzień!




Kolor różu, który również jest bardzo fajnym rozświetlaczem,  to bardzo jasny, delikatny róż, który będzie pasował moim zdaniem do każdej karnacji i do każdego typu urody. Sprawia, że twarz jest jakby odświeżona, rozświetlona i wypoczęta. 



Jak widać na zdjęciu, kolor naprawdę jest bardzo delikatny, ale  na twarzy zdecydowanie widoczny. Trwałość świetna! Polecam ten róż zdecydowanie każdej z Was, zaletą jest cena, która jest nieadekwatnie niska, do jakości produktu. 

Czy znacie róże W7? Któraś z Was go próbowała i może podzielić się opinią? 

Miłego weekendu :-) 

27 września 2012

I say no! Green Pharmacy



Produkty firmy Green Pharmacy, a zwłaszcza te do pielęgnacji włosów, są w blogosferze bardzo znane i w większości doceniane. Skusiłam się więc i ja, ale nie do końca podzielam zdanie większości blogerek, że produkty te robią moim włosom dobrze. A raczej produkt, bo kupiłam jeden i chyba na tym się moja przygoda z GP skończy. Mowa o szamponie do każdego rodzaju włosów Łopian Większy. 


Zacznę od tego, że w zielarstwie, łopian większy, spełnia wiele funkcji, między innymi, zapobiega wypadaniu włosów. A ponieważ ja ostatnio z wypadającymi włosami problem mam ogromny, liczyłam na to, że szampon choć trochę wspomoże walkę z przypadłością. Nic bardziej mylnego, włosy jak wychodziły tak wychodzą (teraz działam już na nie suplementacją endogenną), w dodatku po umyciu włosów tym szamponem, rozczesanie ich jest wręcz niemożliwe. Bez nałożenia odżywki, groziło mi wyrwanie połowy włosów przy czesaniu! Koszmar. Fakt faktem, szampon dobrze myje włosy, usuwa wszelkie resztki produktów do stylizacji, mamy wrażenie czystych ( wręcz skrzypiących) włosów. Ale, łopian większy powinien zapobiegać przetłuszczaniu się włosów, co i w tym przypadku dziwnie się nie sprawdza, na drugi dzień włosy miałam po prostu przetłuszczone :-( Konsystencja kosmetyku jest przyjemna, żelowa, gęsta, wydajna, zapach dość przyjemny, mimo iż ziołowy. Skład niestety nie do końca naturalny...chociaż mogłoby się wydawać, że taki powinien być. 



Po umyciu mam wrażenie jakby włosów było trochę więcej, mimo to, zdarzały się dni, że po umyciu i wysuszeniu, były przyklapnięte i elektryzowały się. Więc niestety, szamponu nawet nie zużyłam do końca(boję się, że wyrwę wszystkie włosy przy czesaniu) i mimo to, że może nie był on dobrany do moich włosów( mimo to, że przecież jest do każdego rodzaju), nie zaryzykuję z kupnem innego szamponu z tej serii. 

Czy uważacie, że obojętne jaki szampon kupimy, bo przecież szampon ma tylko włosy umyć, czy jednak zwracacie szczególną uwagę przy jego wyborze? Czy ktoś z Was miał ten szampon i był z niego zadowolony?

25 września 2012

BBB Cream Pat&Rub



Do kremów BB byłam nastawiona sceptycznie, właściwie jak pojawiły się w sklepach, przyjęłam informację o ich obecności, ale bez żadnej ekscytacji omijałam temat szerokim łukiem. Do momentu, kiedy dowiedziałam się o kremie nie BB, ale BBB od Pat&Rub. Czemu? Bo najpierw spodobała mi się nazwa, potrójne B, coś trochę innego od pojawiających się w każdej reklamie BB kremów, dwa, mam sentyment do marki pani Rusin, po prostu ją lubię, kosmetyki te jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Czy i tak samo było tym razem? A i owszem.


Pierwsze B w nazwie, wzięło się od słowa Balm. Ano tak. To nawet nie jest krem,ale balsam koloryzujący. Balsam przeznaczony jest do pielęgnacji twarzy,szyi i dekoltu. Dodatkową zaletą jest filtr SPF 30, który cały rok daje nam doskonałą ochronę przed szkodliwym promieniowaniem. 
Drugie B oznacza Beauty, no bo w końcu balsam ma nas upiększać, a trzecie Blemish, gdyż balsam ten ma nam zastępować fluid. A jak jest w praktyce?

Jak już wspominałam kiedyś, moja skóra jest sucha. Potrzebuje nawilżenia niezależnie od pory roku czy warunków atmosferycznych. Krem BBB nałożony solo, daje radę o dziwo nawet u mnie, skóra nie jest ściągnięta, cały dzień jest nawilżona, gładka, dodatkowo krem mimo nawilżającego działania daje fantastyczne wykończenie matowe, bez wykańczania go pudrem i to przez cały dzień! Dodatek pigmentów oraz dwutlenku tytanu ma maskować niedoskonałości skóry i robi to, ale efekt jest naprawdę delikatny, nie uzyskamy na pewno tym kremem kompletnego krycia, u mnie jest efekt zadowalający. Przez cały dzień moja twarz pozostaje w dobrej kondycji, skóra odczuwa komfort, jest elastyczna, róż ładnie się trzyma do wieczora. 
Balsam BBB dostępny jest w dwóch odcieniach: jaśniejszym i ciemniejszym. Ja posiadam tą drugą wersję i uważam, że kolor jest bardzo uniwersalny, idealnie stapia się z karnacją. Jeśli chodzi o pigment, tu bardzo ważna uwaga: BBB lubi się rozwarstwiać, co jest rzeczą normalną przy naturalnych kosmetykach, dlatego przed każdym użyciem, należy go dobrze wstrząsnąć,aby się połączył, w przeciwnym razie, pigment będzie się oddzielał od reszty kremu a warstwa na twarzy będzie tłusta. Konsystencja jest bardzo lekka, delikatna, balsam jest bezzapachowy. Opakowanie jest bardzo estetyczne, atomizer typu airless pozwala zachować higienę i precyzyjne dozowanie.
Wszystkie surowce użyte w kremie oczywiście posiadają certyfikat naturalności, nie zawierają alergenów, składników pochodzących z ropy naftowej, sztucznych zapachów czy konserwantów. Balsam posiada za to filtry mineralne,takie jak dwutlenek tytanu i tlenek cynku, antyoksydanty, kwasy omega 3-6-9, aminokwasy, polisacharydy, fitosterole, proteiny oraz substancje chroniące i odbudowujące elastynę i kolagen. 





 Jak większość kosmetyków Pat&Rub, ten też po otwarciu jest ważny przez sześć miesięcy. Jak na razie jestem z niego bardzo zadowolona i ciekawa jestem, jak będzie się sprawował w okresie zimowym. Myślę, że zagości u mnie na dłużej.

Czy używałyście tego kremu? Czy lubicie  kremy BB, czy nie są dla Was? Polecacie jakieś konkretne firmy, jeśli chodzi o taką pielęgnację?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...